z Fatemeh Hamedi, attaché ambasady Iranu |
Celem spotkania z przedstawicielami polskich mediów była wymiana poglądów na zaistniałą sytuację w stosunkach dwustronnych, w związku z organizowaną w Warszawie (13-14 lutego) konferencją bliskowschodnią, której rzeczywistym organizatorem był Waszyngton.
Przypominam, 11 stycznia br. sekretarz stanu USA Mike Pompeo zapowiedział, że Stany Zjednoczone zorganizują w Polsce międzynarodowy szczyt poświęcony sytuacji na Bliskim Wschodzie, w tym – w szczególności – roli, jaką pełni w Regionie Iran. Chwilę później media obiegła informacja, że Biały Dom poprosił Pentagon o przygotowanie planów ataku na Iran. Kiedy rozpętała się medialna burza, strona polska robiła dobrą minę do złej gry, zapewniając wszem wobec, że konferencja ma pokojowy charakter, nie jest wymierzona przeciwko Iranowi, a celem wydarzenia jest rozwiązywanie problemów.
Podczas spotkania z dziennikarzami (6 lutego) Kermanshahi ocenił, że jest wprost przeciwnie. Zdaniem irańskiego dyplomaty nie może być mowy o rozwiązywaniu jakichkolwiek problemów i trudności na Bliskim Wschodzie, skoro organizatorzy konferencji nie zaprosili niektórych krajów z Regionu, w tym Iranu. „Decyzję Polski o współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w tej kwestii i podjęcia się roli gospodarza takiej konferencji uważamy za decyzję niesłuszną i nie do przyjęcia; uznajemy to za kroki, które idą wbrew nurtowi, który reprezentuje i głosi Unia Europejska” – zaznaczył irański dyplomata.
Perska wyrozumiałość
Paradoksalnie, w tych trudnych i niezwykle kłopotliwych okolicznościach, pocieszające wydały się być te słowa ambasadora, z których jasno wynikało, że Iran – mimo wszystko – nie przekreśla(ł) [wtedy jeszcze] dobrych relacji z Polską. Dyplomata zauważył, że podczas spotkań z niektórymi przedstawicielami polskich władz, dali oni mu do zrozumienia, iż nie są zadowoleni z zaistniałej sytuacji. „Mimochodem i nieoficjalnie, można było wyczuć w ich wypowiedziach, że nie zgadzają się z tą konferencją” – wyjawił irański dyplomata.
Co ciekawe, ambasador Iranu powiedział polskim dziennikarzom, że ma świadomość tego, iż Polska mogła znaleźć się pod presją i zostać zmuszona do przyjęcia roli gospodarza kontrowersyjnej konferencji. Kermanshahi wyraził jednocześnie nadzieję, że przedstawiciele polskich władz „będą w stanie tak pokierować przebiegiem konferencji, aby jej rezultat nie był wymierzony w Iran”. Wówczas, zdaniem dyplomaty, konferencja nie zaszkodziłaby stosunkom pomiędzy Iranem a Polską.
Jako że słowa ambasadora Iranu natychmiast przedostały się do mediów, naiwnie pomyślałam, że polski rząd potraktuje je jednak poważnie i dołoży wszelkich starań, aby nie zaprzepaścić przyjaźni z krajem, który zawsze był Polsce życzliwy. Nutką optymizmu zawiało również podczas przyjęcia z okazji jubileuszu 40. rocznicy zwycięstwa Islamskiej Rewolucji w Iranie, wydanego przez ambasadora Iranu w Warszawie [przyjęcie miało miejsce 8 lutego br., zaś święto narodowe Iranu upamiętniające przemiany w tym kraju przypada 11 lutego]. Na bankiecie dało się zauważyć obecność przedstawicieli polskich władz – co prawda niższych rangą, ale zawsze coś. Pomyślałam: Uff, może nie będzie aż tak źle...
Niestety, resztki nadziei spełzły na niczym. Konferencja bliskowschodnia w Warszawie ziściła najgorsze koszmary. Polska przegrała z kretesem. „Sojusznicy” (USA, Izrael) pokazali przed całym światem, że jesteśmy jedynie popychadłem do bicia po mordzie. „Rywal” naszych „sojuszników” (Rosja) udowodnił, że polscy dyplomacji mogą co najwyżej pucować buty swoim rosyjskim odpowiednikom. I wreszcie, zdradziliśmy oddanego przyjaciela (Iran), biorąc udział w międzynarodowym spisku bezwzględnych agresorów.
Splunęli nam w twarz
Lista kompromitacji i upokorzeń jest długa, a miejsce w gazecie ograniczone – dlatego będzie pokrótce. Szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo podczas swojego przemówienia zwrócił się do polskiego rządu, by ten przyspieszył prace nad ustawą, dzięki której amerykańscy obywatele żydowskiego pochodzenia będą mogli otrzymać od Polski odszkodowania za mienie stracone podczas Holokaustu.
Oliwy do ognia dolała amerykańska dziennikarka stacji telewizyjnej NBC. W relacji z Warszawy Andrea Mitchell stwierdziła, że powstańcy w Getcie Warszawskim w 1943 r. walczyli przeciwko „polskiemu i nazistowskiemu reżimowi”.
Czarę goryczy przelały doniesienia izraelskich mediów „The Jerusalem Post” i „Haarec”, według których premier Izraela Benjamin Netanjahu miał powiedzieć w Warszawie, że naród polski współpracował z nazistowskim reżimem w zabijaniu Żydów w ramach Holokaustu. Na nic zdały się „tłumaczenia” izraelskiej ambasady, że to jednak w sumie był fake news. Cel został osiągnięty. Po raz enty w świat poszedł przekaz, w którym Polaków ukazano jako potwornych zbrodniarzy.
Z użyciem podobnych mechanizmów Amerykanie wespół z Żydami usiłują kłamliwie przedstawiać Iran. Podczas konferencji w Warszawie wiceprezydent USA Mike Pence powiedział, że „Irański reżim otwarcie nawołuje do kolejnego Holocaustu”. Amerykański polityk wprost oskarżył Iran o finansowanie i wspieranie radykalnego islamskiego terroryzmu. Po czym dodał, że „USA użyją pełnej siły militarnej, żeby zmieść terroryzm islamski z powierzchni ziemi”. Tymi słowami zastępca Donalda Trumpa potwierdził liczne obawy, że konferencja w Warszawie została zwołana w celu rozpoczęcia przygotowań do wszczęcia napastniczej wojny na Iran.
Sytuację – z warszawską konferencją w tle – natychmiast wykorzystał prezydent Rosji, który w tym samym terminie zaprosił do Soczi prezydentów Iranu i Turcji. Podczas trójstronnego szczytu Władimir Putin, Hasan Rouhani i Tayyip Erdogan naradzali się, jak wyzwolić Syrię od terrorystów działających pod różnym szyldem. Kolejny już raz, rosyjska dyplomacja wykazała, że nie ma sobie równych.
Odkopać prawdę!
Podczas konferencji bliskowschodniej w Warszawie, aroganckie mocarstwo zza Oceanu (działające z podszeptu Izraela) bezkarnie preparowało kłamstwa na temat Polski i Iranu, używając przy tym „magicznego” słowa Holocaust. Czytelnikom „Myśli Polskiej” nie muszę przypominać, że to właśnie Polacy zostali najliczniej wyróżnieni medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata za ratowanie Żydów podczas II wojny światowej. Tymczasem polskojęzyczny rząd nie stanął na wysokości zadania. Nie było stanowczego basta i bezkompromisowego bronienia prawdy o narodzie polskim oraz dbania o jego dobre imię.
A jak broni się Iran, jakże często oskarżany o wspieranie terroryzmu? Wystarczy wspomnieć fragment przemówienia irańskiego ambasadora w Polsce, podczas niedawnego przyjęcia z okazji święta narodowego Iranu. Masoud Edrisi Kermanshahi, podpierając się konkretnymi przykładami, podkreślił zasługi Iranu w zwalczaniu terroryzmu międzynarodowego. Dyplomata zaznaczył, że skuteczna pomoc sąsiadom w likwidowaniu tzw. Państwa Islamskiego (ISIS/ISIL/Daesh) jednocześnie opiera się na przestrzeganiu zasad prawa międzynarodowego, wzajemnej współpracy i wzajemnych korzyści. Ambasador wykazał ponadto, że to właśnie jego kraj tworzy pokój i stabilizację w Regionie. Zdecydowanym głosem nazwał kłamstwem wszelkie próby przedstawiania Iranu jako czynnika destabilizującego na Bliskim Wschodzie.
Pamięcią sięgam do 2014 roku, kiedy ówczesny ambasador Iranu w Polsce udzielił mi wywiadu, podczas którego subtelnie nakreślił różnicę między naszymi krajami. J.E. Ramin Mehmanparast powiedział wtedy, że „niektóre z państw, czy rządów mają takie odczucie, że jeżeli będą chciały głosić swoje niezależne poglądy na forum międzynarodowym, to będą poddawane presji i często z tego rezygnują”. Zdaniem irańskiego dyplomaty wpływają na to różne czynniki. „Niektóre państwa – np. z powodów finansowych, ewentualnie różnych innych okoliczności – mogą nie chcieć mówić swoim własnym głosem, bo obawiają się reakcji dużych mocarstw” – wyjaśnił.
Mój rozmówca podkreślił, że akurat jego kraj wybrał mówienie tego, co leży mu na sercu, czyli prawdy. Mehmanparast dodał, że Iran przyjął oraz zaakceptował wszelkie konsekwencje z tym związane. „Każdy człowiek jest bowiem gotów znosić te wszystkie problemy i trudności, pod warunkiem, iż jest świadomy tego, że ma do spełnienia ważne zadanie, a do wygrania wielką sprawę i może w ten sposób służyć całej ludzkości” – skwitował irański dyplomata.
Pozostaje mi dodać i przypomnieć, że Cyprian Kamil Norwid uważał, iż Ojczyzna – to wielki zbiorowy obowiązek! Czy Polacy wreszcie się obudzą i pójdą za głosem Poety? Wybór należy do nas – odzyskać Polskę dla Polaków lub pozostać poddanymi Rzeczypospolitej Zhańbionej...
Agnieszka Piwar
Myśl Polska, nr 9-10 (24.02-3.03.2019)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz