Z Mary Wagner, bohaterską Kanadyjką, która poświęciła życie ratowaniu nienarodzonych dzieci rozmawia Agnieszka Piwar z miesięcznika Moja Rodzina.
Jakie były Pani pierwsze myśli, kiedy Jacek Kotula z Fundacji Pro - Prawo do Życia zaprosił Panią do Polski?
- Na początku byłam trochę zaskoczona tym
zaproszeniem, ponieważ wiedziałam, że Polacy są narodem, który daje
świadectwo swojej wierze w czasach trudnych. Zastanawiałam się zatem co
ja osobiście mogę wnieść już do tak bogatego dziedzictwa. Starałam się
też rozważyć w sercu, czy taka jest Wola Boża, ponieważ chciałabym być
oczywiście jak najbliżej tych matek i tych dzieci nienarodzonych w
Kanadzie, a więc na głównym terenie mojej misji. Ostatecznie odbyłam
rozmowę z siostrą zakonną, która zachęciła mnie do przybycia do Polski i
dawania tego świadectwa. I oczywiście podjęłam decyzję, że tak! Tym
bardziej, że Polska jest pięknym krajem, ojczyzną Jana Pawła II.
Jak Pani zareagowała kiedy dowiedziała się, że
reżyser z Polski postanowił nakręcić film na temat walki o życie
nienarodzonych dzieci, jaka toczy się w Kanadzie?
- Na początku dostałam list od Grzegorza Brauna, w
którym po prostu zapytał mnie o możliwość wypowiedzenia się dla filmu na
temat spraw ogólnie proliferskich. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z
tego, że ten film będzie tak bardzo skoncentrowany na mojej sprawie.
Co Pani poczuła, kiedy okazało się, że to właśnie Pani historia ma być w dużym stopniu pokazana?
- Poczułam się zbudowana tym, że ktoś chce właśnie
zrobić film dokumentalny - może nawet nie tyle o mnie, ja jedynie byłam
tutaj takim przykładem - ale przede wszystkim o sytuacji prawnej w
Kanadzie. Owszem jest to piękny kraj, natomiast boryka się z pewnymi
poważnymi problemami, między innymi właśnie tymi zamachami na podstawowe
prawa człowieka, jakim jest prawo do życia. I jeśli rezonans tego
przesłania będzie szeroki, czyli to, że Kanada nie jest takim
bezproblemowym modelem pięknego zachodniego kraju, tylko że ma głębokie
problemy, ma najważniejszy problem, czyli właśnie zamach na niewinne
ludzkie życie. Jeśli oddźwięk tego przekazu będzie szeroki, to myślę, że
to będzie najważniejsze zadanie tego filmu.
Po premierze filmu „Nie o Mary Wagner”
powiedziała Pani, że połowa korespondencji jaką otrzymywała podczas
pobytu w więzieniu przyszła z Polski. Jak Pani sądzi, dlaczego akurat
moi rodacy wykazali się tak dużym zainteresowaniem Pani historią?
- Wydaje mi się, że Kościół w Polsce jest jeszcze
Kościołem witalnym, bardzo żywotnym - nie poddał się takiemu politycznie
poprawnego status quo, gdzie akceptuje się po prostu aborcję. I
to oczywiście przekłada się na różnego rodzaju aktywność świeckich i
Kościoła instytucjonalnego, aby właśnie wspierać i solidaryzować się z
tymi nienarodzonymi dziećmi.
Czytałam, że imponuje Pani św. Maksymiliana Kolbe. Co jest takiego szczególnego w tym świętym?
- Do świętego Maksymiliana Kolbego przyciągają mnie
dwa aspekty. Po pierwsze jego heroiczne dążenie do świętości. Znana
jest jego historia, gdy będąc małym chłopcem coś tam nabroił i jego mama
spytała go - co z tobą będzie? Przejęty tymi słowami, podczas modlitwy
spytał się Matki Bożej - co ze mną będzie? I wtedy Niepokalana się mu
objawiła z dwiema Koronami i spytała się go, które wybiera. Wybrał obie,
czyli męczeństwo i świętość. I to takie czyste, szlachetne dążenie do
świętości to jest jakby ten pierwszy aspekt, ta konsekwencja w
realizacji tego powołania. No i oczywiście ukoronowanie, ten drugi
aspekt tego wszystkiego, czyli oddanie życia w Auschwitz za swojego
brata, czyli spełnienie całkowite tej przepowiedni, którą mu Matka Boża
wtedy przekazała. Świętość właśnie, połączona z pełnym oddaniem i
poświęceniem siebie dla brata.
Wielu moich rodaków, w tym ja, bardzo Panią podziwia
za to oddanie i poświęcenie w sprawie ratowania nienarodzonych dzieci.
Co chciałby Pani nam przekazać? Jak powinniśmy postępować w tej batalii o
życie ludzkie?
- Po pierwsze modlitwa. Modlitwa jest sprawą podstawową, od modlitwy się wszystko zaczyna. Chrystus powiedział: „beze Mnie nie możecie niczego uczynić”.
Druga sprawa, to jest to, że Polska ma jeszcze szansę na uratowanie
swojej sytuacji. Owszem, zabijane są w Polsce dzieci nienarodzone i to
jest tragedia. Ale aborcja nie jest aż tak rozpowszechniona jak w
Kanadzie. Lekarze i służba medyczna stanęły w Kanadzie przed wyborem:
czy teraz będziemy przeprowadzać aborcję, ponieważ teraz jest ona
dozwolona, czy też będziemy się temu sprzeciwiać. Więc jest ogromna
presja, ogromny nacisk właśnie na tych lekarzy w szpitalach, czy też
klinikach, którzy przeprowadzają aborcję. Są znane przypadki niektórych,
którzy odmówili i zostali zwolnieni z pracy. Ale ta presja polega
właśnie na tym, że zawsze jest ta groźba, że coś się utraci, jeśli
odmówi się ze względów moralnych przeprowadzenia aborcji. To jest jakby
główny imperatyw, główny powód. Ludzie się po prostu boją. Więc musimy
być bardzo czujni, ponieważ już w Polsce są tego typu sytuacje, gdy
wprowadza się nauczanie na przykład przeciwko życiu w szkołach; opinia
publiczna jest kierowana właśnie na tory aborcyjne. Mieliśmy sprawę
profesora Chazana, który heroicznie przeciwstawił się. Krótko rzecz
ujmując: wydaje mi się, że Polska potrzebuje więcej takich Chazanów.
Potrzebuje ludzi, którzy będą wiedzieli, że priorytetem jest obrona
życia. To jest podstawowa działalność, przede wszystkim lekarza, który
ma przede wszystkim nie szkodzić - primum non nocere. Ma ratować
życie. I nie bójmy się nawet więzienia, jeśli jesteśmy konsekwentnymi
katolikami, chrześcijanami. Iluś świętych siedziało za kratami - prawda?
Więc możemy tylko chlubić się tym, że za naśladowanie Chrystusa, za
ratowanie najmniejszych braci ponosimy taką akurat karę, niesprawiedliwą
owszem, ale którą zawsze możemy ofiarować Panu Bogu w tej intencji.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się w listopadowym numerze miesięcznika Moja Rodzina, fot. Jacek Kotula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz