Na przełomie października i listopada posłowie Kukiz'15 –
Paweł Skutecki i Andrzej Kobylarz – udali się z misją
społeczno-gospodarczą do Libanu i Syrii, gdzie spotkali się z
najważniejszymi przedstawicielami tych państw. Towarzyszyli im
biznesmeni i eksperci zrzeszeni przy Polsko-Arabskim Klubie
Społeczno-Gospodarczym, wspierający aktywność zespołu i grup
parlamentarnych.
Członkowie delegacji – będącej oddolną inicjatywą niedotowaną z
budżetu państwa – dali przykład jak skutecznie prowadzić dyplomację
publiczną, odwalając tym samym kawał dobrej roboty za rządzących. Po
powrocie do kraju – zamiast oczywistego: dziękuję! – za pośrednictwem
mediów wylano na nich tony ścieków.
Co szczególnie szokuje, oliwy do ognia dolali niektórzy klubowi
koledzy. Zamieszanie wokół bliskowschodniej wyprawy i towarzysząca temu
nagonka urosły do rangi symbolu. Wyłonił się nam (nie po raz pierwszy
zresztą) smutny obraz opłakanej kondycji państwa polskiego, jako państwa
absolutnie niepoważnego (o braku niepodległości nie wspominając), gdzie
– z obawy przed krzywym spojrzeniem panów z Waszyngtonu i Tel Awiwu? –
Polak Polakowi prewencyjnie wbija nóż w plecy.
Nie jestem psychiatrą, by snuć domysły co siedzi w głowie takiego posła Tomasza Rzymkowskiego
(Kukiz'15), który niczym poparzony pośpiesznie poleciał do Telewizji
Republika, by na antenie tejże, bez wahania potępić kolegów z sejmowej
ławy. Czy kierowała nim zwykła zazdrość podszyta kompleksami? Tego nie
wiem. Wiem jedno, że bezmyślnie (?) powtórzył serwowaną od lat
propagandę na temat Baszszara Al-Asada, którego przedstawia się jako
krwawego przywódcę mordującego bezbronnych cywili swojego kraju.
To właśnie spotkanie z prezydentem Syrii stało się pretekstem do masowego potępienia i obrażania polskiej delegacji. Lider PO Grzegorz Schetyna,
a zarazem przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych,
zdecydowanie negatywnie ocenił zachowanie polskich posłów. Zdaniem
Schetyny spotkanie z Asadem „szkodzi obrazowi polskiego parlamentu; tego
nie można zaakceptować i nie można na takie zachowania przyzwalać”.
Oblany egzamin z logiki
W każdym szanującym się i niepodległym państwie, wyczyn grupy Polaków
pod wodzą Skuteckiego spotkałby się z podziwem i gratulacjami. Każdy
realnie myślący człowiek wie, jak niebywałym sukcesem jest oddolne
zorganizowanie wyprawy (za bilety sfinansowane z własnej kieszeni),
która kończy się pokojowym wejściem na Bliski Wschód. Bo jak inaczej
spuentować spotkania skromnej delegacji – niebędącej przecież rządową – z
przedstawicielami najwyższych szczebli państwowych?
Tymczasem starania i rozmach wspomnianej grupy spotkały się falą
krytyki w polskojęzycznych mediach (zaś w internetowych dyskusjach
zwykłych ludzi – wprost przeciwnie). W przestrzeni medialnej określono
ich działania jako wielki skandal (fakt.pl: „Skandal! Posłowie
pojechali do prezydenta-zbrodniarza”; niezalezna.pl: „Poseł Kukiz’15
odwiedził mordercę Asada...”; natemat.pl: „(...) polski poseł podał rękę
zbrodniarzowi”, itp, itd.). Wszystko dlatego, że panuje u nas
powszechna akceptacja (odgórny nakaz?) na powielanie propagandowej
narracji stygmatyzującej prezydenta Syrii jako zbrodniarza dokonującego
rzezi na własnym narodzie.
Najczęściej powtarzanymi oskarżeniami pod adresem syryjskiego
przywódcy, są te o rzekomych atakach chemicznych na syryjskich
obywateli. Darmo szukać (z wyjątkiem nielicznych jednostek) głosów,
które nakłaniają do zadawania pytań i domagających się przedstawienia
rzetelnych dowodów. Wystarczy wspomnieć wydarzenia z 4 kwietnia 2017
roku, do których miało dojść w syryjskim mieście Chan Szajchun w
kontrolowanej wówczas przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym
zachodzie kraju.
Na trzy cztery, media głównego nurtu rozpowszechniały nagrania
przedstawiające dziesiątki ofiar – głównie dzieci – chemicznego ataku
syryjskiej armii. Materiały wideo (które obiegły świat) udostępniła
organizacja Białe Hełmy (formacja obrony cywilnej, działająca od 2013
roku w kontrolowanej przez rebeliantów części Syrii). Bez stawiania
oczywistych pytań (np.: Po co Asad miałby zabijać dzieci własnego
narodu? Jaki miałby mieć w tym interes?) światowa opinia publiczna
przyjęła jedyną słuszną wersję wydarzeń. W ten oto sposób
Pentagon miał gotowy pretekst do zrzucenia bomb na bazę syryjskich sił
powietrznych Szajrat (skąd – według Amerykanów – Syryjczycy mieli
dokonać ataku). Operację militarną przeprowadzoną przez
amerykańskie siły zbrojne w Syrii natychmiast poprał polski rząd oraz
prezydent Andrzej Duda, który – choć z wykształcenia jest prawnikiem –
uznał Asada za winnego, nie przedstawiając jednego dowodu na jego winę.
Tymczasem dowód, a właściwie jego brak, znajduje się na wspomnianych
nagraniach, które obiegły świat. Niestety nie zauważyłam, żeby
dziennikarze, komentatorzy, politycy – z prezydentem Polski włącznie –
włączyli myślenie po ich obejrzeniu. Gdyby tak było, to w mgnieniu oka
zauważyliby, że na nagraniach mamy do czynienia z prymitywną
mistyfikacją. A wystarczyło zajrzeć do podręcznika/encyklopedii i
przeczytać podstawowe informacje na temat działania sarinu – gazu,
którego miały rzekomo użyć siły Asada.
Zatrucie sarinem powoduje następujące objawy: konwulsje, spazmy,
niekontrolowaną defekację, ślinotok, nadmierne pocenie się, ciężkie bóle
i nasilające się poczucie strachu. Tymczasem symptomy, jakie możemy
zaobserwować u ofiar rzekomego ataku chemicznego w mieście Chan
Szajchun, kompletnie temu zaprzeczają. Ofiary leżą w naturalnych pozach,
nie są zgięte w pół z bólu; dzieci (które jeszcze żyją) mają ciężki
oddech, lecz zachowują się spokojnie, nie krzyczą i nie płaczą. Ich
ubrania i bielizna są czyste. Co znamienne, zdaniem przedstawicieli
towarzystwa badawczego „Szwedzcy Lekarze za Prawami Człowieka” (ang.
Swedish Doctors for Human Rights, SWEDHR) dzieci obecne w materiale
filmowym wyglądają na będące pod wpływem środków narkotykowych, nie zaś
broni chemicznej.
Oczywiście wątpliwości do co autentyczności nagrań jest znacznie
więcej. Wystarczy wspomnieć, że po ataku przy użyciu sarinu śmierć
następuje w ciągu 15 minut. Dzieci pod wpływem chemicznych środków
rażenia umierają szybciej z uwagi na swoją niewielką wagę. Tymczasem
film ukazuje coś zupełnie odwrotnego: dorośli mężczyźni są już martwi, a
małe dzieci wciąż żyją.
Co więcej, śmiertelne stężenie sarinu utrzymuje się w miejscu użycia
gazu przez cały dzień. Tymczasem obecni na nagraniach „ratownicy
medyczni” pracują przy ofiarach bez jakichkolwiek środków
zabezpieczających; widoczny na jednym z ujęć operator ma odsłonięte
dłonie, tj. nie założył nawet rękawiczek ochronnych; zaś dziennikarze
używają zaledwie prymitywnych masek. Jakim cudem wspomniane towarzystwo
jest widoczne na późniejszych nagraniach, gdzie widzimy ich żywych i bez
najmniejszych symptomów otrucia gazem? Nie zauważyłam, aby w mediach
głównego nurtu ktokolwiek o to zapytał.
Oczywiście podobnych akcji było znacznie więcej. Oskarżenia pod
adresem Asada pojawiają się co najmniej od 2011 roku, czyli od początku
wojny w Syrii i są stałym elementem gry. Skomplikowaną sytuację
skomentował w rozmowie z „Myślą Polską” Jaromir Łatuszyński,
specjalista w obszarze dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego, a
zarazem ekspert w obszarze problematyki terroryzmu międzynarodowego,
który towarzyszył Suteckiemu i Kobylarzowi w ich ostatniej podróży na
Bliski Wschód. Łatuszyński powiedział, że „w warunkach wojny ciężko jest wiarygodnie określić kto konkretnie stoi za atakiem”.
Przedstawiciel Fundacji Dialogu Kultur i Religii ICAR zaznaczył, że w
takich sytuacjach należy zawsze rozpatrywać różne scenariusze. „Nawet
jeśli pojawią się dowody, że za użycie broni odpowiedzialny jest X, to
nie wiemy, czy nie działał on na zlecenie Y, któremu z kolei obiecał coś
Z za przeprowadzenie dajmy na to prowokacji” – wyjaśnił rozmówca „Myśli
Polskiej”.
Przy czym zwrócił uwagę, że tych wariantów i konfiguracji jest bardzo
dużo – X, Y, Z, to mogą być lokalni dowódcy, obce służby, zwykli
najemnicy, itd. „Działania false flag [pod fałszywą/obcą flagą – red.],
to kanon z repertuaru modus operandi przeróżnych służb, aktywnych w
określonych rejonach Syrii, w różnych okresach czasu eskalacji walk. Ten
kto jest pewny, że prezydent Asad odpowiada za ataki gazowe, niech
pierwszy rzuci kamieniem... I położy twarde dowody na stół” – spuentował
Łatuszyński.
Uratowali honor Polski
„Wszystkim powtarzałem jedno: dziękujemy za zatrzymanie Daesh.
Dziękujemy za ofiarę krwi syryjskich żołnierzy, którzy pokonali
samozwańcze Państwo Islamskie. (...)”. Te słowa Pawła Skuteckiego
zamieszczone na portalu społecznościowym pod zdjęciem ze spotkania z
prezydentem Syrii zacytowały ogólnopolskie media. Nawet jeśli
publikujący je dziennikarze dodawali złośliwe uwagi o
„prezydencie-zbrodniarzu”, to nic już nie zmieni faktu, że do
przestrzeni publicznej przebił się komentarz, którego treść wyraźnie
wskazuje, iż to właśnie siły rządowe Asada zwalczają organizacje
terrorystyczne, a od pokonania i powstrzymania tych terrorystów zależy
także bezpieczeństwo Europy.
Poseł Skutecki – który jest szefem parlamentarnego zespołu ds.
dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego – dodał, że jego ekipa
spotkała się ze wszystkimi, „od liderów religijnych, przez posłów
frakcji rządowej i opozycji, prezydium parlamentu, do prezydenta
Baszszara Al-Asada”. Co ciekawe, jak się okazało spotkanie z
prezydentem Syrii nie było wcześniej zaplanowane, lecz zostało Polakom
zaproponowane dopiero na miejscu. Nie muszę już chyba dodawać o jakim prestiżu takie spontaniczne zaproszenie świadczy.
