Most w Kosowie |
Kiedy
wybuchła wojna w Jugosławii byłam jeszcze dzieckiem. Kiedy NATO
zrzucało bomby na serbskie miasta byłam nastolatką. Niewiele wtedy
rozumiałam z geopolitycznych intryg, jednak instynktownie czułam
jedno: to właśnie „niesienie demokracji” za pomocą natowskich
bomb jest tu największą zbrodnią i nic tego okrucieństwa nie
usprawiedliwia.
Minęły
przeszło dwie dekady od tamtej interwencji zbrojnej. Zdania nie
zmieniłam w ocenie podłości naszego, o zgrozo, sojusznika. Podczas
rozmów z Serbami w najmniejszym stopniu nie dali mi oni odczuć
(nawet po upojeniu rakiją), że mają jakiś żal do Polaków. Ale
ja podskórnie czułam wstyd, wszak nie przypominam sobie, aby w
Polsce były jakieś stanowcze protesty w związku z bombardowaniem
[mordowaniem!] naszych południowych braci Słowian. Dlatego
możliwość wysłuchania ich wersji – i przekazania tego dalej –
potraktowałam jako okazję do zmycia pewnej hańby.
Serbowie
nie próbowali się przede mną wybielać, nie opowiadali o sobie, że
są krystaliczni i niewinni. Przez Jugosławię przetoczyła się
straszna wojna, która niosła za sobą niewyobrażalne okrucieństwa.
Złych czynów dopuścili się tam przedstawiciele wszystkich
bałkańskich narodów i grup etnicznych.
Jednak
największymi barbarzyńcami okazali się być „nosiciele
demokracji” i „piewcy wolności” z Zachodu. Uknuli oni podłą
intrygę, aby usprawiedliwić swoją zbrodnię przeciwko ludzkości.
Z pomocą propagandowych środków masowego przekazu zrobili z Serbów
bezwzględnych – i jedynych – zbrodniarzy. W ten sposób
stworzyli sobie pretekst, by „uratować” przed nimi pozostałych
mieszkańców Bałkanów. To podłe kłamstwo, które trwa do dziś,
posłużyło do utorowania drogi, by bezczelnie wtargnąć tam ze
swoimi wpływami i interesami. W 1999 roku z
inicjatywy Stanów Zjednoczonych Sojusz Północnoatlantycki odpalił
operację Allied Force. Oficjalny cel militarnej interwencji
wymierzonej przeciwko Serbom? Wymuszenie procesu demokratyzacji w
Jugosławii.
Zamknięci
w gettach
Pierwszym
punktem wyprawy było Kosowo. Jest to terytorium sporne ze stolicą w
Prisztinie i państwo częściowo uznawane na arenie międzynarodowej,
które ogłosiło swoją niepodległość 17 lutego 2008 roku. Władze
w Belgradzie uważają Kosowo za prawną część terytorium Serbii,
w czym mają poparcie niektórych państw, m.in. Rosji i Chin. De
facto jest to teren okupowany przez Amerykanów, co potwierdzają
liczne flagi Stanów Zjednoczonych, których widok przyprawiał mnie
o mdłości.
Amerykanie
dogadali się z Albańczykami, że ci drudzy będą tam teraz
oficjalnie panami i władcami. Akcja oderwania Kosowa od Serbii była
poprzedzona propagandą w sprawdzonym stylu: „źli Serbowie”
gnębią „dobrych Albańczyków”, więc trzeba pomóc
prześladowanym i dać im demokrację.
Velika Hoča, serbska enkawa w Kosowie |
Jako
naoczny świadek mogę natomiast potwierdzić, że na pewno jest tam
ogromna dysproporcja. Byłam zarówno w serbskich enklawach jak i
albańskich miastach. Najbardziej zszokowało mnie to, że na tym
samym terytorium sklepy jednego narodu są biedne i skromnie
wyposażone, podczas gdy sklepy drugiego narodu opływają w dostatku
i luksusach. Podobnie prezentują się domy. Oczywiście poszkodowani
są tutaj Serbowie.
O
sytuacji kosowskich Serbów zgodził się nam opowiedzieć Zvonko
Mihajlović,
dawny deputowany dwóch kadencji do serbskiego parlamentu w
Belgradzie oraz były burmistrz miejscowości Štrpce,
serbskiej enklawy w Kosowie. Obecnie Mihajlović trzyma się z dala
od polityki i rozmawiał z nami jako osoba prywatna. Jednym z
głównych problemów na jaki wskazał jest brak pracy. Niegdyś
miejscowi Serbowie byli zatrudnieni w okolicznych fabrykach lecz
obecnie nie mogą już tam pracować. Na pytanie dlaczego, Mihajlović
wyjaśnił dobitnie: «Ponieważ
odebrano nam wolność i jesteśmy pod okupacją. W fabrykach nie ma
już miejsca dla Serbów, wszystko przejęli Albańczycy.»
Dodał, że tylko nieliczni mają zatrudnienie w urzędach serbskich
enklaw czy w serbskich szkołach, ale większość ludzi jest
pozbawionych możliwości pracy. Od innych Serbów usłyszałam, że
niektórzy trudnią się tam jeszcze drobnym rolnictwem.
Obok
problemów ekonomicznych wynikających z bezrobocia dochodzi problem
bezpieczeństwa. Niepewna sytuacja i brak perspektyw zmusza
miejscowych do opuszczenia swojej ziemi. Mihajlović przekazał nam
najnowsze dane sondażowe – 86 procent młodych Serbów chce
wyjechać z Kosowa. Lepszego życia szukają głównie w Belgradzie,
ale też na Zachodzie. Ta sytuacja powoduje, że Kosowo wyludnia się
z Serbów. To z kolei przyczynia się do kolejnego dramatu – w
miejsce chrześcijaństwa wschodzi tam islam.
Nie
można przy tym pominąć faktu, że to terytorium było „czyszczone”
z Serbów już wcześniej. By zobrazować to zjawisko przedstawię
dane liczbowe przed i po wojnie, dotyczące niektórych kosowskich
miejscowości przez nas odwiedzonych. W mieście Prizren przed wojną
mieszkało 10 tysięcy Serbów, a obecnie już tylko 23 osoby
serbskiej narodowości. Velika Hoča
przed wojną zamieszkiwało 1,5 tysiąca Serbów, obecnie zostało
ich tam pół tysiąca. W miejscowości Orahovać kiedyś żyło 4
tysiące Serbów, dzisiaj zalewie trzystu. Te liczby mówią nie
tylko o tym, że bardzo dużo Serbów musiało opuścić swoje domy i
zostało uchodźcami, ale – jak nam powiedziano – wielu z nich
zostało zabitych przez Albańczyków, którzy szczególnie
rozpanoszyli się ze swoją agresją po rozpoczęciu bombardowania
przez NATO.
Przykładowym miejscem upamiętniającym ofiary
jest pomnik Velika Hoča,
na którym – obok Krzyża, wizerunku Jezusa i obciętej głowy Jana
Chrzciciela – wyryto 83 nazwiska pomordowanych miejscowych
chrześcijan, których dopadli albańscy muzułmanie. Takich pomników
pamięci ofiar jest w Kosowie znacznie więcej. Kolejny zobaczyłam
m.in. w Gracanicy, gdzie przed miejscowym Domem Kultury umieszczono
wystawę z fotografiami setek pomordowanych Serbów.
Tymczasem
niezwykle budującą historię poznaliśmy przejeżdżając przez
kosowską miejscowość Rečane, którą zamieszkują bośniaccy
muzułmanie. Zoran opowiedział nam wtedy o ich szlachetnej postawie.
Gdy rozpoczęły się bombardowania NATO Albańczycy nabrali pewności
siebie i rozkręcili agresję względem Serbów, dpouszczając się
niebywałych okrucieństw. Wtedy Bośniacy z Rečane murem stanęli w
obronie serbskich chrześcijan i bardzo im pomagali. O serdeczności
miejscowych Bośniaków mogliśmy przekonać się osobiście –
ugościli naszą grupę fanstastycznym deserem i pyszną kawą.
Kolejnym
punktem wyprawy była Bośnia i Hercegowina, a konkretniej jedna z
dwóch części składowych tego państwa – Republika Serbska ze
stolicą w Banja Luce. Mieliśmy tam spotkania z wysokiej rangi
urzędnikami reprezentującymi Serbów. Jako pierwszy zgodził się z
nami porozmawiać Milorad Kojić, szef
Centrum Badań Wojennych, Zbrodni Wojennych i Poszukiwań Osób
Zaginionych. Instytucja powołana przez stronę serbską zajmuje się
badaniem i gromadzeniem dokumentacji zbrodni wojennych z czasu wojny
domowej w Bośni i Hercegowinie z lat 1992-1995.
Milorad
Kojić uzasadniając potrzebę powołania Centrum, wyjaśnił, że
strona bośniacka próbowała pokazać, że strona serbska jest
odpowiedzialna za zbrodnie wojenne podczas wojny. Aby reprezentować
sprawę bardziej jasno i obiektywnie, szczególnie w regionie
Srebrenicy, rząd serbski stworzył międzynarodową niezależną
komisję, która pyta o cierpienie wszystkich ludzi w regionie
Srebrenicy. Komisja rozpoczęła działania w 2019 roku. Cały raport
został opublikowany na stronie internetowej i jest powszechnie
dostępny. Jedną z głównych konkluzji raportu jest to, że
wszystkie strony uczestniczyły w popełnianiu zbrodni wojennych w
latach 1992-1995. Kojić powiedział, że ofiarami konfliktu zostało
ponad 2600 Serbów z Srebrenicy – z czego wielu zostało
zamordowanych lub ucierpiało w inny sposób. Inną konkluzją jest
to, że również Bośniacy mocno ucierpieli w regionie, ale
cierpienie nie jest zakwalifikowane jako ludobójstwo.
W
nawiązaniu do zbrodni przeciwko Serbom, Kojić powiedział, że
tylko jeden przypadek był ścigany i zaskarżony do sądu. Ta jedna
sprawa dotyczyła chłopca z serbskiej wioski. Kiedy wioska została
zaatakowana przez bośniacką armię, Serbowie opuścili miejscowość,
ale chłopiec powrócił, by zabrać swojego psa. Wtedy został
schwytany przez bośniacką armię i zamordowany. To był jedyny
werdykt za popełnienie zbrodni w Srebrenicy przeciwko Serbom i tym
samym sprawa została zamknięta – wyjaśnił serbski urzędnik.
Tymczasem
– jak powiedział Milorad Kojić – są liczne dowody na
popełnienie zbrodni, których osobiście dokonał bośniacki
komendant Naser Orić i jego oddział. Nasz rozmówca wymienił m.in.
sprawę Branika Wuczeticza –
wszyscy członkowie jego rodziny zostali zabici, a jego samego
wzięto do niewoli, kiedy był jeszcze dzieckiem. Kolejny przykład
dotyczy dzieci z rodziny Dimitriewicz, które podczas ucieczki z
wioski zaatakowanej przez bośniacką armią zostały zastrzelone
przez snajpera.
Kojić
zaznaczył, że to tylko niektóre przypadki spraw kryminalnych,
które nie są ścigane. Wyjaśnił, że sprawy przeciwko Serbom nie
są poważnie brane przez sądy Bośni i Hercegowiny. Jednocześnie
zapewnił, że wszystkie publikacje Centrum Badań Wojennych, Zbrodni
Wojennych i Poszukiwań Osób Zaginionych są oparte o dowody i
dokumenty. Zauważył przy tym, że historycy mają utrudnioną
możliwość prowadzenia badań, bo wyniki ich śledztwa mogą być
inne od tego, co zostało napisane w werdykcie. Kojić uważa, że
ciężko jest dziś osądzić sprawę z przeszłości, tj. poddać
pod sąd, gdyż w ciągu 50 lat historia była tworzona przez
prawników, sędziów, a nie przez historyków. Nasz rozmówca
zapewnił, że wszyscy Serbowie, w tym politycy z różnych opcji,
mają ten sam pogląd na kwestię takiego prawa. Ich zdaniem to nie
akceptowalne.
A
jak wyglądają obecnie relacje między Serbami chrześcijanami a
Bośniakami muzułmanami? Milorad Kojić powiedział: «Zawsze jest
coś, z czym się nie zgadzamy, ale nie nazwałbym tego konfliktem.
Handel, ekonomia – to działa. Mam wielu przyjaciół Bośniaków.
Nie mamy z tym problemu.» Zwrócił przy tym uwagę, że poważnym
problemem jest radykalny islam, który zaczął dominować w
Federacji. Zdaniem Kojicia Bośniacy mają problem z radykałami
nawet większy niż Serbowie, bo tu chodzi o interpretację islamu.
To znaczy, radykałowie rozumieją islam inaczej.
Naszego
rozmówcę szczególnie martwi fakt, że radykalizuje się dużo
młodych ludzi. Wiąże się to z tym, że myślą oni, iż wszyscy
inni są „niewierni” – czyli nie są muzułmanami (takimi jak
oni, według ich interpretacji islamu). To z kolei oznacza, że
zdaniem tych radykałów „niewierni” nie mogą być częścią
ich państwa. Kojić uważa, że właśnie z tego powodu mogą być
duże problemy w przyszłości. Po czym dodał, że to nie tylko
problem w Bośni i Hercegowinie ale też na świecie.
Milorad
Kojić powiedział wreszcie:
«Podczas wojny mogliśmy być świadkami tego, czym ten
radykalny islam jest. Wiecie kim są mudżahedini? Więc to, czego
zachodnie kraje doświadczają, jest tym, co my widzieliśmy podczas
wojny. Miałem zdjęcia głów ściętych przez mudżahedinów.
Niektórzy z nich przybyli do Bośni podczas wojny, a po wojnie
pojechali do innych krajów walczyć jako
tzw. najemnicy.
Więc jeśli te zbrodnie nie zostają osądzone, to ta
grupa ludzi [która je popełnia] myśli, że tego typu zachowanie
jest dozwolone. Czyli, że jest dozwolone zabijać Serbów, ponieważ
ludzie, którzy to zrobili nie są osądzani za swoje zbrodnie.»
Czy
przyjaźń Serba z Bośniakiem niebędącym radykalnym muzułmaninem
jest możliwa? Milorad Kojić potwierdził, że przyjaźni się z
takim Bośniakiem. Jednak dopytywany o to, czy mogą dziś swobodnie
rozmawiać o trudnej historii, odrzekł: «Nie
rozmawiamy o wojnie. Ten temat w ogóle nie pojawia podczas spotkań.
My wszyscy mamy swój własny pogląd na tamtą wojnę, wszyscy
cierpieliśmy w inny sposób. Ale oboje szanujemy nawzajem swoje
własne potrzeby, wymagania. I to jest normalna relacja
międzyludzka.»
Skoro
dwóch przyjaciół nie potrafi rozmawiać o wspólnej historii
dotyczącej wojny, to można wyciągnąć pewien wniosek. Czyż nie
oznacza to, że ta wojna jeszcze się nie skończyła?
Tymczasem
Kojić powiedział, że jedyną szansą na przyszłość jest
wzajemny szacunek do ofiar; uświadomienie sobie, że wskutek wojny
wszystkie narody cierpią po równo. Po czym dodał: «Ale
jeśli kwestionujesz lub zaprzeczasz ofiarom po stronie 55 tysięcy
Serbów, którzy ucierpieli podczas wojny, a prosisz mnie, abym
szanował twoje ofiary, to tak nie możemy rozmawiać o przyszłości.
To
co musimy zrobić, to szanować się nawzajem i przyznać, że to co
się wydarzyło było wojną domową. I że wszyscy ludzie są
ofiarami i ucierpieli. I to jest kluczowe, aby pójść naprzód.»
Kolejnym
naszym rozmówcą w Banja Luce był Željko Budimir, doradca
Prezydenta Republiki Serbskiej do spraw międzynarodowych oraz
profesor na miejscowym uniwersytecie. Budimir podkreślił, że
podczas wojny w Bośni i Hercegowinie w każdej rodzinie były ofiary
śmiertelne, wszyscy cierpieli, także jego rodzina, która straciła
m.in. dom.
Prezydencki
doradca uważa, że w obecnej sytuacji klasyczne działania wojenne
odchodzą do przeszłości. Obecny konflikt w Bośni i Hercegowinie
przekształcił się w wojnę hybrydową, co oznacza, że walka
odbywa się na poziomie politycznym, z wykorzystaniem wojny medialnej
i dyplomatycznej, przy użyciu służb specjalnych stosujących
rozmaite taktyki i strategie.
Željko
Budimir powiedział, że mieszkańcy Bośni i Hercegowiny żyją w
stałym kryzysie politycznym, który niesie za sobą kryzys
ekonomiczny mający bezpośrednie przełożenie na poziom życia
społecznego we wszystkich jego aspektach. Przede wszystkim jednak
odczuwalne jest ciągłe napięcie między grupami etnicznymi.
Budimir podkreślił, że można wręcz zobaczyć u wszystkich pewien
rodzaj mobilizacji.
Zdaniem
profesora zwykli ludzie – mówił o Serbach – niejako
instynktownie czują, że strona bośniacka dąży do dominacji w
Bośni i Hercegowinie. Bośniacy używają w tym celu neoliberalizmu,
z jego społeczeństwem obywatelskim i multikulturalizmem włącznie,
ale w rzeczywistości przekształcają państwo w islamski kraj.
Budimir zauważył, że strona bośniacka dążąc do realizacji
swoich celów mówi o agresji Serbów i jej odpieraniu, choć de
facto mamy tu do czynienia z klasyczną wojną domową.
Doradca
Prezydenta Republiki Serbskiej powiedział ponadto, że na poziomie
dyplomatycznym Serbowie mogą obecnie liczyć na pomoc takich
mocarstw jak Rosja i Chiny, zaś w Unii Europejskiej lepsze
zrozumienie spotyka ich ze strony Czech, Słowacji i Węgier. Dodał,
że na ten moment Węgrzy i Polacy lepiej rozumieją pozycję Serbów
od innych państw Europy Zachodniej, gdyż mamy podobne problemy co
Serbowie w Bośni i Hercegowinie.
Podkreślając
największe wsparcie ze strony Federacji Rosyjskiej, Željko Budimir
wyjaśnił, że Rosja jako członek Rady Bezpieczeństwa ONZ może
zastopować rezolucje. Jako przykład podał sytuację z 2015 roku,
kiedy to Wielka Brytania zgłosiła projekt rezolucji w sprawie
Srebrenicy. Rosja zawetowała wówczas ten projekt, gdyż jej
sprzeciw wywołało określenie «ludobójstwo».
Walka
o wartości
Željko
Budimir odniósł się także do propagandy ukazującej Serbów na
Bałkanach jako niebezpiecznych. Jak przyznał, zachęca swoich
studentów pochodzących z zachodnich państw, by czytali książki
opisujące Serbów i dawną Jugosławię, szczególnie z czasu
pomiędzy dwiema wojnami światowymi. W tym kontekście profesor z
Banja Luki poleca m.in. książkę „Black
Lamb and Grey Falcon” (Czarna owca i szary sokół), którą
napisała brytyjska pisarka Rebecca West. Według Budimira
jest to bardzo dobra i obiektywna publikacja.
Nasz
rozmówca wyjaśnił też, dlaczego jego zdaniem Zachód ukazuje
teraz Serbów jako winnych. Budimir powiedział: «W
XX wieku byliśmy narodem, który walczył o naszą narodowość,
nasze wierzenia i naszą religię. To był problem dla Waszyngtonu i
Wielkiej Brytanii. Stąd dzisiejszy problem z Serbami dla tej ich
całej liberalnej hegemonii.»
Prosto
z Banja Luki pojechaliśmy Belgradu. Po tym co zobaczyłam w stolicy
Serbii, z bólem serca muszę przyznać, że liberalna zaraza
niszcząca tradycyjne wartości wpełzła tam na całego. Zaczęłam
lepiej rozumieć gorzkie słowa pod adresem tamtejszych władz, w tym
posądzanie o zdradę narodu. Otóż, przy jednej z głównych ulic
Belgradu dostrzegłam siedziby organizacji, których obecność w tym
miejscu potwierdza, że niszczenie serbskiego społeczeństwa weszło
w ostateczną fazę.
Najpierw
moim oczom ukazał się „Dom praw człowieka i demokracji”.
Siedzibę biura zdobi tzw. tęczowa flaga – symbol środowisk LGBT
– i podpis: «tutaj jesteś bezpieczny». Obok ustawiono wielki
plakat z unijnym logo i hasztagiem zapewniającym: «Unia Europejska
jest z tobą» (skierowane do mniejszości seksualnych). Kilka metrów
dalej kolejne promujące zboczeńców siedlisko – tym razem centrum
informacyjne tzw. „parady równości”. Według zapowiedzi kolejny
marsz dewiantów seksualnych ma przejść przez Belgrad w 2022 roku.
Kiedy
w 1999 roku koalicja NATO bombardowała Belgrad, miejscowi studenci
tłumnie wchodzili na mosty, by własnym ciałem tworzyć na nich
żywą tarczę. W ten sposób serbska młodzież z narażeniem
własnego życia broniła strategicznych dla miasta obiektów. Kiedy
się o tym dowiedziałam, pomyślałam, że Serbowie to
najodważniejszy ze słowiańskich narodów. Przeszło dwie dekady
później, ci sami agresorzy z Zachodu postanowili już nieco inaczej
zniszczyć nowe pokolenie Serbów – tym razem „na miękko”. Co
gorsza, obecne serbskie władze w Belgradzie im na to pozwalają,
jakby już zupełnie zapomnieli jaką krzywdę wyrządził im ten sam
liberalny Zachód. A przecież – ku pamięci – wiele
zbombardowanych obiektów w Belgradzie pozostawiono w stanie ruiny
jako pomniki tamtego okrucieństwa.
Jakimi profitami
znieczulono obecnych serbskich decydentów? Czy ideologia gender
podważająca prawdę o człowieku okaże się skuteczniejsza od
nalotów bombowych niosących demokrację?
Bez
względu na rozwój sytuacji, jedno jest pewne – obserwujemy
kolejny etap festiwalu kłamstw. Wtedy propaganda wmawiała światu,
że Serbowie są źli, więc trzeba ich zbombardować, żeby dać
Bałkanom demokrację. Teraz te same ośrodki propagandowe wmawiają
światu, że tradycyjne wartości, chrześcijaństwo, przywiązanie
do narodu, pojęcie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny
– krępują „mniejszości seksualne” (czytaj: dewiantów,
którym się w głowach pomieszało). Agresorzy uznali, że
interwencja zbrojna to już przeżytek. Teraz wystarczy przelać
odpowiednią ilość pieniędzy na konta rozmaitych organizacji
promujących wszelkiej maści odchyły, zboczenia i patologie.
Właśnie tak walczy się dziś z narodami. Ta bezwzględna walka
rozgrywa się między prawdą i kłamstwem. Kłamstwem o człowieku i
jego tożsamości.
Ale
jak walczyć z nowym kłamstwem, skoro stare kłamstwo nie zostało
jeszcze publicznie zdemaskowane i rozliczone? Postanowiliśmy więc
podjąć się tej próby i w tym celu prosto z Serbii udaliśmy się
do stolicy Czech. W Pradze uczestniczyliśmy w konferencji
zorganizowanej przez czeskiego dziennikarza Romana Blaško,
który towarzyszył nam w Kosowie. W wydarzeniu wziął udział
niezależny senator Jaroslav Doubrava. Przedstawiciel
czeskiego parlamentu od początku głośno przeciwstawiał się
bombardowaniu Jugosławii przez NATO. Przed laty osobiście tam
pojechał i razem z serbską młodzieżą wchodził na belgradzkie
mosty tworząc z nimi żywą tarczę. Ten niezwykle odważny człowiek
mówił m.in. o używaniu przez Amerykanów broni kasetowej (która
służy do zabijania ludzi i jest zabroniona na świecie) oraz zubożonego uranu. Dowody na użycie tej drugiej dostarczył fizyk, który
pobrał próbki. Analizy laboratoryjne wykazały użycie broni
jądrowej w bombardowaniu infrastruktury cywilnej.
Od lewej: Blaško, Piwar, Doubrava, Jastrzębski |
Senator
Doubrava powiedział, że najgorsza
jest haniebna rola środków masowego przekazu. Jego zdaniem, gdyby
media pokazały prawdę o tym, co tam się dzieje, to być może była
by większa wola, żeby się temu sprzeciwić.
Najmocniejszym
punktem konferencji była premierowa prezentacja fragmentów
szokujących nagrań z 1999 roku, które udokumentowały ogrom
zniszczeń i tragedii jakie przyniosła natowska interwencja zbrojna.
Wstrząsające taśmy pokazał red. Piotr Jastrzębski,
który przed laty otrzymał je od serbskiego operatora.
Jastrzębski
był na wojnie w Jugosławii jako dziennikarz i obok okrucieństw
zobaczył, że świat strasznie kłamie. Na pytanie co było dla
niego najgorsze – powiedział, że poczucie bezsilności. Serbski
operator widząc, że ma do czynienia z naprawdę niezależnym
dziennikarzem przekazał swoje nagrania naszemu rodakowi i poprosił
Jastrzębskiego, aby pokazał światu potężne zniszczenia i ludzkie
dramaty, w tym śmierć niewinnych ofiar, których zmasakrowane ciała
uwieczniła kamera. Niestety media nie były zainteresowane
przekazaniem prawdy o tej okrutnej zbrodni. Serbski operator niedługo
po przekazaniu kaset wideo został zabity. Aby upamiętnić jego i
śmierć pozostałych niewinnych osób, podczas konferencji w Pradze
zapowiedziano realizację filmu dokumentalnego na podstawie tych
nagrań.
Tymczasem
konkluzja z naszej wyprawy i praskiej konferencji jest wstrząsająca:
nad Bałkanami krąży widmo kolejnej wojny. Senator Doubrava
powiedział, że nie chodzi już o to, czy dojdzie do konfliktu, ale
kiedy do niego dojdzie. Red. Jastrzębski dodał, że nowa wojna
będzie znacznie okrutniejsza od poprzednich...
Agnieszka Piwar
Myśl
Polska, nr 3-4 (16-23.01.2022)
Kosowo, Bałkany |
Velika Hoča, miejsce upamiętnienia serbskich ofiar |
Serbska Cerkiew Prawosławna |
Velika Hoča, serbska enklawa w Kosowie |
Cerkiew w Velika
Hoča, serbska enklawa w Kosowie |
Gracanica, serbska enkalwa w Kosowie |
Belgrad, pomik upamiętniający dzieci - ofiary bombardowań
|
Kosowo, jedno z albańskich miast w budowie |
Kosowo, jedna z albańskich miejscowości |
Meczet w Prizren, Kosowo |
Prizren, Kosowo |
Ulica Joe Bidena, albańskie miasto w Kosowie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz