Nagi mężczyzna ocierający się
genitaliami o zabytkową figurę Jezusa Ukrzyżowanego, pornograficzna
"interpretacja" Męki Chrystusowej, przygnieciony meteorytem Ojciec
Święty, wypchany koń z napisem „INRI” na tabliczce przybitej do korpusu
zwierzęcia, pedalska „tęcza” na Placu Zbawiciela, czy pełne zboczonych
treści widowiska teatralne – to tylko niektóre z przykładów
pseudosztuki, którą każdy Polak zobowiązany jest finansować!
Budzące liczne protesty, obrazoburcze widowisko „Golgota Picnic” w reż.
Rodrigo Garcíi, które - ocierając się o pornografię - szydzi z Męki i
Śmierci Chrystusa, po raz kolejny pokazuje, że twór, jakim jest
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego powinien być raz na zawsze
zlikwidowany.
Chociaż w Poznaniu odwołano bluźnierczy pokaz z obawy przed gniewem
„niebezpiecznych” chrześcijan, państwowe teatry – m.in. w Bydgoszczy,
Warszawie, Wrocławiu i Krakowie – za nasze pieniądze postanowiły
przygarnąć niechciane przez Polaków bezeceństwo. Co gorsza, zdecydowano o
rozdaniu na nie darmowych wejściówek, a więc każdy z nas de facto płaci
za profanację, jaką żądni szydzenia z Chrystusa zboczeńcy obejrzą sobie
za friko.
Ministerstwo, które z góry wytycza, co jest kulturą, a co na
jej miano nie zasługuje, jest więc urzędem nie tylko niepotrzebnym i
szkodliwym, ale przede wszystkim naruszającym naszą wolność!
Nie ma nic wspólnego z kulturą – prawdziwa sztuka od zawsze potrafiła
bronić się sama; ani z dziedzictwem narodowym – które od początku było
przecież tożsame z Kościołem katolickim. Liczne przykłady dowodzą, że
instytucja ta, wbrew przywłaszczonej sobie nazwie – ma za zadanie
kulturę zniszczyć, a dziedzictwo narodowe wypaczyć.
W kraju na Wisłą takich niechlubnych przykładów mamy zatem aż nadto.
Jednym z nich jest ubiegłoroczna wystawa „British British Polish Polish:
Sztuka krańców Europy, długie lata 90. i dziś” prezentowana w
warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej. Portal Prawy.pl jako pierwszy
poinformował wówczas o skandalicznym eksponacie tej wystawy, którym był
wyświetlany obraz w reż. Jacka Markiewicza „Adoracja” (na stronach
ministerstwa kultury „dzieło” to określono jako „Adoracja Chrystusa”).
Na filmie nagi mężczyzna ociera się genitaliami o figurę Jezusa
przybitego do krzyża. Molestowany przez „artystę” krucyfiks jest
średniowiecznym zabytkiem i pochodzi ze zbiorów Muzeum Narodowego.
Kiedy Polskę obiegła wiadomość o profanacji za nasze pieniądze,
natychmiast podjęto liczne akcje protestacyjne, z modlitewnymi włącznie.
W sali Zamku Ujazdowskiego, w którym mieści się CSW, i gdzie doszło do
obrazy naszego Zbawiciela, w listopadzie ub. r. rozpoczęto Krucjatę
Różańcową w Obronie Jezusa. Uczestniczył w niej m.in. reżyser Grzegorz
Braun, który – co zastanawiające – w ostatnich dniach za udział w
modlitwie, a więc po przeszło pół roku, został wezwany na policję, gdzie
przesłuchano go w charakterze świadka.
Reżyser wielokrotnie wykazywał bezzasadność utrzymywania instytucji
takich jak Ministerstwo Kultury. - Ten urząd to młot na „katoli” -
przypomniał 17 czerwca, podczas zorganizowanej przez Krucjatę Młodych
pikiety przed Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Manifestacja była wyrazem sprzeciwu wobec finansowania bluźnierstw przez wspomniany resort.
Jej organizatorzy i uczestnicy domagali się wycofania dotacji dla Malta
Festival, na którym planowano zaprezentować „Golgota Picnic”.
Grzegorz Braun podkreślał przed gmachem ministerstwa, że problemem jest
nie tylko to jedno przedstawienie, ale sama egzystencja urzędu, który
sponsoruje tego typu przedsięwzięcia. Niezależny reżyser filmów
dokumentalnych, w wywiadzie udzielonym portalowi PCh24.pl dodał, że nie
chodzi tutaj o sprzeciw wobec swobody twórczości artystycznej, lecz o
swobodę sięgania do kieszeni – celem finansowania działalności, której
katolik ze spokojnym sumieniem aprobować nie może. „Chodzi o
„klauzulę sumienia” w kulturze - tj. dobre prawo każdego do
nieuczestniczenia, także za pośrednictwem aparatu mojego państwa czy
mojej gminy, w przedsięwzięciach, które nie mając nic wspólnego z dobrem
wspólnym (jak bezpieczeństwo publiczne), a mnie akurat osobiście zdają
się najczęściej również śmiertelnie nudne” - wyjaśnił Braun.
Ze świętości i katolickich wartości drwią za nasze pieniądze na
okrągło. Choć Polacy protestują, głos sprzeciwu wciąż jest zbyt słaby, a
ci, którzy robią to w sposób zdecydowany, nierzadko kończą na ławie
oskarżonych. Przygodą z wymiarem sprawiedliwości (?) jest właśnie
doświadczany były poseł Witold Tomczak, który w 2000 roku zaprotestował
wobec obrażania Ojca Świętego. Przypomnijmy, czternaście lat temu
Tomczak stanął w obronie godności Jana Pawła II znieważonego w Galerii
Narodowej Zachęta. W ekspozycji finansowanej z naszych podatków
zainstalowano rzeźbę przedstawiającą papieża Polaka przygniecionego
meteorytem.
Ówczesny poseł Porozumienia Polskiego usunął w galerii Zachęta z
instalacji „La Nona Ora” („Dziewiąta godzina”) 60-kilogramowy głaz,
symbolizujący meteoryt przygniatający postać papieża. Uczynił to po
bezskutecznych, wcześniejszych interwencjach parlamentarnych. Polska
prokuratura po wieloletnim śledztwie uznała Tomczaka - obrońcę godności
Ojca Świętego - za wandala, i skierowała akt oskarżenia do Sądu
Rejonowego Warszawa-Śródmieście. Od 11 lutego 2013 r. toczy się proces, w
którym Tomczak występuje w charakterze oskarżonego o zniszczenie rzeźby
obrażającej św. Jana Pawła II. Grozi mu za to kara do 5 lat pozbawienia
wolności oraz zapłata odszkodowania w wysokości 40 tys. złotych.
W rozmowie z Prawy.pl Witold Tomczak wraził ubolewanie, że taki proces w ogóle ma miejsce w Ojczyźnie Jana Pawła II. Dziwi też bierność
Polaków i środowisk katolickich w związku zaistniałą sytuacją. Tylko na
ten rok – rok kanonizacji papieża Polaka – zaplanowano pięć rozpraw!
Wszystko odbywa się w zaciszu sali sądowej, za zamkniętymi drzwiami, bez
obecności kamer. Przecież Tomczak swoim czynem w galerii Zachęta
reprezentował większość z nas.
Ten brak zdecydowanej reakcji i solidarności z oskarżonym daje kolejne
zielone światło szydercom. W momencie, kiedy rozpoczynał się proces
Tomczaka, w Centrum Sztuki Współczesnej zainstalowana była inna
ekspozycja Maurizio Cattelana, autora obrażającej Ojca Świętego rzeźby.
Wystawa pt. „Amen” kolejny raz szokowała. Tym razem artysta-prowokator
zaprezentował rzeźbę ukrzyżowanej kobiety oraz wypchanego konia z
napisem „INRI” na tabliczce przybitej do korpusu zwierzęcia.
Kolejnym niechlubnym – na ministerialnej liście bezeceństw –
przykładem, jest wystawiona w gdańskiej Galerii Wyspa wystawa Doroty
Nieznalskiej pt. „Nowe Prace”. Galeria przez lata znajdowała się na
terenie należącym do Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, uczelni
podległej ministerstwu. Częścią wystawy Nieznalskiej z 2001 r. była
instalacja „Pasji”, składająca się z obiektu przedstawiającego zdjęcie
męskich genitaliów na krzyżu. Choć „artystka” stanęła przed sądem,
ostatecznie prawomocnym wyrokiem została uniewinniona. Zdaniem sądu nie
było dowodów przemawiających za tym, że miała ona na celu obrażanie
innych osób.
Z naszych pieniędzy finansowana jest także instalacja zwana „tęczą”.
Symbol zagarnięty przez środowiska homoseksualistów straszy na rondzie
przy Placu Zbawiciela w Warszawie. Kontrowersyjna i budząca liczne
protesty Polaków „tęcza” powstała na zlecenie Instytutu Adama
Mickiewicza – podległej rządowi organizacji, powstałej w celu
popularyzowania polskiej (?) kultury na świecie. Choć symbol dewiantów
spalono już pięć razy, władze zdają się być głuche na niezadowolenie
rodaków. Za każdym razem instalacja z impetem odtwarzana jest na nowo;
za każdym razem z budżetowej kasy. Tylko ostatnie jej odbudowanie
kosztowało polskiego podatnika ponad 100 tysięcy złotych.
Podsumowaniem tego wszystkiego jest totalna degradacja, jakiej ulega
teatr. Miejsce, które niegdyś łączyło ludzi z wyższych sfer, dziś stało
się siedliskiem zboczeń, promowania homoseksualizmu, ideologii gender,
ogółem wszelkiej maści dewiacji. W przypadku prywatnych przedsięwzięć,
niech każdy – na własną odpowiedzialność – ogląda za własne pieniądze
to, na co ma ochotę. Ale niby z jakiej racji katolicy mają dokładać do
państwowego mecenatu nad sztuką, za którą rządzący uznają m.in.
kopulowanie na scenie Teatru Starego w Krakowie? Scena Narodowa tylko
tego jednego teatru, dotowana jest sumą kilkunastu milionów złotych
rocznie...
Agnieszka Piwar
Fot. Jan Bodakowski
Artykuł ukazał się na portalu Prawy.pl: http://www.prawy.pl/73-kultura/6169-ministerstwo-degradacji-kultury-i-wypaczenia-dziedzictwa-narodowego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz