Tajemnicą poliszynela jest wstydliwy fakt, że od czasu
zmieniania kursu na Zachód, Polsce przypadła rola frajera. Nie twierdzę,
że za czasów PRL było przyjemniej. Rzecz w tym, by w końcu zacząć mówić
własnym głosem, zerwać z poddaństwem wobec światowych mocarstw i
pomyśleć o interesie narodowym.
Okazją do polepszenia wizerunku Polski – która raz na zawsze powinna
odrzucić przypisaną jej rolę marionetki wykorzystywanej w globalnych
rozgrywkach – jest propozycja Syrii, która otwiera swój rynek na nasze
inwestycje. Sami Syryjczycy mają o Polakach jak najlepsze zdanie –
podziwiają nasze doświadczenie w odbudowie własnego państwa, życzliwie
oceniają naszą przeszłość historyczną oraz doceniają za stanowisko wobec
obecnej sytuacji w Syrii. To tylko niektóre przykłady, jakie skłoniły
Syryjczyków do tego, by o odbudowie swojego kraju rozmawiać właśnie z
Polakami.
O tym, na ile wejście na syryjski rynek jest atrakcyjne, nie trzeba
nikogo przekonywać. A przynajmniej nikogo o zdrowych zmysłach. Nikt
trzeźwo myślący nie powinien mieć przecież wątpliwości co do tego, jaki
interes mają ci, którzy odpalają konflikty na Bliskim Wschodzie.
Tymczasem Polska ma szansę uzyskać znaczne korzyści na drodze pokojowej.
Ropa, gaz, wpływy w regionie
Ze skarbami skrywanymi pod ziemią jest tak, że są one zarówno
dobrodziejstwem jak i przekleństwem. Od wieków Zachód bywał niezwykle
zachłanny na cenne surowce, co potwierdza historia kolonializmu. Na
ostatnim etapie dziejów wkraczanie na cudze terytoria odbywa się pod
pretekstem „zaprowadzania demokracji”. Od lat prowodyrem do tego typu
„misji” są Stany Zjednoczone, które działając z podszeptu Izraela
wykorzystują sojuszników z NATO – tych bardziej wyrachowanych, takich
jak Francja i Wielka Brytania oraz tych bardziej naiwnych, takich jak
Polska.
Niechlubnym przykładem naszego żyrowania cudzym interesom jest wysłanie polskich żołnierzy do Iraku. Po
latach okazało się, że żadnej broni masowego rażenia tam nie było, a
pretekst – co potwierdził ówczesny premier Wielkiej Brytanii – był
mistyfikacją. Znamienne, że o ostatniej wojnie w Iraku na
polskojęzycznej Wikipedii poczytamy pod hasłem „stabilizacja Iraku” –
takiej retoryki nie powstydziłby się sam Goebbels. Po Iraku przyszedł
czas na Arabską Wiosnę, by wreszcie dotrzeć do Syrii. Specjaliści od
„wprowadzania demokracji” napotkali tam jednak na wielki opór
demokratycznie wybranego przez samych Syryjczyków prezydenta. Baszar al-Assad – w przeciwieństwie do jego odpowiedników z pobliskich krajów – nie dał się ani wypędzić, ani obalić, ani zabić.
Tym razem Polska oficjalnie pozostała z boku. Przykro jednak, że
medialna propaganda pozostawia wielki niesmak, jak chociażby
sformułowania Polskiej Agencji Prasowej, która sytuację na syryjskich
ziemiach kłamliwie określa jako „wojnę domową”.
Wracając jeszcze do Iraku. W skrócie bilans jest taki: pełno trupów –
zarówno wśród cywilów, jak i żołnierzy; kraj doszczętnie zniszczony;
destabilizacja; wzrost siły terrorystów, w tym z tzw. „Państwa
Islamskiego”. Nie przywołuję Iraku jedynie po to, by zobrazować ogrom
tragedii i zniszczenia, ale głównie dlatego, by przypomnieć o
zaangażowaniu Polski, również za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
Pamiętam, że jeszcze jako minister sprawiedliwości i prokurator
generalny z sejmowej mównicy nawoływał do konieczności zaangażowania
Polski w szykowaną wojnę. Później, już jako prezydent wystosował list do
żołnierzy, którzy powrócili z Iraku. Podkreślił w nim, że decyzja o
wysłaniu misji do Iraku była słuszna ze względu na strategiczne interesy
Polski. Wyraził także przekonanie, że ofiara i wysiłek żołnierzy nie
poszły na marne, ponieważ Irak – zdaniem byłego prezydenta – przestał
być punktem zapalnym i Irakijczycy będą mogli żyć w bezpiecznym kraju.
Problem w tym, że Lech Kaczyński nie tylko pomylił się w swojej
diagnozie (Gdzie te strategiczne interesy? Gdzie ten bezpieczny kraj?) ,
ale dla środowiska Prawa i Sprawiedliwości – które właśnie przejęło
władzę w Polsce – tragicznie zmarły prezydent niezmiennie pozostaje
wzorem. Stąd moje obawy, że Polska może odrzucić ofertę Syryjczyków, bo
jest ona sprzeczna z interesami Stanów Zjednoczonych, przed którymi
politycy PiS biją pokłony. W tym poniżającym dla Polski poddaństwie nasz
narodowy interes może zostać zepchnięty na dalszy plan.
Bez jednego żołnierza
Tymczasem propozycja Syryjczyków daje powody do dumy. Poniekąd
jest to nagroda za naszą postawę – dotychczas nie zaangażowaliśmy się w
wojnę w Syrii, pomimo że jesteśmy oficjalnym sojusznikiem Zachodu,
który siłą „zaprowadza demokrację”. Jak przyznał dr Idris Mayya, chargé d'affaires Ambasady Syrii w Warszawie – Syryjczycy bardzo doceniają rozsądne i spokojne stanowisko Polski.
Dyplomata z uznaniem podkreślił, że strona polska od początku wzywała
do dialogu, jako jedynej drogi rozwiązania kryzysu w Syrii. Mamy więc do
czynienia z bardzo ciekawym zjawiskiem. Podczas gdy na Bliskim
Wschodzie walczą ze sobą różne armie, to właśnie stojącej z boku Polsce
Syryjczycy proponują wejście z inwestycjami, kiedy sytuacja już się
ustabilizuje. Stajemy przed niepowtarzalną okazją wygryzienia
Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów, Turków czy Saudyjczyków – którzy
prowokując i finansując konflikt mają nadzieję zbić na tym interes i
poszerzyć swoje wpływy w regionie. Rangę niecodziennej propozycji
podkreśla niedawna wizyta syryjskiej delegacji w Polsce. Syryjczycy
przyjechali za zaproszenie Krajowej Izby Gospodarczej. Na
kilkunastoosobowej liście gości znaleźli się między innymi:
przewodniczący delegacji Nadal Fallouh, wiceminister
Przemysłu, przedstawiciele Izby Przemysłowej i Handlowej dla Damaszku i
jego Prowincji oraz przedstawiciele Syryjskiej Agencji Inwestycyjnej – w
tym dyrektor generalny i dyrektor Planowania Inwestycji.
O celu wizyty Syryjczycy opowiedzieli podczas specjalnej konferencji
prasowej, zwołanej 22 października w siedzibie Ambasady Syryjskiej
Republiki Arabskiej w Warszawie. Dzień wcześniej zostali przyjęci w
siedzibie Agencji Rynku Rolnego. W trakcie kilkudniowej wizyty odbyli
także rozmowy z przedstawicielami Krajowej Izby Gospodarczej. Syryjczyków interesuje przede wszystkim współpraca z sektorem spożywczym, chemicznym i budowlanym.
Podczas trwającej kilka lat wojny została zniszczona infrastruktura
techniczna i drogowa kraju, ucierpiało rolnictwo, przemysł i handel.
Najemnicy z grup terrorystycznych doszczętnie zniszczyli wiele fabryk,
zarówno państwowych, jak i prywatnych. Polacy zostali poproszeni o pomoc
w odbudowie tego, co zostało zrównane z ziemią.
Na spotkaniu z dziennikarzami członkowie syryjskiej delegacji
potwierdzili, że rozmowy z polskimi przedstawicielami odbyły się w
pozytywnej atmosferze; nawiązane zostały mocne kontakty, które dają
dobre rokowania na przyszłość. Syryjczycy podkreślili, że bardzo sobie
cenią doświadczenie Polaków. Problem w tym, że polskojęzyczne media
przedstawioną ich ofertę albo zniekształconą, albo w ogóle na jej temat
milczą. Blokada w przekazie powoduje, że informacja o syryjskiej
propozycji współpracy ma ograniczone możliwości dotarcia do polskich
przedsiębiorców.
Propaganda w natarciu...
Była to kolejna już konferencja prasowa z siedzibie syryjskiej
ambasady, na której widziałam dziennikarzy z największych mediów. I po raz kolejny głos płynący z Syrii został przemilczany – nadaremno szukałam relacji.
Nie znaczy to, że wizyta syryjskiej delegacji została całkowicie
pominięta. Trafiłam na jeden bardzo perfidny tekst, opublikowany na
portalu wPolityce.pl – medialnej tubie partii Prawo i Sprawiedliwość.
Już sam tytuł obnaża intencje anonimowego autora: „Agencja Rynku Rolnego przyjmuje delegację reżimu Assada. Robienie interesów z dyktatorem to realizacja naszych interesów?”.
Z tekstu, zareklamowanego jako „NASZ NEWS”, dowiadujemy się, że osoba
go pisząca nawet nie była na żadnym spotkaniu z syryjską delegacją i
opiera się jedynie o doniesienia. Tekst udowadnia między innymi, że mamy
do czynienia z obleśnym lizaniem zadka USA i obsesyjną niechęcią do
Rosji. Potwierdza to już sam wstęp: „Reżim syryjski jest od miesięcy
jest napiętnowany przez świat Zachodu. To jemu prezydent Barack Obama
stawiał ultimatum, to jego świat izoluje. Jednak okazuje się, że w
syryjskim reżimem rozmawia nie tylko Władimir Putin i Rosja. Jak
dowiaduje się portal wPolityce.pl również w Polsce przedstawiciele
Assada są przyjmowani.”
Autor teksu, który nie miał odwagi podpisać się imieniem i
nazwiskiem, pochyla się także nad – jak to określił – „opozycją
próbującą obalić krwawy reżim...”. Nie wyjaśnił jednak, kto
jego zdaniem zniszczył państwowe i prywatne fabryki – czy owa
„opozycja”, czy też „krwawy reżim” – w końcu zniszczony majątek tego
kraju należał do wszystkich obywateli Syrii, bez względu na ich
polityczne sympatie.
Kompletnym niezrozumieniem sytuacji w Syrii – a może jedynie
rżnięciem głupa? – anonimowy autor tekstu szczególnie popisał się na
końcu, puentując słowami: „Czy robienie interesów z Assadem, który ma na
rękach krew niewinnych Syryjczyków, to realizacja polskich interesów
narodowych? To przecież m.in. przez działania Assada Europa staje się
celem fali imigracji z Syrii. Polska akceptuje to?”.
Polacy nie dali się ogłupić
Pocieszające w tym żenującym tekście anonimowego autora jest to, że nie muszę teraz punktować jego zmanipulowanych sformułowań. Zrobili
to za mnie sami Czytelnicy portalu wPolityce.pl, którzy w komentarzach
nie szczędzili krytyki tej ordynarnej propagandzie. Błyskotliwe riposty moich Rodaków napawają optymizmem. Oto kilka przykładów.
@sword uk: Reżim to ISIS wspierany przez USA. Gdyby nie Assad już wszyscy chrześcijanie zostaliby wymordowani.
@Marek: Czytam i nie wierzę, że wpolityce takie głupoty wypisuje. To
chyba USA jest winne temu co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Dyktator,
bo nie chce wprowadzić prawa szariatu?
@Karol: Assad nie walczył z chrześcijaństwem w swoim kraju. Opamiętajcie się.
@analityk: Przestańcie pieprzyć o reżimach, kiedy chodzi o POLSKIEGO
rolnika, POLSKĄ gospodarkę. Najwyższy czas wziąć przykład z krajów tzw.
unii... Czech, Słowacji, Węgier... nie pisząc już o Niemczech.
@Polak: (...) Assad jest tym dobrym, bo to on walczy z islamistami
wspieranymi przez Amerykanów i Saudów, i wbrew temu co mówią zachodnie
media, Assada wspierają głównie Syryjczycy, z Rosją też się dogadajcie!
@dex: Co za propaganda, jak można wciskać taki kit. I to ma być niezależne dziennikarstwo?
@Polka: wPolityce sięgnęło ostatniego dna. (...) Assad nigdy nie walczył
z Chrześcijanami i gdyby nie on ISIS już dawno byłoby w Europie.
@darek: Z USA też robimy interesy, a ten kraj dowodzony przez pokojowego
noblistę ma więcej krwi na rękach niż legalnie urzędujący prezydent
Syrii.
Powyższe wpisy pokazują nastroje Polaków. Tego typu opinie można
zobaczyć także na innych forach internetowych, w tym portalach
społecznościowych. Wszystko wskazuje na to, że polskich interesów będą
musieli przypilnować sami obywatele. Na dziennikarzy nie ma co liczyć.
Co się zaś tyczy polityków, którzy właśnie objęli w Polsce rządy – no
cóż, dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że trzęsą portkami przed
wujem Samem z USA. Jeśli sami z siebie nie będą chcieli realizować
polskiego interesu, konieczne staną się naciski ze strony ich własnych
Wyborców.
Agnieszka Piwar
Myśl Polska, nr 45-46 (8-15.11.2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz