Rozmowa z Janem Michałem Małkiem, założycielem Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFERE).
Wielu moich rówieśników – pokolenie urodzone w latach 80. –
nie widząc możliwości poprawienia swojej stopy życiowej wyjechało na
Zachód. Największa fala emigrantów ekonomicznych zaczęła ruszać od 2004
roku, czyli od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Pan również
wyemigrował, jednak w zupełnie innych czasach, bo w 1958 roku. Co wtedy
skłoniło Pana do wyjazdu na Zachód?
- W czasach głębokiej komuny, za mej młodości, w Polsce panowały
prześladowania polityczne, aresztowania i terror. Dręczono
przedsiębiorców, pozbawiono ludzi własności. Wszechobecne były obłuda i
kłamstwo, firmowane przez aparat państwa. Powszechne było poczucie braku
nadziei na lepsze jutro. Na uczelni, w pracy, w prasie, literaturze i
radiu, wszędzie poddawani byliśmy propagandzie komunistycznej
przedstawiającej zło jako dobro, a dobro jako zło; Armię Czerwoną jako
przyjaciela, a dowódców AK i rząd RP w Londynie jako wrogów i „zaplutych
karłów reakcji”; socjalizm jako drogę do świetlanej przyszłości, którą
miał być komunizmu, a kapitalizm jako wcielenie zła itd., itd.
W tej atmosferze czułem się bardzo źle, zwłaszcza, że tych kłamstw i
bredni należało potulnie słuchać i udawać, że się je przyjmuje do
wiadomości i im wierzy. Wyrażanie wątpliwości, sprzeciwianie się im, lub
nawet z nich żartowanie często pociągało za sobą surowe kary. Niejeden
student za niewinny żart został wyrzucony z uczelni. Sam znałem
człowieka, który gdy był licealistą i nazwał wystawę poświęconą pamięci
Stalina „ołtarzem ku jego czci” stracił na dwa lata prawo do zdawania
egzaminu dojrzałości.
Po studiach na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej i uzyskaniu
dyplomu magistra inżyniera zostałem przydzielony najpierw do Biura
Projektów Przemysłu Chemicznego, a następnie skierowany do pracy w
przemyśle farmaceutycznym. Po kilku miesiącach pracy, po godzinach pracy
dokonałem pewnego ulepszenia technologicznego na jednym z wydziałów
produkcyjnych, którego doglądanie nie należało do moich obowiązków.
Udoskonalenie to wprowadzone zostało wdrożone, przynosząc fabryce
milionowe oszczędności w skali roku. Zgodnie z obowiązującymi wówczas
przepisami dotyczącymi wynalazczości i racjonalizacji należała mi się
premia określona procentowo od jednorocznej oszczędności. Powinienem był
otrzymać kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jednak gdy zgłosiłem się po
nagrodę, zostałem wyśmiany przez dyrektora fabryki. Ostatecznie dostałem
200 zł, ale dyrektor zaczął się do mnie odnosić bardzo nieprzyjaźnie.
Jak się później dowiedziałem mój przełożony otrzymał z centrali ostrą
naganę… Mieli do niego pretensje, że ani on, ani żaden inny inżynier w
fabryce, tego udoskonalenia nie dokonał w ramach obowiązków służbowych!
To i inne moje doświadczenia z ulepszaniem produkcji, pogłębiły moją
nieufność do socjalistycznej gospodarki.
Miliony ówczesnych złotych oszczędności, jakie moje ulepszenie
technologiczne przyniosło państwowej fabryce, wyraźnie przekraczały
całość kosztów moich tak zwanych bezpłatnych studiów na Politechnice –
kosztów pośrednio opłaconych przez polskie społeczeństwo. Uznałem więc,
że swój dług za studia spłaciłem. Od tego czasu zacząłem szukać sposobów
na wydostanie się z PRL-u do Wolnego Świata. W ciągu kilku lat, po
szeregu odmów udzielenia paszportu na wyjazd do Francji (na winobranie),
do Włoch (w celach turystycznych), udało mi się (za łapówkę) otrzymać w
końcu paszport i w celach rodzinnych wyjechać do Francji w 1958 roku.
Jak potoczyły się Pana losy na emigracji? Czym się Pan zajmował? W jakich dziedzinach mógł się Pan rozwinąć?
- Wkrótce po przybyciu do Francji poprosiłem tamtejsze władze o prawo
stałego pobytu i pozwolenie na pracę. Dzięki pomocy rodziny mej matki
takie dokumenty uzyskałem, a ponieważ znałem trochę język francuski
udało mi się po kilku tygodniach podjąć pracę laboranta. Przez kilka
miesięcy oszczędzałem. Dzięki temu mogłem się zwolnić z laboratorium,
aby poświecić się szukaniu pracy w zawodzie inżyniera. Nie było łatwo.
Aby więc nie tracić czasu zapisałem się na Sorbonę, pod Paryżem, gdzie
znalazłem profesora, który zgodził się bym u niego robił doktorat w
dziedzinie mechaniki płynów.
Po kilku miesiącach zostałem zatrudniony w biurze projektów aparatury
dla przemysłu chemicznego w Paryżu, skąd po ok. czterech latach pracy
odszedłem, aby spróbować szczęścia na własny rachunek, jako niezależny
konsultant. Ponieważ to się nie udało, to podjąłem pracę w biurze
projektów konstrukcji stalowych dla przemysłu chemicznego. Pracowałem
tam do roku 1966.
W 1967 roku wyemigrowałem do Stanów Zjednoczonych. Czułem się jak
pionier rozpoczynający nowe życie, w nowym świecie. Za Oceanem z
otrzymaniem pracy było bardzo łatwo, bo w owym czasie istniało duże
zapotrzebowanie na inżynierów w mojej specjalności. Zostałem zatrudniony
w biurze projektów dla przemysłu naftowego w Kalifornii. Ponieważ zaś
zarabiałem wtedy ok. dwa i pól razy tyle co we Francji, zacząłem więcej
oszczędzać. Podobnie jak w Paryżu zaangażowałem się w życie miejscowej
Polonii. Ożeniłem się, a po dwóch latach kupiłem na kredyt dom
jednorodzinny.
Po siedmiu latach zakupiłem zespół czterech zapuszczonych,
jednorodzinnych domów, które po wyremontowaniu wynająłem. W roku 1976 do
spółki z zaprzyjaźnionym małżeństwem zakupiłem parking domków na
kółkach w dynamicznie rozwijającej się dzielnicy, który rozbudowaliśmy i
13 lat później sprzedaliśmy z zyskiem. Uzyskana gotówka posłużyła za
zaliczkę do nabycia trzech rożnych posiadłości z potencjałem ich
rozbudowy, ulepszeń. To był początek moich inwestycji i działalności
przedsiębiorczej trwającej do niedawna, ale która już dawno zmusiła mnie
do zrezygnowania z pracy w inżynierii chemicznej.
Jakie są najcenniejsze doświadczenia zdobyte na Zachodzie, z
którymi chciałby się Pan podzielić ze swoimi rodakami mieszkającymi w
Polsce?
- Bardzo trudno byłoby mi określić, które ze zdobytych doświadczeń są
najcenniejsze, ale aby nie odchodzić od wątku rozmowy podzielę się
jednym pożytecznym przykładem doświadczenia. Pamiętam jak w roku 1967,
po mym przybyciu do Kalifornii i pierwszym dniu w nowej pracy, jeden z
inżynierów firmy pojechał ze mną na miasto, by mi pomóc w znalezieniu i
wynajęciu jakiegoś mieszkania. Zdziwiony znaczącą ilością ogłoszeń o
domach i mieszkaniach oferowanych do wynajęcia przy stosunkowo
przystępnych czynszach, lub na sprzedaż, spytałem się tego przewodnika –
czy nie jest to spowodowane jakimś nadchodzącym trzęsieniem ziemi lub
innym kataklizmem. Zastanawiałem się czy to znak, że ludzie ten rejon
opuszczają. Z kolei on się zdziwił. – Przecież to zupełnie normalne!
Jedni się wyprowadzają, inni chcą się wprowadzić – wyjaśnił mój kolega.
Dla mnie ta ogólna dostępność i bogactwo wyboru mieszkalnictwa były
czymś niezwykłym.
W Paryżu i jego okolicach było bowiem bardzo trudno znaleźć
mieszkanie do wynajęcia, gdyż ogólnie, z małymi wyjątkami, obowiązywała
tam kontrola czynszów utrzymująca je na poziomie znacznie poniżej ich
wartości rynkowej i odbierająca prawo właścicielom mieszkań do
swobodnego i racjonalnego dysponowania swą własnością. Efektem
„troskliwego” pochylenia się urzędników nad poszukującymi mieszkania
był… kompletny ich deficyt! W wolnorynkowej Ameryce mieszkań – również w
przystępnych cenach – był dostatek! Pragnę podzielić się z rodakami
wnioskiem z powyższego doświadczenia. Jeśli chcielibyśmy niedostatku
przystępnego mieszkalnictwa, żądajcie od rządzących ustanawiania
kontroli czynszów za mieszkania, choćby pod ładnie brzmiącym hasłem
„ochrony lokatorów”!
W 1989 roku Polacy liczyli, że nareszcie skończy się epoka
socjalizmu, jednak marksizm, który zbankrutował na Wschodzie, zaczął
szturmem zdobywać Zachód. Jest sprawą powszechnie wiadomą, że wielki
kapitał w krajach Zachodu mocno wspierają ugrupowania lewicowe i
marksistowskie. Dlaczego najpotężniejsi kapitaliści z krajów takich jak
USA promują polityków będących spadkobiercami idei Marksa i Lenina?
- Słynny ekonomista Ludwig von Mises w swej książce „Mentalność
antykapitalistyczna”, do której przeczytania zachęcam każdego
(publikację można pobrać za darmo w serwisie: ksiazki.pafere.org), jeden
rozdział poświęcił zjawisku popierania ruchów lewicowych i
rewolucyjnych przez niektórych bardzo zamożnych ludzi na Zachodzie.
Czynią to z powodu osobistych frustracji. Inni bogacze, tacy jak obecnie
George Soros, robią to kierując się jakąś wizją nowego porządku świata.
Przypuszczalnie najwięcej jednak tych ludzi kieruje się chęcią zysku i
poszerzenia stanu swego posiadania. Wszyscy oni, swoimi pieniędzmi
wspierający rewolucje nazywani byli przez Lenina „pożytecznymi
idiotami”. Niestety chyba zawsze i w każdym systemie istnieli i
istnieją ludzie, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko i nawet wejdą w
konszachty z samym diabłem. Z drugiej strony pamiętajmy, że czystego
socjalizmu w gospodarce nie da się utrzymać bez żerowania na
kapitalizmie, bądź wchodzenia we wzajemne z nim transakcje.
W tym roku Polsko-Amerykańska Fundacja Edukacji i Rozwoju
Ekonomicznego obchodzi jubileusz dziesięciolecia istnienia. To dobra
okazja na podsumowanie dotychczasowej działalności. Dlaczego powołał Pan
tę Fundację i ile z założonych celów udało się do tej pory zrealizować?
- Głównym celem założenia Fundacji w roku 2007, było kontynuowanie w
Polsce – ale w sposób instytucjonalny – rozpoczętego we wczesnych latach
dziewięćdziesiątych ub. wieku dzieła szerzenia przez nas wiedzy o
źródłach i mechanizmach rozwoju dobrobytu na Zachodzie, wiedzy o
gospodarce wolnorynkowej. A to dlatego, że przez prawie pół wieku od
zakończenia II wojny światowej Polacy w swym kraju poddawani byli
nachalnej indoktrynacji marksistowskiej bojkotującej lub fałszującej
obraz systemu kapitalistycznego, który w rzeczywistości stał się
przyczyną niespotykanego wcześniej rozwoju materialnego krajów Zachodu.
Wychodziłem z założenia, że po to, aby Polska stała się silna
gospodarczo winna skorzystać z doświadczeń i wiedzy tych krajów, które
odniosły największy sukces i osiągnęły największy stopień rozwoju
gospodarczego. Powinniśmy wziąć z nich przykład, oprzeć się na
pierwotnym systemie gospodarczym USA. Odpowiadając na Pani pytanie,
odnośnie dotychczasowej realizacji założonych celów, to muszę
podkreślić, że szerzenie wiedzy, propagowanie prawdy, polepszanie bytu
Polaków, jest procesem ciągłym i nigdy się niekończącym.
Zapoznając się ze statutem PAFERE odnalazłam wiele analogii z ideą
myśli narodowej, bliskiej linii naszego czasopisma. Wystarczy wspomnieć
Romana Rybarskiego, przedwojennego ekonomistę i myśliciela politycznego.
Ten wybitny polityk narodowy łączył umiarkowany liberalizm wolnorynkowy
z nacjonalizmem gospodarczym. Opowiadał się za nienaruszalnością prawa
własności i niskimi podatkami. Za szkodliwe uważał m.in. przymusowe
ubezpieczenia społeczne, koncesje i monopole. Czy w Stanach
Zjednoczonych spotkał się Pan z ekonomistami głoszącymi poglądy zbliżone
do Rybarskiego.
- Kilka lat temu czytałem monografię o profesorze Romanie Rybarskim.
Całkowicie się zgadzam z opinią, że była to wybitna postać. Uważam jego
poglądy i nauczanie za bardzo nam bliskie i warte rozpowszechniania. W
Stanach Zjednoczonych jest wielu ekonomistów, których publikacje
wykazują u ich autorów ten sam lub bardzo podobny kierunek myślenia co u
prof. Rybarskiego.
Skoro jesteśmy przy przedwojennych myślicielach, chciałam
zapytać o angielskiego pisarza Gilberta Chestertona. Był on twórcą
dystrybucjonizmu, którego centralnym punktem jest upowszechnienie
prywatnej własności. Co ciekawe, krytykował on nie tylko socjalizm, ale i
kapitalizm. Jego zdaniem oba te ustroje prowadzą do centralizacji
własności, z tą różnicą, że w przypadku kapitalizmu własność jest w
rękach oligarchii, a w przypadku socjalizmu w rękach państwa. W obu
systemach – zdaniem Chestertona – nie istnieją ideały, jest jedynie
rachunek ekonomiczny. Czy podziela Pan ten pogląd?
- Jako młodzieniec przeczytałem jedną czy dwie książki autorstwa
słynnego G. Chestertona, ale dotąd nie wiedziałem o jego głębszym
zainteresowaniu ekonomią i jego pomyśle z dystrybucjonizmem. Zgadzam się
z truizmem, że nie ma idealnych systemów gospodarczych. Również i
oryginalny kapitalizm (czyli kapitalizm wolnorynkowy) nie jest ideałem,
ale sądząc po efektach jego działania, nic lepszego człowiek dotąd nie
wymyślił.
Chesterton nie ufał żadnej władzy politycznej, według niego
najważniejszym modelem powinna być rodzina. Uważał, że podróż ku
prawdziwemu życiu człowieka wymaga odnowionego zobowiązania na rzecz
wspólnot międzyludzkich – w oparciu o rodzinę, wioskę, naród, dom. Co
Pan sądzi o takim rozwiązaniu?
- Ten pogląd Chestertona mi się podoba i skłonny jestem go podzielać; nie widzę w nim sprzeczności z klasycznym kapitalizmem.
Największe wyzwania stojące przed Polsko-Amerykańską Fundacją Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego na następne 10 lat, to…
- Za największe wyzwania stojące przed naszą Fundacją uważam:
a) Przekonać duchowieństwo i przywódców religijnych do
Chrześcijańskiej Myśli Ekonomicznej, która oparta jest na zasadzie
nienaruszalności własności prywatnej, a więc jest w zgodzie z
Przykazaniami „Nie kradnij!” i „Nie pożądaj własności bliźniego!”
b) Spowodować wprowadzenie co najmniej do szkół średnich, szkół
zawodowych i do seminariów duchownych, obowiązkowy, krótki kurs podstaw
ekonomii podkreślający znaczenie własności prywatnej i jej
nienaruszalności dla rozwoju gospodarczego.
c) Wpłynąć na wprowadzenie do Konstytucji RP zapisu zakazującego
ustanawiania nowych praw naruszających własność prywatną (i związaną z
nią wolność materialną obywateli).
d) Poprzez rożne kampanie i działania medialne i internetowe, oraz
branie udziału w debatach i innych imprezach publicznych i akcjach,
doprowadzić do świadomości społeczeństwa fakt powszechnego istnienia
zinstytucjonalizowanej grabieży popełnianej (w majestacie prawa) na
obywatelach przez państwo, zapobiegającej rozwojowi dobrobytu.
Przykładem takiej grabieży może być drukowanie papierowych pieniędzy,
bez ich pokrycia w przyroście bogactwa narodowego, co powoduje inflację i
obniżanie wartości pieniędzy już posiadanych przez obywateli. Do
wspomnianych form kradzieży należy także np. zaciąganie pożyczek
państwowych bez wiedzy i zgody obywateli, którzy wraz ze swym potomstwem
pożyczki te będą musieli spłacać; przyznawanie przez władze rożnych
licencji, monopoli, i innych przywilejów wybranym ludziom lub grupom
ludzi, kosztem wszystkich pozostałych; łamanie prawa podaży i popytu,
przez narzucanie cen minimum lub maksimum za jakieś dobra - a więc
okradając właściciela danego dobra z prawa do swobodnego dysponowania
swą własnością itp.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Agnieszka Piwar
JAN MICHAŁ MAŁEK (ur. w 1928 r. w Piotrkowie
Trybunalskim) jest człowiekiem, który sukces finansowy łączy z
działalnością charytatywną i filantropijną. Pokazuje tym samym, że
powołanie przedsiębiorcy nieodzownie łączy się z misją społeczną. Od
początku swojego pobytu na emigracji był zaangażowany w działalność
polonijną. Aktywnie wspierał „Solidarność” (m.in. w ramach organizacji
„Pomost”). Od lat jest fundatorem Nagrody Literackiej im. Józefa
Mackiewicza, która przyznawana jest corocznie dla autorów
najwybitniejszych dla krzewienia polskości prac literackich i
publicystycznych. Za całokształt swojej działalności został odznaczony
przez Prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia
Polski. Złożył Polsko-Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju
Ekonomicznego (PAFERE).
Fundacja jest niezależną, pozarządową organizacją zajmującą się
wolnorynkową edukacją ekonomiczną, promocją wolności gospodarczej i
wolnego handlu. Za szczególnie istotne Fundacja uważa związki etyki z
ekonomią, promuje chrześcijańską myśl ekonomiczną. PAFERE dostrzega
fundament dobrze rozwijającej się gospodarki w Przykazaniach Dekalogu.
Stosowanie się do nakazów: «Nie kradnij!» i «Nie pożądaj rzeczy
bliźniego swego!» jest drogą do poprawy materialnej jakości życia
społeczeństwa, czyli dobrobytu. „Popełnianie kradzieży, oznacza
pozbawianie człowieka tego, co do niego należny, a więc jego własności.
Wszelkie pozbawianie go owoców jego inicjatyw, wysiłków, pracy i
osiągnięć, czyli inaczej mówiąc – pozbawianie go efektów jego
działalności gospodarczej wytwarzającej bogactwo zniechęca go do dalszej
takiej działalności” – wyjaśnia założyciel PAFERE.
Fundacja swoją działalność edukacyjną prowadzi m.in. poprzez
dystrybucję przystępnie napisanych książek o tematyce wolnościowej. Na
stronie ksiazki.pafere.org można za darmo pobrać elektroniczne edycje
dzieł klasyków (np. Ludwiga Von Misesa), ale także nowe, pobudzające
intelektualnie publikacje: „Zapadnia. Człowiek i socjalizm”, „Czy wiesz,
dlaczego nie wiesz, kto jest prezydentem Szwajcarii?”, itd. Dla naszych
Czytelników PAFERE przygotowało w prezencie pakiet drukowanych książek,
które otrzyma pięć pierwszych osób, które wyślą maila na adres pafere@pafere.org
(w temacie wiadomości proszę wpisać „Myśl Polska”). Do kontaktu i
współpracy Fundacja serdecznie zaprasza wszystkich chętnych, w tym
zwłaszcza nauczycieli i pracowników bibliotek, dla których przygotowała
książkowe niespodzianki.
Wywiad ukazał się w tygodniku Myśl Polska, nr 33-34 (13-20.08.2017)
Fot. PAFERE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz