Dr Aldona Ciborowska, publicystka „Naszego Dziennika”, a prywatnie
moja serdeczna przyjaciółka, udzieliła mi bardzo mocnego wywiadu.
Dowiecie się z niego czegoś przerażającego. W obecnych czasach mamy do
czynienia z czymś znacznie gorszym od komunizmu (!). Wiem, ciężko w to
uwierzyć. Przecież nikt teraz nie stosuje siły i terroru. I te półki w
sklepach uginające się pod ciężarem najrozmaitszych towarów...
Nie dajcie się zmylić pozornemu dobrobytowi i złudzeniu wolności. Tak naprawdę
żyjemy według podziału na kasty - na wzór czegoś co przypomina
kumulację socjalizmu, kolonializmu i niewolnictwa. Dożyliśmy czasów, w
których istnienie człowieka jako bytu, jest całkowicie negowane. Nawet
za komuny nie było takiego okropieństwa, bo wtedy partnerem dla zła było
dobro, dla brzydoty - piękno, a dla kłamstwa - prawda. A teraz jest
miejsce tylko dla zła, brzydoty i kłamstwa. Nie wierzycie? To
przeczytajcie!
-----
W felietonie pt.
„Świat na wzór mrowiska” obala Pani mity, jakoby wraz z transformacją
ustrojową 1989 roku doszło w Polsce do zerwania z socjalizmem.
Szczególnie niepokojąco zabrzmiała przedstawiona przez Panią teza,
według której wprowadzono Polaków – w ślad za zachodnim neomarksizmem – w
„nowoczesną” odmianę rasizmu z kastami według podziału – jak w mrowisku
– na „pracownice” i „królowe”. Brzmi to jak kumulacja socjalizmu,
kolonializmu i niewolnictwa. Ale po kolei... Z jakim zjawiskiem boryka
się obecnie świat?
- Kiedy w 2007 roku poznałam panią Marguerite A. Peeters, najwyższej
klasy analityka procesów globalizacji rewolucji kulturowej Zachodu,
byłam zaskoczona tym, że podtytuł jej publikacji „Nowa etyka w dobie
globalizacji”, brzmiał: „Wyzwania dla Kościoła”. Z jaką „nową etyką”
Kościół musi się zmierzyć? – pytałam. Przecież Jan Paweł II był świadom
budowania struktur zła, cywilizacji śmierci, a Benedykt XVI w encyklice
„Spe Salvi” podkreślał znaczenie nadziei chrześcijańskiej, co oznacza
budowanie życia na realistycznym odniesieniu do praw i prawd Stwórcy i
Zbawcy.
Ale, rzeczywiście – przez czas mojej młodości i dorosłości – w tle
medialnym słychać było alarmistyczne i napędzające strachu mity o
globalnym ociepleniu, o przeludnieniu, które dziś są osnową ONZ-towskich
„Celów zrównoważonego rozwoju na lata 2015-2030”. Choć przecież są to
tylko mity ukute na rzecz transformacji – od myślenia realistycznego do
myślenia pod dyktando ideologów związanych z oligarchią finansową
świata. I tu dochodzimy do punktu o który Pani zapytała. Jeszcze przed
rokiem 70. XX wieku Polska zaczęła być wprowadzana w transformację,
która jest globalizacją zachodniej rewolucji kulturowej – od końca lat
60. również przyspieszaną na Zachodzie. Jest to rewolucja – codzienności
– neomarksistowska. Jej korzenie sięgają uzgodnień tzw. szkoły
frankfurckiej z lat 20/30 XX wieku, która widziała przyszłość rewolucji
już nie na sposób marksizmu i leninizmu (siła i terror), ale na sposób
rewolucji, która każdego dnia będzie niszczyła rzeczywistość, przez
„przepuszczenie” każdej czynności dnia codziennego przez „filtr”
rewolucji. Chodzi o globalne przemodelowanie myślenia, samoświadomości.
Ma to się dokonać nowym rodzajem rytuałów codziennych, by wymodelować
nowe style życia i myślenia. Są one ustawiane tak, by uwewnętrznić w
każdym przekonanie: „jestem największym szkodnikiem Ziemi”, gdyż
produkuję odpady, CO2, wysysam z ziemi wodę... pozbawiam szansy na
dobrobyt przyszłe pokolenia, bo moje istnienie i to, że jem, oddycham,
pracuję, ubieram się, rozmnażam, mieszkam, przemieszczam, ogrzewam,
hoduję, produkuję, itp. jest zagrożeniem dla przyszłych pokoleń. W tym
duchu instrumentalnie traktuje się seksualizację, by człowiek już nie
jako osoba, ale popęd – sexus – oderwał seksualność od płodności
(depopulacja). Tutaj rytuałem jest stosowanie antykoncepcji – aborcji z
jednej strony, przy rozwiązłości z drugiej. Prowadzi to do umasowienia
człowieka, pozbawienia poczucia osobistego wstydu, odrębności, poczucia
sensu i celu życia. Wszystko to ubrane w maskę swojej antytezy jest
„zamykaniem świata”, dekonstrukcją.
Uczonym, który czytał i analizował protokoły ze spotkań szkoły
frankfurckiej jest ks. prof. Tadeusz Guz. Obecnie, atakowany przez
intelektualnych potomków frankfurtczyków, których rzekomo „zielone
serce” napędzane jest jednak przez „brunatny” mechanizm zakłamujący
prawdę o człowieku. Wyjaśnię, że człowiek w ideologii zrównoważonego
rozwoju (ekonomicznego, społecznego, ochrona środowiska) jest pomyślany
jako największy szkodnik planety – Matki Ziemi. Jest to prymitywne
odwrócenie nakazu „Czyńcie sobie ziemię poddaną” w „bądźcie niewolnikami
strachu, że żyjąc, jedząc, przemieszczając się, rozmnażając, ubierając,
pracując... szkodzicie planecie Ziemi i przyszłym pokoleniom”.
I takie myślenie o człowieku (o masach ludzi) mniejszość skupiona
wokół ONZ narzuca większości nieświadomej tego, co się dzieje. Jedni
myślą, że pod słowem 'etyka' rozumiemy Dekalog, prawo naturalne, i Prawo
Boże. Jednak ideolodzy neomarksizmu zadbali o to, żeby etyką nazwać
para-etykę, którą Peeters rozeznała – że jest wprowadzana na całym
globie i jest to „nowa globalna etyka”. Jest ona wyzwaniem, bo jest
etyką zsekularyzowanego Zachodu, laicką – transformującą style życia. W
tak pojmowanej etyce człowiek sumienia ukształtowanego na prawie
naturalnym jest kompletnym nieporozumieniem, fundamentalistą,
ciemnogrodem...
Kiedy i w jaki sposób Marguerite Peeters udało się to zdemaskować?
- W latach 90. XX w. uczestniczyła ona jako dziennikarka w konferencjach
ONZ. Peeters badając ich dokumenty, stwierdziła, że taka anty-etyka
istnieje i że dołączony jest do niej jej język – są to tzw. konstrukty.
Pomyślane są one tak, żeby miejsce etyki ugruntowanej w prawie
naturalnym zajęła nowa globalna etyka, w której gender, prawa seksualne i
reprodukcyjne z aborcją, antykoncepcją, in vitro, eutanazją, prawo do
niedyskryminacji ze względu na orientację seksualną (i nie tylko),
jakość życia były osnową tzw. równości i swoiście pomyślanego dobrobytu
dla wszystkich. Obecnie w 17. celach zrównoważonego rozwoju programują
przekształcenie świata – wstępnie do 2030 r., potem do 2050 w duchu tzw.
nowej etyki.
Czyli jeśli społeczeństwo nie obudzi się i natychmiast
stanowczo nie zareaguje za kilka lat będzie jeszcze gorzej... Co na to
Kościół katolicki?
- Jan Paweł II jako filozof i etyk widział co się dzieje w dziedzinie
praw człowieka. Wiedział, że ich sens jest przeinaczany – redefiniowany.
Kapłan i doktor medycyny z którym przeprowadziłam wywiad tak
charakteryzował dekadę lat 90., kiedy to miały miejsce odpowiedzialne za
wdrażanie tej ideologii konferencje ONZ-etowskie: „Przez 10 lat byłem urzędnikiem przy Papieskiej Radzie ds. Rodziny,
której przewodniczył Jego Eminencja Kardynał Alfonso Lopez Trujillo.
Podczas tych 10 lat, od 1993 do 2003 r., widzieliśmy instytucję rodziny
permanentnie atakowaną w krajach zachodnich oraz na poziomie instytucji
międzynarodowych, takich jak UNFPA (Fundusz Ludnościowy Narodów
Zjednoczonych). Szczyt ataku miał miejsce w 1994 roku, trwał właśnie
Międzynarodowy Rok Rodziny zorganizowany przez ONZ, który miał być
ukoronowany Kairską Konferencją na rzecz Ludności i Rozwoju i deklaracją
zaprojektowaną na rzecz „Prawa do aborcji”. Ten manewr UNFPA został
udaremniony przez nieprzewidziany alians między Stolicą Apostolską i
krajami muzułmańskimi. W tamtej epoce opublikowano słynną książkę
„Rodzina niepewna” (La Famille incertaine) Luis'a Roussele'a (1989), w
której autor poddawał w wątpliwość ważność tradycyjnej rodziny, dzisiaj.
W Papieskiej Radzie ds. Rodziny byliśmy również skonfrontowani z
kwestią małżeństw homoseksualnych, z pierwszymi ich próbami we Francji
(PACS). W tym czasie Papieska Rada ds. Rodziny wydała pewną ilość
dokumentów, dotyczących w szczególności edukacji seksualnej w rodzinie,
przygotowania do małżeństwa, i „couple de fait” (faktycznych,
nieformalnych par). Święty Jan Paweł II ofiarował nam w 1994 roku swój
„List do Rodzin”, w którym podkreślał aktualną opozycję między
„cywilizacją życia” i „cywilizacją śmierci”.
Po 10 latach, które upływają od momentu mojego spotkania Marguerite
Peeters, mogę powiedzieć, że tak jak Jan Paweł II ostrzegając przed
cywilizacją śmierci miał świadomość tego, co się dzieje na gruncie
„majstrowania” przy prawach człowieka, tak teraz, wyzwanie o którym
pisze Marguerite Peeters jest potężniejsze, bo – zdaje się, że potocznie
rozumiejąc zrównoważony rozwój, papież Franciszek w Encyklice Laudato
Si użył tego sformułowania, które – tymczasem – ideolodzy odpowiedzialni
za jego 'ukucie' rozumieją kompletnie inaczej. Dowodem na to jest inne
rozumienie człowieka, niekatolickie, ideologiczne (jw).
Jest więc źle. Ale jak Pani widzi, są ludzie na świecie, którzy
badają te sprawy, są odważni i mają rozeznanie nowego socjalizmu – nowej
światowej polityki. Ta nowa globalna etyka podporządkowuje rządom
światowej mniejszości – większość. Te zasady – rzekomo etyczne –
włączane są jako standard światowy. Odsyłam do zasad etycznych
zamieszczonych na stronach internetowych Compact Global Network Poland.
Przejdźmy dalej. Wiemy już, że szkoła frankfurcka jest
miejscem, w którym zrodziła się ideologia nowej lewicy, a ONZ globalną
instytucją, która doprowadziła świat do przyjęcia założeń tejże
ideologii. Ale przecież za tym wszystkim stoją konkretne nazwiska, grupy
interesów, cały szereg większych i mniejszych organizacji, i wreszcie –
mniej lub bardziej świadomi – propagatorzy tych antyludzkich projektów.
Kim oni są?
- Peeters tak o tym mówi: „Dziś na kluczowych pozycjach, stanowiskach w
Narodach Zjednoczonych, a także agendach ONZ, różnych fundacjach,
uczelniach, organizacjach, które są związane z ONZ, zwykle są radykalne
feministki i działacze ruchu LGBT, czyli – szczególnie – lesbijki i
geje. Ci ludzie w centralnych pozycjach ONZ decydują do czego będzie się
zmierzać, co się będzie dziać. Można powiedzieć, że w ten sposób „rządy
zgadzają się, aby były rządzone przez rewolucjonistów gender”. O tej
rewolucji decydują owe mniejszości, które sterują bierną, nie wiedzącą,
co się dzieje większością” [1]
W lipcu 1989 r. nagradzany ideolog komunizmu Adam Schaff w wywiadzie
dla TVP informuje: „Mam tę przyjemność, że jakby przewidująco
współtworzyłem, czy nawet zainicjowałem, taki wielki ruch międzynarodowy
– „Socjalizm przyszłości” – na Zachodzie – który zajmuje się sprawą
nowej formy socjalizmu, która przyjdzie. Socjalizm jako taki na pewno
nie zginie, natomiast jak będzie wyglądał, [...] jak powinno być: otóż
zajmujemy się tym jak to powinno być. Są ludzie na świecie […], którzy
przygotowują się do tego nowego okresu, który przyjdzie na fali nowej
rewolucji przemysłowej w najbliższym czasie 10-20 lat, i przygotowują
ten nowy socjalizm […]. Jakiś socjalizm będzie”.
Z kolei ks. prof. Tadeusz Guz mówi, że już w latach 20-30 XX wieku grupa
intelektualistów ze wszystkich kontynentów była niezadowolona z Marksa i
Lenina. To są właśnie przedstawiciele wspomnianej szkoły frankfurckiej.
Wśród nich takie postacie jak: Max Horkheimer, Theodor Wiesengrund
Adorno, Franz Pollok, bracia Marcuse, Lindenthal i wielu innych.
Spotkali się oni we Frankfurcie nad Menem i doszli do wniosku, że
zarówno Lenin jak i Marks są zbyt mało radykalni.
Jak to możliwe?
- Otóż, jak wyjaśnił ks. Guz, ten stary komunizm polegał na istotowym
paktowaniu ze złem. W ideologii marksistowko-leninowskiej zło jest
najlepszym partnerem dla dobra. A zatem, ideologia komunistyczna
zakłada, że w wymiarze porządku działania człowieka jako istoty rozumnej
i wolnej, mamy do czynienia z partnerstwem. Dobro ma partnera jakim
jest zło [2]. Tymczasem przedstawiciele szkoły frankfurckiej potępili
ten stary komunizm, bo tam prawda jest jeszcze partnerem dla kłamstwa.
Istota neoleninizmu i neomarksizmu – do którego nawiązywał Adam Schaff
(a za nim Zygmunt Bauman, Derrida, Foucould, Cohn Bendit, Joschka
Fischer, czy Adam Michnik) – polega bowiem na tym, że zło nie może mieć
żadnego partnera. W założeniach ideologii nowej lewicy stawia się tylko
na kłamstwo!
Reasumując, według nowej lewicy starzy leniniści i marksiści
popełnili błąd, ponieważ zatrzymali na pewnym etapie bieg rewolucji,
mówiąc: „W państwie komunistycznym będzie kres rewolucji, czyli przelewu
krwi”. Tymczasem – jak wyjaśnia ks. prof. Tadeusz Guz – nowa rewolucja
stawia tylko na kłamstwo i tylko na zło, bo tylko wtedy można
przeprowadzić permanentną rewolucję całego globu. Stąd, w nowej lewicy
trzeba zanegować byt, który nazywa się człowiekiem. Co więcej, w nowej
lewicy nie może być mowy nie tylko o człowieku, ale w ogóle o
jakimkolwiek bycie. Po raz pierwszy w dziejach filozofii i nauki (i w
ogóle w dziejach myśli ludzkiej) ktoś wpadł na pomysł, żeby z negacji
jako negacji wyprowadzać rzeczywistość – i dlatego trzeba wszystko
zanegować. [3]
W obliczu tych wszystkich przerażających faktotów, które
odkrył ks. prof. Tadeusz Guz, zdumiało mnie pewne zjawisko. Otóż przed
kilkoma laty brałam udział w konferencji prasowej z udziałem prof.
Marguerite A. Peeters. Spotkanie poświęcone było problematyce związanej z
nową etyką globalną. Jeden z dziennikarzy zapytał jakie państwa
najmocniej opierają się rewolucji kulturowej. Peeters odpowiedziała, że
niektóre państwa afrykańskie i... kraje Europy Środkowo-Wschodniej,
czyli postkomunistyczne. To niesamowite – tam gdzie ten stary komunizm
trwał najdłużej, tam najtrudniej przeniknąć ideologii nowej lewicy. Czy
ma Pani jakiś pomysł, aby wyjaśnić ten fenomen?
- Tak, dlatego że podczas gdy w krajach Bloku Sowieckiego były jeszcze
zasady piękna, prawdy, dobra – jak to wyżej powiedziano – oczywiście
jako partnerzy dla zła, brzydoty, kłamstwa, ale były jeszcze... To
tymczasem Zachód był już od dziesięcioleci spenetrowany intelektualnie
przez frankfurtczyków. Od lat 30. XX w., kiedy gro z nich emigrowało z
Niemiec do Ameryki, i tam oddziaływali na uniwersytetach... Stąd, cała
fabryka Hollywood, która jest narzędziem nowej lewicy w narzucaniu
stylów życia przemodelowujących samoświadomość – tzn. X muza i lansowana
przez nią kontr-kultura jest narzędziem lewicy w świadomym „dobijaniu”
świata i myślenia realistycznego. Stary marksizm wyprowadzał wszystko z
materii i do niej prowadził, neomarksizm wyprowadza wszystko z chaosu,
nicości i do nich prowadzi. Jej propagandystami w Polsce byli np.
wspomniany Adam Schaff i Zygmunt Baumann.
Na ile zdążyli oni zaszkodzić Polsce?
- To, że Schaff i Baumann wyemigrowali w pewnym momencie z PRL, nie
zmienia faktu, że studenci Polski Ludowej studiowali neomarksistów jak
instrukcję obsługi młynka do kawy. Jednocześnie na uniwersytetach świata
Zachodu kształtowały się nowe kadry rewolucjonistów. Szybko po 89 r.,
bo w 1997 r. np. J. Derrida – ideolog dekonstrukcji otrzymuje doktorat
honoris causa na Uniwersytecie Śląskim. I dziś, to oni – neomarksiści –
decydują o dekonstrukcji prawa naturalnego i świata realnego wraz z
człowiekiem jako dzieckiem i obrazem Trójjedynego Boga – Miłość. W Jego
miejsce ideolodzy nienawiści wprowadzają kult „Matki Ziemi” (Święto
Ziemi ONZ wprowadził w 19971 r. Święto Matki Ziemi w 2010 r.). Na
pytanie dlaczego to robią łatwiej jest odpowiedzieć, niż przyjąć do
wiadomości, że są ludzie, którzy świadomie – „zamykają świat”.
Czy wobec zaistniałej sytuacji znalazły się jakieś środowiska, które głośno o tym mówią i stawiają opór?
- Myślę, że i ludzie mediów i ludzie nauki, i ludzie polityki – do
których dotarły prace Peeters (a dotarły do b. wielu i tzw. znanych),
mają zbyt mało pokory i nawet nie chcą się zmierzyć z prawdą. Wolą
działać w tym co jest. Używają sformułowań, których istoty nie rozumieją
– tzn. ideologicznego „nośnika”, który za nimi stoi. Odpowiedzą za to
przed Bogiem, bo mają dostęp do analityków najmocniejszych
merytorycznie, tj. Peeters i Guza, którzy jako młodzi ludzie podjęli się
wyjątkowej pracy nad rozpracowaniem zagadnień, które okazały się
kluczowe w zrozumieniu rządzącej światem ideologii. Twierdzę, że bez
światła Ducha Świętego nie byłoby to możliwe, co oznacza, że wypełniają
misję powierzoną im przez samego Boga.
Dziś ta ideologia występuje pod hasłem konceptu „zrównoważony
rozwój”. Krytycznie w Polsce – ze zrównoważonym rozwojem rozprawiałam
się na łamach „Naszego Dziennika”, inni na stronach Polonii Christiana i
portalu Prawy.pl Wierzę, że Pan Bóg ocali świat nie dlatego, że jest
jakieś wielkie środowisko, ale dlatego jest kilka osób, które będą
głosić prawdę.
Czy obecne władze w Polsce (chodzi o PiS) biorą udział w realizowaniu wytycznych szkoły frankfurckiej?
- Według mnie tak, bo podpisują się pod 17. celami zrównoważonego rozwoju.
Jakiś przykład?
- Brak pełnej ochrony życia w Polsce pokrywa się z celem 3 i 4 „Celów
zrównoważonego rozwoju na lata 2015-30” ONZ, które mówią o tzw. prawach
seksualnych i reprodukcyjnych, co dosłownie oznacza swobodny dostęp do
antykoncepcji, środków wczesnoporonnych, aborcji, edukacji seksualnej w
ramach tzw. edukacji globalnej dla zrównoważonego rozwoju. Konkursy na
edukację globalną zostały ogłoszone przez Ministerstwo spraw
Zagranicznych (Departament Rozwoju) w latach 2015 i 2016. Chodzi o
formowanie człowieka tułacza, bez tożsamości podążającego za pracą,
której oferta jest skupiona w rękach nielicznej grupy oligarchów
finansowych, którzy nie są zainteresowani edukacją klasyczną do prawdy,
bo potrzebne im mrówki pracownice, których liczbę redukują.
Gender nadal jest prowadzone w szkołach i przedszkolach. Pani Jolanta
Dobrzyńska zasiadająca w radzie Prezydenta Andrzeja Dudy miała w Klubie
Ronina wykład na ten temat, który jest zamieszczony w internecie. Sam
zrównoważony rozwój holowany jest przez osobę Jeffreya Sachsa, który
„dbał” o kształt polskiej transformacji.
Na łamach naszego pisma kierujemy się wartościami
konserwatywnymi. Nie jesteśmy zwolennikami rewolucji ani nie podżegamy
do obalania legalnej władzy. W jaki zatem sposób, świadomi tego o czym
Pani mówi Polacy powinni reagować na poczynania władzy?
- Poznać myśl ks. prof. Tadeusza Guza i M. A. Peeters. Ich publikacje i
wystąpienie są dostępne w internecie. Potrzeba trochę wysiłku.
Twierdzę, że jeśli ja zrozumiałam te sprawy – to każdy może. Wierzę w
siłę osobistych spotkań, rozmów, w których można innych uświadamiać. Ja
to robię i są rezultaty. Potrzeba modlitwy o światło Ducha św. i
aktywności – jakiej – to już każdy ma swoje rozmowy z Bogiem. On i
Święci bardzo inspirują. Oni nam pomogą. Jestem pewna. Bóg łączy ludzi. I
swoje sprawy przeprowadzi. Będą trudności, pomówienia, ośmieszanie.
Trzeba się z tym zmierzyć. To walka duchowa. Maryja zmiażdży głowę węża –
czyli horyzontalny, bezbożny „intelekt”, którego właściciel małpuje
Trójjedynego Boga. Ale Bóg jest większy. A człowiek w służbie Boga, Jego
Chwały – otrzyma potrzebne łaski.
Dziękuję za rozmowę.
Aldona Ciborowska jest doktorem nauk prawnych i publicystką „Naszego Dziennika”
Wywiad ukazał się w tygodniku Myśl Polska, nr 29-30 (16-23.07.2017)
[1] [Por. YouTube: Marguerite Peeters – „Obywatel i człowiek – bunt i pojednanie”].
[2] Aby to zobrazować, ks. prof. Tadeusz Guz nawiązał się do czasów
antycznych, a konkretnie do mitologii. Mieliśmy wtedy do czynienia z
mitycznym partnerstwem - dobra i zła, prawdy i kłamstwa, piękna i
brzydoty, prawa i bezprawia, sprawiedliwości i niesprawiedliwości. I to
wszystko załamało się na metafizyce greckiej, gdzie mamy początki nauki.
Na metafizyce roztrzaskało się partnerstwo dobra ze złem, ale ideologia
komunistyczna do tego powróciła.
[3] [Na podst. wykładu, YouTube: Spotkanie z ks. prof. Tadeuszem Guzem w Amicusie 4.01.2013. Część I]
Zadziwiająca w tym artykule jest uzurpacja dotycząca pierwszeństwa doznanego olśnienia, przypisywana w tym przypadku dwóm konkretnym osobom.
OdpowiedzUsuńProszę zejść na ziemię.
Ową próbę wyważenia otwartych drzwi można przeprowadzić prościej i bardziej zrozumiale dla statystycznego odbiorcy, darując sobie pionierstwo owego zadania.
Podstawy do zreformowania marksizmu dał kaleki komunista Antonio Gramsci i nie kto inny jak on uczynił to najlepiej. Szkoła frankfurcka w tym przypadku nie wymyśliła prochu, podjęła ideologiczny trop wprowadzając w ruch owe śmiertelne dla cywilizacji pomysły.Wystarczy zapoznać się z programem w/w kaleki "marsz przez instytucje" i wszystko staje się o wiele bardziej jasne i przejrzyste.
Mnogość słów nie wzmacnia argumentacji lecz ją osłabia.
Szanuję i cenię autorkę powyższego artykułu, dlatego moje uwagi adresuję z życzliwością.
Zbigniew Ziemiański