Powody syryjskiej wizyty poseł Skutecki wyjaśnił na profilu
społecznościowym. „Mieliśmy dwa główne cele: sprawdzić osobiście czy
Syria rzeczywiście jest bezpieczna i może przyjąć własnych obywateli,
którzy schronili się głównie w Libanie oraz zweryfikować informacje na
temat bezpieczeństwa mniejszości religijnych w tym kraju. Mieliśmy
umówione spotkania z głowami najważniejszych dwóch grup religijnych. Jan
X – prawosławny Patriarcha – był niedawno w Polsce, jego zdaniem nie
istnieją w Syrii żadne mniejszości religijne, wszyscy obywatele są
równoprawni i nie ma najmniejszych przesłanek, by mówić o prześladowaniu
religijnym żadnej z grup.
W podobnym tonie wypowiadał się Ahmad Hassoun – Wielki Mufti Syrii.
Rozmawialiśmy także z m.in. szefem Syrian Investment Agency (p. Median
Ali Diab), szefem zrzeszenia syryjskich inżynierów i architektów (dr
Ghiyath Al Katini), ministrem przemysłu (dr Nidal Fallouh), prezydentem
Izby Handlowej Damaszku (Mohammad Ghassan al-Qallaa), marszałkiem Sejmu
(Hammouda Sabbagh) i wieloma posłami zarówno opcji rządzącej, jak i
opozycji. (...)” – zrelacjonował polski parlamentarzysta.
Oczywiście misja, której przewodniczył Paweł Skutecki dotarła także
do Libanu. Szczegółami libańskiej części wizyty poseł również podzielił
na swoim oficjalnym profilu na Facebooku: „Spotkaliśmy się z prezydentem
Michelem Aounem (chrześcijaninem) i marszałkiem Sejmu Nabihem Berrim
(szyitą). To były bardzo owocne, przyjacielskie rozmowy nie tylko o
współpracy politycznej, naukowej i kulturalnej, ale też o kooperacji w
kontekście odbudowy Syrii. Muhammad Raad, szef
ugrupowania parlamentarnego Hezbollah jest przekonany, że Polska ma
potencjał i jest mile widziana przy odbudowie regionu. Równie owocne
spotkanie odbyliśmy z premierem Libanu. Saad Hariri pozytywnie odniósł
się do naszych propozycji współpracy w sferze pozyskiwania energii z
odpadów, odbudowy transportu kolejowego w Libanie, a także wznowienia
bezpośredniego połączenia lotniczego między Warszawą a Bejrutem, nie
tylko w kontekście ruchu pielgrzymkowego.
Minister Spraw Zagranicznych Gebrane Bassil (lider Free Patriotic
Movement) jest przekonany, że na wielu płaszczyznach – zwłaszcza po
ubiegłotygodniowej rozmowie z ministrem Ardanowskim w kontekście branży
spożywczej – nasze dwa kraje mogą i powinny wzmocnić wymianę handlową.
Wiadomo co to może oznaczać dla rolników choćby z terenu Pomorza i
Kujaw... Lider jeden z największej frakcji parlamentarnej w Libanie,
szef Lebanese Forces – dr Samir Geagea – zwrócił uwagę na możliwości
współpracy polsko-libańskiej przy odbudowie Iraku. Oczywiście
spotykaliśmy się także z przedstawicielami libańskiego Sejmu i dużego
biznesu. Kulminacją wizyty w Libanie była druga już „Polska Kolacja”, w
której wzięło udział blisko stu gości – najważniejszych przedstawicieli
świata polityki, biznesu i Polonii. (...)”.
Z rozmowie z „Myślą Polską” Przemysław Skrzypek,
współorganizator wyprawy, przypomniał, że podróże do Libanu odbywały już
wcześniej. Szef Polsko-Arabskiego Klubu Społeczno-Gospodarczego
zaznaczył, że z wieloma libańskimi politykami – w tym z prezydentem –
spotkali się teraz po raz drugi. Na pytanie o ewentualne owoce tych
spotkań, Skrzypek wyjaśnił, że „udało się zaszczepić kilka projektów
gospodarczych i przenieść je na poziom konsultacji rządowych”.
Nawiązując do wizyty w Syrii rozmówca „Myśli Polskiej” nie ukrywał,
że chodziło o rozeznanie jak wygląda sytuacja na miejscu i czy jest
klimat do nawiązania ściślejszej współpracy. Okazało się, że Polacy
spotkali się tam z bardzo dobrym przyjęciem. „Syryjczycy to niesamowicie
otwarci ludzie, też liczący na naszą pomoc i wsparcie, ale nie z
pozycji proszącej, tylko partnerskiej. Powinniśmy to docenić, że jako
jeden z nielicznych krajów na świecie – i w Europie w szczególności –
mamy do Syrii otwarte drzwi. To była pierwsza wizyta przełamująca lody,
kolejna będzie na przełomie stycznia i lutego ze znacznie większym
rozmachem” – zapowiedział Skrzypek.
Odzyskać wpływy
Na łamach „Myśli Polskiej” wielokrotnie informowaliśmy o atrakcyjnych
ofertach czekających na Bliskim Wschodzie. Polacy z wielu powodów są w
tym Regionie bardzo dobrze postrzegani. Wystarczy wspomnieć
zaangażowanie polskich inżynierów w budowę tamtejszej infrastruktury w
latach 70. i 80. XX wieku. W latach PRL mieliśmy tam bardzo dobre
kontakty i wpływy. Relacjonując różne spotkania z przedstawicielami
świata arabskiego i perskiego, zauważyłam liczne wyrazy sympatii, choćby
z racji tego, że Polska nie ma kolonialnej przeszłości; zaś sami Polacy
są postrzegani jako naród, który nie traktuje innych z pogardliwą
wyższością. Uczestniczyłam m.in. w kilku konferencjach zorganizowanych w
siedzibie Ambasady Syrii w Warszawie, podczas których strona syryjska
oferowała Polakom udział w odbudowie ich kraju z korzyścią dla obu
stron.
Co znamienne, dowiedziałam się wówczas, że dla Syryjczyków duże
znaczenia ma także fakt, iż Polska – z bagażem swojej trudnej historii –
posiada cenne doświadczenie w podnoszeniu się z gruzów.
Warto zatem zauważyć, że to właśnie grupa uformowana przy pośle Pawle
Skuteckim podjęła się wyzwania, by odzyskać dla Polski utracone w III
RP wpływy na Bliskim Wschodzie. Wystarczy wspomnieć zaangażowanie Polsko-Arabskiego
Klubu Społeczno-Gospodarczego w zorganizowanie Polsko-Irackiego Forum
Biznesowo-Inwestycyjnego w Warszawie (19-20 czerwca 2018 r.).
Wydarzenie uświetnił swoją obecnością sam Minister Ropy Republiki Iraku,
któremu towarzyszył Zarząd Narodowej Komisji Inwestycyjnej oraz
członkowie irackich izb gospodarczych i delegacja kilkudziesięciu
irackich przedsiębiorców.
O ile polsko-iracka konferencja przeszła w mediach bez większego
odzewu, o tyle ostatnia wyprawa do Libanu i Syrii odbiła się szerokim
echem. Co ciekawe, Przemysław Skrzypek nie ubolewa nad medialną nagonką w
wykonaniu polityków i usłużnych im dziennikarzy. Za pośrednictwem
„Myśli Polskiej” postanowił im nawet podziękować za przejawy agresji i
krytyki. „Gdyby nie te ataki, to wizyta przeszłaby niemal
niezauważona. Szczególnie chciałem podziękować za infantylne argumenty
osób które nas atakowały. Dały nam one niesamowity oręż do walki,
pokazały jak przaśna jest polityka mainstreamu i jej linia ideologiczna.
Fantastyczne wiadomości dla nas. Ten atak świadczy, że jesteśmy na
właściwiej drodze, a przeciwnicy okazali się miałcy intelektualnie i
mają niewiele do zaoferowania, poza popkulturową papką serwowaną nam
przez zgniłe media zachodnie” – podsumował szef Polsko-Arabskiego Klubu Społeczno-Gospodarczego.
Agnieszka Piwar
Myśl Polska, nr 47-48 (18-25.11.2018)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz