Rozmowa z Magdaleną Trojanowską, dziennikarką, koordynatorką działań
inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci i Prezesem Stowarzyszenia
Rodzice Chronią Dzieci.
Papież Benedykt XVI powiedział, że jeśli ideologia gender
zwycięży, to zrobi więcej krzywdy ludziom i narodom niż komunizm. Wielu
bagatelizuje przestrogę Ojca Świętego, wszak ciężko sobie wyobrazić, że
„tęczowe towarzystwo” może być groźniejsze od siły i terroru.
- Żeby zrozumieć co papież Benedykt miał na myśli trzeba ujrzeć
ideologię gender w jej prawdziwym wymiarze. Obecna narracja polskich
lewicowych organizacji nt. tego, czym jest idea gender jest taka, że nie
ma mowy o żadnej ideologii, ale jedynie rozważamy zagadnienie dotyczące
ról społecznych, jakie kultura przypisuje mężczyznom i kobietom,
zwłaszcza w kontekście dyskryminacji kobiet. Jednak Alfred Kinsey, który
powołał pierwszy Instytut Badań nad Płcią, Gender i Rozmnażaniem,
homoseksualista i pedofil, koncentrował swoje badania na udowodnieniu
tezy, że potrzeby seksualne większości ludzi nie są skierowane wyłącznie
na jedną płeć i swoją uwagę skupił na relacjach homoseksualnych, ale
także innych seksualnych dewiacyjnych zachowaniach, które sugerował, że
są społeczna normą. Również homoseksualista i pedofil dr J. Money (były
dyrektor Instytutu Kinsey’a), który sprecyzował i wprowadził pojęcie
gender w oficjalny obieg naukowy, w żadnym stopniu nie miał na myśli
dyskryminacji kobiet. Według niego gender to „płeć odczuciowa”.
Biologiczna płeć człowieka jest etapem ewolucji – możemy zapanować nad
ewolucją i medycznie zlikwidować biologiczne różnice płciowe, ale
znacznie ważniejsze jest według Money’a to, że w sferze psychicznej
identyfikujemy się „różnorodnie”! To wychowanie kształtuje naszą obecną
identyfikację z daną płcią i daną rolą społeczną – jednak gdy odrzucimy
wychowanie – to w każdym z nas jest „wyższa” zdolność miłości i pociąg
seksualny, niekoniecznie heteroseksualny. Konsekwencją tego sposobu
myślenia jest wniosek, że te rozróżnienia i role płciowe, ale co
najważniejsze – ograniczenia seksualnych ekspresji(!), które są dzieciom
narzucane w procesie wychowawczym należy zlikwidować. Gender – jest
więc roszczeniem geja o wykorzenienie norm społecznych, które go
piętnują i ograniczają jego zakres seksualnych swobód. Idea płci
społeczno-kulturowej gender jest homoseksualną propagandą na rzecz
swobody eksperymentowania seksualnego i w taki sposób się jawi w
„prawach seksualnych” pod postacią „zdrowia seksualnego”. „Prawa
seksualne” przywołane są w opracowaniach, wytycznych, programach,
zaleceniach i podręcznikach ONZ i jego agend – cytat z podręcznika
UNESCO brzmi: „seksualności nie można zrozumieć bez płci
społeczno-kulturowej gender”! Nurt feministyczny tylko adaptuje teorię
likwidacji stereotypów płciowych dla własnych potrzeb, a zajęte tym są
lesbijki, poczynając od Margaret Mead, przez Simone de Beauvoir po
Judith Butler.
Fakt, że promocją idei gender zajmują się instytucje finansowe,
organizacje międzynarodowe finansowane przez organy władzy i same organy
władzy, jak choćby UE, odsłania polityczny cel używania tej teorii na
potrzeby inżynierii społecznej. W chwili, gdy teoria staje się
narzędziem politycznym – to mamy do czynienia z ideologią. I słusznie
papież Benedykt zauważa, że ideologia ta jest groźniejsza niż komunizm.
Ale przecież komuś ta ideologia jest na rękę...
- Mamy w ONZ i Europie u władzy zdeklarowanych socjalistów, którzy nie
wyzbyli się marzeń i dążenia do tworzenia „społeczeństwa przyszłości”.
Gender jest kolejnym pomysłem na rewolucję wzbogaconą i uzupełnioną
postępem technologicznym i dziesiątkami lat udoskonalania socjotechnik o
możliwości znacznie większego zasięgu. Marzą oni o kontroli każdego
aspektu życia każdego człowieka na Ziemi. Również, jak się okazuje,
populację pod względem ilościowym i jakościowym łatwiej kontrolować tam,
gdzie panuje rozwiązłość seksualna niż tam, gdzie w normalnych
rodzinach rodzą się normalne dzieci.
Aktualnie, pojawiły się jeszcze nowe możliwości technologiczne
(genetyka) projektowania społeczeństwa i apetyty na produkcję ludzi o
określonych cechach, na podstawie ustalonego społecznie zapotrzebowania –
czysta eugenika. Nie kto inny, jak Gregory Stock, szef programu
Medycyna-Technika-Społeczeństwo w School of Medicine na University of
California w Los Angeles utrzymuje, że niedługo będziemy projektować
rasy ludzkie jak dzisiaj hodujemy pudle i dogi – „homo sapiens
przyspieszy ewolucję”. Natomiast Robert Engelman były dyrektor
Worldwatch Institute – organizacji współpracującej z ONZ w zakresie
kontroli i nadzoru nad populacją – twierdzi, że likwidacja płci jest
warunkiem ograniczenia populacji.
Rodzina i mentalność chrześcijańska – mentalność rodzinna, postrzegana
jest jako przeszkoda do realizacji tego celu, którą należy usunąć z
wszelką bezwzględnością.
Koncepcja, że człowiek jest tylko stanem przejściowym – etapem ewolucji i
człowiek w dalszym etapie sam może udoskonalić swoje cechy i
przechytrzyć ewolucję, czyni z niego tylko wyewoluowany element świata
zwierzęcego. Mamy więc nie tylko człowieka jako zwierzę, do tego zwierzę
hodowlane, ale również człowieka jako produkt handlowy, człowieka jako
element rynku – gospodarczego zasobu. Gdy więc tworzone są narzędzia
zarządzania „hodowlą ludzi” – międzynarodowe programy i tzw. ekopolityki
– tworzone są akty prawne, które przygotowują podłoże dla penalizacji
myślozbrodni; ustanawiane procedury decydujące o odebraniu kompetencji
wychowawczych rodzicom, a nawet pozbawienia ich opieki nad dziećmi z
powodu nieprawomyślności; gdy z „niechętnego do współpracy”
chrześcijaństwa, czyni się rzeczywistość, którą trzeba wykorzenić – to
mamy też do czynienia z perspektywą realnego totalitaryzmu. I tą
perspektywę należy wziąć pod uwagę!
Na ile polscy politycy bagatelizują przestrogę Benedykta XVI?
- Ignorancja naszego rządu, którego aktualna polityka opiera się rzekomo
o narrację historyczną i zachowanie pamięci o ofiarach tamtych
minionych totalitaryzmów z równoczesnym brnięciem w nowy totalitarny ład
polityczny, podpisywanie lgbtowskich* deklaracji, zmiana urzędowego
języka, wprowadzanie pojęć polityki gender mainstreaming do szkół - to
intelektualna i światopoglądowa aberracja.
Wynika to z celowego działania podszytego wyrachowaniem?
Robią to dla pieniędzy, zysków, awansu? A może z naiwności, bo wierzą,
że ta ideologia jest dobra dla człowieka?
- Mam wrażenie, że takie bagatelizujące te kwestie podejście – zwłaszcza
kierownictwa partii, która przecież nigdzie oficjalnie nie deklaruje
jakiegoś konserwatywnego etycznie programu – udzieliło się nawet tym,
którzy byli do niedawna wrażliwi w tych kwestiach. Ostatecznie nie można
zapomnieć, że większość liderów PiS jest ideowo zakorzeniona w
socjalizmie – wywodzi się z trockistowskich środowisk KOR-u i wyznaje
liberalizm etyczny, co jak widać „wyszło ostatecznie w praniu”. Cały
etyczny konserwatyzm tej partii skończył się na cynicznym populistycznym
pozyskaniu wyborców. Rząd, jak się okazało, niechętnie angażuje się w
kwestie natury moralnej – woli stosować uniki wobec wymagań stawianych
mu przez część jego elektoratu – stąd wrażenie wyrachowania, gdy
ewidentna zmiana stanowiska zachodzi czasami dopiero pod dużym naciskiem
opinii publicznej.
Zapytam wprost. Najgroźniejsze działania obecnie rządzących polityków i wszelkiej maści decydentów, to...?
- Działania na rzecz wprowadzenia gender na całym świecie przyspieszają.
To nacisk na wprowadzenie edukacji seksualnej dzieci z treściami
poddającymi w wątpliwość ich tożsamość płciową; uczenie dzieci
masturbacji i rozwijania „ekspresji seksualnych” służących rzekomemu
zdrowiu seksualnemu i pozyskiwania spektrum doznań seksualnych (patrz
Standardy WHO); edukacja młodzieży w zakresie swobody nawiązywanych
relacji seksualnych, wyboru ekspresji, eksperymentowania w sferze
płciowości; wyciągnięcie sfery seksualnej dzieci i młodzież spod nadzoru
rodzicielskiego np. amerykańska ustawa pozwalająca zmienić dziecku płeć
bez wiedzy rodziców – karanie rodziców, którzy starają się kontrolować i
sprawować nadzór w tej sferze nad dziećmi – czynienie ich
prześladowcami dokonującymi przemocy na dziecku; coraz śmielej
formułowane roszczenia legalizacji pedofilii – (pedofilia jest seksualną
normą według naukowców jak wspomniany A. Kinsey, J. Money, czy inni
podobni R. Stoller, M. Calderon itp.). W 2013 roku mieliśmy próbę
usunięcia jej z listy zaburzeń APA - aktualna propagandowa narracja
dzieli pedofilię na relację seksualną z dzieckiem „za zgodą” i bez
penetracji na akceptowalną i z penetracją i przemocą rzekomo
nieakceptowalną. Jednak pedofilia mimo ogromnej i wciąż wzrastającej
skali – coraz większej ilości porwań i okrutnych mordów na tle
seksualnym dzieci - niemal nie jest obecnie ścigana. Poza podsycaniem
afer związanych z księżmi coraz bardziej urabia się zachodnie
społeczeństwo na rzecz akceptacji pedofilii.
Poza tym (z pedofilną intencją w tle), bój toczy się o legalizację
małżeństw homoseksualnych z prawem do adopcji dzieci i temu nasz rząd
okazuje się na forum europejskim przychylny (nie w tym, co mówi, ale co
robi) – ramię w ramię z wszystkimi państwami Unii Europejskiej
podpisaliśmy deklarację przyspieszania działań na rzecz „praw” LGBTI* –
przy czym zaakceptowana przez nas „Lista działań” zawiera postulat
legalizacji związków i adopcji homoseksualnej w każdym kraju Unii.
Unijna lojalność zmusza nas również do akceptacji praw reprodukcyjnych i
seksualnych, czyli antykoncepcji i aborcji dostępnej każdej kobiecie.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że coraz częściej na arenie międzynarodowej
mówi się o obowiązkowej antykoncepcji nastolatek i (z najświeższych
informacji) program przekonujący dzieci na rzecz ograniczenia ilości
potomstwa jako rzekomo produkującego nadmiar CO2 ma być wprowadzony do
szkół amerykańskich…to możemy wnioskować jakie cele są odgórnie
wyznaczane na tym polu państwom ONZ i Unii Europejskiej. Podobna
narracja pojawiła się dwa lata temu w Nowej Zelandii, gdzie w czasie
odłożono obowiązkowe czipowanie antykoncepcyjne dziewczynek. Organizacja
Billego Gates’a marzy o zaczipowaniu każdej kobiety świata chipem
antykoncepcyjnym. No i nasz rząd w tym wszystkim… głosuje razem z
państwami Europy na posiedzeniu ONZ za wprowadzeniem praw
reprodukcyjnych (anykoncepcji, aborcji, edukacji seksualnej), po czym po
głosowaniu wygłasza orędzie, że będzie bronić „życia” w Europie… Czy to
nie cyniczne? Jako Polska, za tego rządu, postanowiliśmy całkowicie być
wierni nowej linii ideowej socjalistyczno-marksistowskiej Europy.
Sądzę, że po Jarosławie Kaczyńskim, który coraz bardziej chce integrować
się z Unią i jej pseudowartościami, tak, że nawet postuluje utworzenie
stanowiska jednego unijnego przywódcy i wspólnej armii, chyba nie należy
się spodziewać jakichś działań pod prąd ogólnym trendom światowym i
europejskim.
Skąd Pani o tym wszystkim wie?
- Jestem dziennikarką, zaczęłam ten temat śledzić na początku roku 2003,
kiedy w liceum, do którego miał pójść mój syn, pełnomocnik ds. równego
statusu mężczyzn i kobiet zorganizował akcję rozdawania prezerwatyw
dzieciom – bez wiedzy rodziców – pod nomen omen nazwą „szklanka wody
zamiast”. Tak niegdyś się nazywał program dla młodzieży Aleksandry
Kołłontaj – komisarz ludowej do spraw społecznych i Minister ds. Kobiet w
leninowskiej Rosji – propagujący swobody seksualne – stosunek z
przypadkową osobą miał być jak wypicie szklanki wody. W 2003 r. po raz
pierwszy przeczytałam, że program prowadzony był w ramach europejskiej
polityki gender mainstreaming i poza „edukacją seksualną” polityka ta
zawiera postulaty homoseksulne. Wróciłam do tematu, gdy w 2013 roku rząd
PO usiłował wprowadzić tzw. Standardy WHO do szkół i kiedy
podpisaliśmy, a później ratyfikowaliśmy „Konwencję o zapobieganiu i
zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” Rady Europy.
Zaczęłam na nowo wczytywać się w dokumenty Rady Europy, Unii
Europejskiej ONZ i śledzić postępy tego radykalnego projektu. Wyszły też
w Polsce doskonałe publikacje Marguerite A. Peeters śledzącej działania
w ONZ na polu gender, Gabriele Kuby. Gościliśmy też w Polsce
rewelacyjną postać, Michaela Jonesa – autora „Libido dominandi – seks
jako narzędzie kontroli społecznej”, która to lektura odsłania wiele
ciekawych wątków rewolucji seksualnej i jej zaplecza.
Wydaje się, że na tle innych narodów Unii Europejskiej Polacy
są bardziej świadomi czyhającego zagrożenia. Dla przykładu – marsze dla
życia i rodziny cieszą się zdecydowanie większą popularnością i niż
lewackie marsze organizowane przez środowiska LGBT*. Na forach
internetowych obrońców normalności w Polsce wydaje się być znacznie
więcej. Wiem też o protestach rodziców, którzy reagują kiedy w szkole
ich dzieci dzieje się coś niepokojącego. Tak sobie myślę – choć politycy
robią swoje, to obywatele jednak czuwają i wydają się nie akceptować
nadchodzącej ideologii gender. Czy możemy spać spokojnie?
- Zdecydowanie jest wielu rodziców posiadających kręgosłup etyczny i
głęboko zaniepokojonych postępami dewastacji życia publicznego i
bezpośrednio oddziaływaniem tego trendu na ich dzieci – czy jednak
możemy byś spokojni? Polacy są mało zaangażowani w życie publiczne i
kształtowanie procesów społecznych. Nawet Marsze dla Życia i Rodziny nie
przyciągają takich tłumów jak te we Francji, czy Włoszech, gdzie w
proteście przeciwko genderowej edukacji seksualnej wyszło na ulicę nie
jeden raz ponad milion, a nawet dwa miliony osób. Biorąc pod uwagę, że
Polska posiada ilość ludności będącej dwiema trzecimi tych krajów –
proporcjonalnie u nas na ulicach powinny być setki tysięcy ludzi –
zwłaszcza z całym etosem religijnym, który podobno posiadamy. Tak jednak
nie jest. Cieszę się z tych rodziców, którzy się angażują, ale szczerze
przyznam, że bliżej temu zaangażowaniu do poziomu Niemiec, gdzie
zagrożenie postrzega kilka tysięcy ludzi, a reszta akceptuje zepsutą
rzeczywistość – może jest już na tyle sformatowana, że pewne postępy
rewolucji nie wzbudzają obaw…
Poza tym, w ciągu dwóch lat po dwumilionowych protestach katolików we
Włoszech i tak wprowadzono tam edukację seksualną i genderową do szkół
oraz zalegalizowano małżeństwa homoseksualne. Codziennie na kanałach
młodzieżowych transmitowane są programy gejowskie, toczone są kampanie
medialne propagujące nowy styl życia. Podobnie we Francji. Padła
Irlandia, gdzie obowiązywało restrykcyjne prawo aborcyjne, a dziś
aborcja jest dopuszczalna. Opór społeczny na niewiele się zdał, a w
Polsce nawet go nie ma. W ciągu zaledwie kilku lat propagandy akceptacja
Polaków dla homoseksualizmu wzrosła. Myślę, że nie ma odpornych na
systematyczne pranie mózgu. Dlatego tak ważny jest standard władzy jaki
posiadamy. Jeśli politycy mówią tak unijnym zakusom – to niestety w ich
ręku są wszelkie środki, aby zrealizować deklaracje. I aktualnie
politycy robią to. Realizują swoje zobowiązania.
PiS wygrał dzięki poparciu elektoratu katolickiego i
konserwatywnego. Wyborcom partii rządzącej ciężko przełknąć prawdę,
kiedy czytają niepochlebne opinie na temat ich ukochanej partii. Krytykę
na łamach lewicowych mediów chyba jeszcze jakoś znoszą, ale kiedy w
kręgach prawicowych – a takim jest właśnie nasz tygodnik – mówi się
wprost o antykatolickiej linii partii, wyznawcy Kaczyńskiego natychmiast
reagują (często agresywnie) wysuwając absurdalne oskarżenia. Myślę, że
za ten nasz wywiad, zaraz gdzieś przeczytamy, że jesteśmy
prowokatorkami, chcemy obalić legalną władzę i działamy na zlecenie
Kremla. Czy ma Pani jakiś pomysł – jak dotrzeć do tych biednych ludzi,
aby otwarły im się oczy?
- Skoro ktoś woli bezpieczną iluzję, niż niewygodne fakty – nie wiem,
jak to zmienić. Staramy się robić tyle ile możemy by te zagrożenia
nagłośnić. Ze smutkiem to stwierdzam – rząd „dobrej zmiany”, niestety
nie jest po naszej stronie – jeśli jest inaczej – proszę to udowodnić.
Jednak nie w oparciu o niewiele znaczące i najczęściej wyłącznie
pozorowane działania czy deklaracje – ale faktyczną kontrrewolucję np.
wypowiedzenie Konwencji, wyrzucenie organizacji LGBT* ze szkół,
rozwiązania systemowe chroniące przed medialną propagandą, wycofanie się
z projektów onzetowskiej edukacji seksualnej w szkołach, co zaplanował
naszym dzieciom minister Radziwiłł. Wycofanie się z finansowań i
patronatów „równościowych” itp. Nie wiem jakie mamy szanse… Jednak moje
serce rośnie, gdy widzę też, że cały czas jest tak wielu ludzi, którzy
się modlą o Polskę. Chciałabym, żeby nasze dzieci, kolejne pokolenie
uniknęło dramatów, które rozgrywają się na Zachodzie w konsekwencji
rozpropagowania się tej dewastującej ideologii.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Agnieszka Piwar
*LGBT – z ang. Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender – skrótowiec
odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz osób
transgenderycznych jako do całości (skrót LGBTI odnosi się dodatkowo do
osób posiadających cechy obu płci – Intersex)
Wywiad ukazał się w tygodniku Myśl Polska, nr 33-34 (13-20.08.2017)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz