niedziela, 27 maja 2018

Jak red. Sakiewicz nie może o mnie zapomnieć...

Redaktor-funkcjonariusz Tomasz Sakiewicz (ten sam, który za wysługiwanie się obcemu państwu został odznaczony medalem przez ukraińską bezpiekę) był tak miły i poświęcił mojej skromnej osobie miejsce we wstępniaku do najnowszego numeru "Gazety Polskiej". Okazuje się, że biedaczyna nie potrafi o mnie zapomnieć (kto wie, być może nawet śnię mu się po nocach...?). Wszystko przez to, że dawno, dawno temu uraziłam jego wybujałe ego. Wydarzenie sprzed lat opisuje on migawkowo, a mianowicie wspomina jedynie, że zbojkotowałam festiwal filmowy z powodu jego osoby. W związku z tym, że nie podał szczegółów, chętnie się z nimi teraz podzielę, gdyż naprawdę jest się czym pochwalić :)


A było to tak. Kilka lat podjęłam się współorganizowania pewnego festiwalu filmowego, który z założenia miał być całkowicie niezależny od polityki, układów i kolesiostwa. Pierwsza edycja festiwalu - którą miałam przyjemność również prowadzić - okazała się całkiem sporym sukcesem (jak na nasze skromne warunki i możliwości). Szybko zapadła decyzja, że w następnym roku powtarzamy imprezę. W pomoc przy organizowaniu i współtworzeniu festiwalu włożyłam sporo serca i kilkanaście miesięcy pracy na zasadzie non-profit. Cóż, byłam typową młodą idealistką, która poczuła misję, by stworzyć utalentowanym polskim artystom możliwość zaistnienia; artystom którymi mainstream gardzi. Sakiewicz nie kiwnął palcem przy organizacji festiwalu, ale kiedy okazał się on sukcesem, to... sami już się pewnie domyślacie ;)

Kolejną edycję festiwalu również miałam prowadzić. Podczas prób konferansjerki oznajmiono mi, że mam zaprosić na scenę i uroczyście przywitać Tomasza Sakiewicza. Nie chciałam się na to zgodzić. Próbowano mnie do tego zmusić. Nie dałam się. Przypierano mnie do muru. Nie uległam. Nie słuchano moich argumentów. Opuściłam więc festiwal na kilka godzin przed jego rozpoczęciem.

Były dwa podstawowe powody mojej rezygnacji. Po pierwsze, będąc członkiem wspólnoty Kościoła katolickiego nie chciałam witać z honorami człowieka, który na zlecenie wrogów Świętej Wiary Katolickiej zniszczył arcybiskupa Stanisława Wielgusa. Po drugie, jako ówczesny rzecznik prasowy festiwalu ogłaszałam publicznie, że jest to impreza niezależna - zaprzeczyłabym więc sama sobie zapraszając na scenę redaktora naczelnego gazety będącej organem propagandowym jednej z partii politycznych. 

Jak już wspomniałam, Tomasz Sakiewicz do wydarzenia sprzed lat nawiązał jedynie szczątkowo (sugerując coś w stylu, że chodziło wtedy o bezpodstawne podważenie jego autorytetu), tylko po to, aby w kolejnym zdaniu triumfalnie zakomunikować, że wyszło szydło z worka, gdyż właśnie "przyłapano" mnie na tym, że byłam w państwie Putina na wyjeździe zorganizowanym dla dziennikarzy. Okazuje się, że Sakiewicz nie zna znaczenia pojęć, których używa (trochę wstyd, skoro jest redaktorem naczelnym czasopisma). Otóż słowo «przyłapać» oznacza: «zastać kogoś we wstydliwej sytuacji lub w chwili popełniania przez niego czynu nagannego» [za słownik PWN]. No i jakże oni mnie mogli przyłapać, skoro publicznie chwaliłam się na ogólnie dostępnym portalu społecznościowym zdjęciami z wyjazdu do Rosji? Przecież gdybym się tego wstydziła i uważała za coś nagannego, to wyprawę do państwa Putina strzegłabym jak największej tajemnicy :)


Ps. Co znamienne, Sakiewicz poświęca mojej osobie miejsce we wstępniaku, ale unika podania nazwiska. Pewnie z obawy, że czytelnicy GaPola mogliby mnie wygooglować. A wtedy trafiliby na moją stronę internetową i zobaczyli na czym polega naprawdę niezależne dziennikarstwo ;)

fot. za: fb GaPola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz