piątek, 28 października 2022

Dr Leszek Sykulski: „Jesteśmy zderzakiem USA”

Wywiad z dr. Leszkiem Sykulskimprezesem Polskiego Towarzystwa Geostrategicznego.

Jak Pan ocenia wolność słowa w dzisiejszej Polsce?

– Uważam, że jest z tym duży problem. Oczywiście to nie jest tak, że mamy cenzurę prewencyjną, jakiś urząd temu dedykowany, ale faktem jest, że w Polsce bardzo mocno rozwija się cancel culture czyli kultura wykluczenia. Polega to na tym, że eliminuje się z życia publicznego nieprawomyślne osoby, które idą w poprzek narracji rządowej czy narracji systemu. Takie osoby eliminowane są z posad w państwowych firmach i państwowych uczelniach oraz wyciszane z mediów głównego nurtu. Generalnie takim osobom utrudnia się życie i funkcjonowanie publiczne. One oczywiście korzystają z art. 54 Konstytucji [wolność słowa – red.], ale wiemy doskonale, że są równi i równiejsi. Ta cała cancel culture, która przybyła do nas z cywilizacji anglosaskiej, jest takim totalitaryzmem soft. To znaczy, że jak w każdym totalitaryzmie eliminuje się osoby nieprawomyślne, ale tutaj robi się to w aksamitnych rękawiczkach. Chodzi o to, aby było to zrobione maksymalnie łagodnie, tj. nie przez jakieś więzienia, represje, obozy koncentracyjne czy eliminację fizyczną.

Tak więc niewątpliwie jest u nas problem z wolnością słowa i myślę, że bardzo mocno się to uwidoczniło 24 lutego 2022 roku. Dominuje jedna narracja, prorządowa, prowojenna. I ogranicza się wolność słowa każdemu, kto próbuje mówić, że jest inaczej, że niekoniecznie rzeczywistość jest czarno-biała, że jest wiele różnych innych odcieni, że trzeba spojrzeć szerzej na całą sytuację geopolityczną, a nie tylko przez pryzmat samego 24 lutego, że kwestia pomocy uchodźcom z Ukrainy to jest jedno, a zorganizowana akcja przesiedleńcza to jest druga sprawa. Jest mnóstwo tematów dyskusyjnych, które są traktowane przez system jako nieakceptowane i takie osoby mają rzeczywiście ograniczoną wolność słowa.

piątek, 14 października 2022

dr Hossein Gharibi: Hipokryzja Zachodu nie zna granic

Rozmowa z Ambasadorem Islamskiej Republiki Iranu w Polsce dr. Hosseinem Gharibi

W tym roku obchodzimy jubileusz 80. rocznicy przyjęcia przez Iran ponad 120 tysięcy polskich uchodźców wojskowych i cywilnych, ewakuowanych z ZSRR. Przed laty miałam okazję poznać Polaków z tej grupy, którzy w czasie II wojny światowej byli jeszcze dziećmi. Moi rozmówcy opowiadali, że ze strony narodu irańskiego spotkało ich bardzo dużo dobra. Czy pamięć o tych wydarzeniach jest wciąż żywa wśród Irańczyków?

– Pamięć o przyjęciu 120 tysięcy Polaków w czasie II wojny światowej przez Iran nadal jest wśród Irańczyków żywa. Na tej kanwie napisano wiele książek i powieści, między innymi „Z Warszawy do Teheranu”, „Dom Polaków”, „Dobranoc Polsko”, powieść „Eliza” i wiele innych. W tej kwestii uwagę przykuwa fakt, że przyjęcie uchodźców polskich miało miejsce w okresie gdy Iran sam borykał się z brakami i niedoborami wynikającymi z wojny. Wedle przekazów wielu Polaków, uchodźcy polscy w okresie, w którym przebywali w Iranie, uzyskali wśród społeczności irańskiej poczucie spokoju i bezpieczeństwa, w ten sposób, że postrzegali swój pobyt w Iranie jako przejście z piekła Sybiru do raju. Istnienie polskich cmentarzy znajdujących się w różnych miastach irańskich, między innymi w Teheranie, Isfahanie, Hamadanie i Bandar Anzali, a także utrzymanie ich w należytym stanie dowodzi właśnie tego, że w Iranie nadal żywa jest pamięć tych ludzi i że obecność uchodźców w naszym kraju oraz gościnność okazana im przez Irańczyków winna być postrzegana jako punkt zwrotny w historycznych relacjach Iranu i Polski. 

wtorek, 11 października 2022

Próba "pacyfikacji"

Jak powszechnie wiadomo, na przełomie lutego i marca br. rozpoczęto pełną kłamstw i oszczerstw nagonkę wymierzoną w nasze środowisko. Przeciwko mnie uruchomiono prostytutki medialne o bardzo znanych nazwiskach i/lub najemników pracujących w bardzo dużych redakcjach. Jeden z moich oponentów medialnych zasłynął z tego, że w ubiegłym roku po pijaku zaatakował funkcjonariusza policji, za co postawiono mu zarzuty i nałożono dozór policyjny. To tylko pokazuje jakie typy wynajęto do robienia nagonki przeciw mojej osobie.

Rządzący Polską politycy tak się wystraszyli niezależnych publicystów z naszego środowiska, że wydali bezpiece polecenie, by nas uciszyli. W efekcie bezpieka kazała największym operatorom zablokować dostęp do portalu "Myśli Polskiej" oraz mojego niszowego bloga, o czym pisałam tu już wiele razy.

Do tego wszystkiego z dnia na dzień i bez podania powodu straciłam pracę w archiwum telewizji, a więc zostałam pozbawiona jedynego źródła dochodu.

Na szczęście mogę liczyć na rodzinę, co się wiąże z tym, że mam dach nad głową i pełną michę. Poza tym mam teraz sporo czasu na zadbanie o sprawy naprawdę ważne, wręcz najważniejsze. Tak więc paradoksalnie zaczął się najciekawszy okres w moim życiu, który postaram się pożytecznie rozwinąć i poprowadzić w najlepszą z możliwych stron.

Jeśli jednak zdarza się sytuacja, że ktoś proponuje mi tzw. zwykłą pracę, to oczywiście nie uchylam się od tego, żeby pójść do normalnej roboty z wypłatą. Jedna z takich sytuacji przytrafiła mi się kilka tygodni temu. Finał jednak okazał się być dość smutny i pokazuje jedynie w jakim położeniu znajdują się w Polsce osoby o moich poglądach.