Mam świadomość, że w pewnych kręgach za ten wyczyn łatka
„ruskiego agenta” przylgnie do mnie na całego. Wiem też, że jeśli
napiszę cokolwiek pozytywnego o Rosji i Rosjanach, znajdą się
zarozumialce, którzy powiedzą że jestem naiwna, bo dałam się „Ruskim”
zmanipulować. Być może pojawią się również impertynenci, którzy wysuną oskarżenia,
że produkuję „ruską propagandę”, za co pobieram pensję w rublach od
samego Putina. Mimo to, wybrałam się do Moskwy. Potrzeba na taki wyjazd
zrodziła się z buntu. Nie godzę się na to, że w moim państwie ktoś
rozpowszechnia teorie podszyte paranoją. Lubię trudne wyzwania, więc
postanowiłam rozprawić się z tym szaleństwem.