Śmierć logiki i cywilizacji w skrócie wygląda następująco. Rozwydrzone towarzystwo wpełzło na ulice polskich miast pod hasłem: „wypierdalać!”, bo – jak głoszą ich transparenty – „chcą się ruchać!”, a potem bezkarnie zabijać owoce swojego chciejstwa. Sensu ich działań nie sposób zrozumieć, ale z kronikarskiego obowiązku należy odnotować.
Po pierwsze, wkurzyli się na decyzję Trybunału Konstytucyjnego, którego legalności jednak nie uznają, a więc w ich mniemaniu: nieistniejącego [czytaj: walczą z czymś, czego nie ma]. Po drugie, niedawno bronili konstytucji, ale już im się odwidziało, gdyż wyszło na jaw, że owa konstytucja broni człowieka – także chorego – w łonie matki. Po trzecie, najgłośniej krzyczą o tolerancji, ale... gdy ktoś ma od nich odmienne poglądy, odpowiadają: „sp…j!”.
W obozie władzy niemniej pokręcone historie. Politycy partii rządzącej od lat kreują się na bogobojnych katolików. Tymczasem w zdecydowanej większości – z Jarosławem Kaczyńskim na czele – zagłosowali w Sejmie RP za odrzuceniem całkowitej ochrony życia. W skutek ich decyzji w ostatnich latach w majestacie „prawa” zabito w Polsce tysiące dzieci z przesłanek eugenicznych. W ten sposób politycy złamali przykazanie „Nie zabijaj!”. Zgodnie z prawem kanonicznym nałożyli więc na siebie ekskomunikę i tym samym wykluczyli się z Kościoła katolickiego. Niedowiarkom przypominam, że w Kościele katolickim wyróżnia się excommunicatio latae sententiae, tj. ekskomunikę wiążącą mocą samego prawa, która następuje automatycznie po czynie. Przez sam czyn katolik tak bardzo oddala się od Kościoła, że nie może być dalej uważany za jego członka. Takiego czynu dopuścił się każdy, kto zagłosował przeciwko całkowitej ochronie życia poczętego oraz publicznie poparł tzw. „kompromis aborcyjny” i później się z tego publicznie nie wycofał.
A zatem, wszystkie osoby publiczne – prezydent, politycy, dziennikarze, publicyści, itp. – które publicznie poparły tzw. „kompromis aborcyjny” i które później publicznie się z tego nie wycofały nałożyły na siebie ekskomunikę. Każda z tych osób jest więc wykluczona z Kościoła katolickiego i nie ma prawa przyjmować Komunii Świętej, a kapłan nie ma prawa mu Jej udzielać. Niestety często widzimy, że zakaz ten jest nagminnie łamany. Politycy jak gdyby nigdy nic przyjmują Eucharystię, a wielu księży i biskupów bezczelnie współuczestniczy w tym świętokradztwie.
Ze zwolennikami zabijania dzieci nienarodzonych nie będę dyskutować. Zresztą oni sami tego nie chcą, gdyż takim jak ja mówią: „wyp…!”. Ewentualnym wątpiącym przytoczę przykład działaczki prolife Mary Wagner, którą kanadyjskie władze nagminnie wtrącają do więzienia tylko za to, że na terenie prywatnych klinik aborcyjnych namawia kobiety, by nie zabijały swoich dzieci. Robi to w sposób niezwykle subtelny i taktowny: modli się za zagubione matki, wręcza im białe róże oraz informuje, że jest inne wyjście z sytuacji niż zabicie własnego dziecka. Metody Mary Wagner okazują się być niekiedy skuteczne, bo część kobiet pod jej wpływem zmieniło zdanie i dostąpiło od dokonania okrutnej zbrodni.
Akt oskarżenia? Naruszenie praw przysługujących właścicielowi nieruchomości (kliniki aborcyjnej). Linia obrony? Prawnik dzielnej Kanadyjki dr Charles Lugosi powołał się m.in. na precedens zaczerpnięty z prawa anglosaskiego dot. działania w stanie wyższej konieczności. W tym kontekście przypomniał pewne zdarzenie, które miało miejsce w XIX wieku, kiedy to grupa mężczyzn włamała się do cudzego domu, by uratować od zabójstwa żonę właściciela. Mężczyźni zostali uniewinnieni. Sąd zrozumiał motywy ich działania i uznał stan wyższej konieczności. Prawnik Mary Wagner zwrócił uwagę na ciekawą analogię. Otóż w XIX wieku, kiedy to zdarzenie miało miejsce, kobiety nie cieszyły się pełnią praw, tj. nie były podmiotami prawa, jak mężczyźni. Lugosi argumentował, że analogicznie jest w przypadku dzieci nienarodzonych – one również nie cieszą się pełnią praw obywatelskich, tj. z mocy kanadyjskiego prawa nie przysługuje im prawo do obrony, ochrony życia i zdrowia. Jednak są to ludzie i prawo nie może stawać na drodze temu, kto – tak jak Mary Wagner, która ma świadomość, że może dojść do zabójstwa – chciałby reagować.
Po co o tym wspominam? Przecież w Polsce oficjalnie – za pośrednictwem TK – podjęto działania w kierunku zwiększenia ochrony życia poczętego. Otóż w najmniejszym stopniu nie wierzę w dobrą wolę polityków, którzy przez lata dopuszczali się świętokradztwa przyjmując Komunię Świętą będąc w stanie ekskomuniki. Brutalne fakty są takie, że rządzący nie chcą przestrzegać Boskich Przykazań, w tym prawa naturalnego, gdyż mają inne zobowiązania. W tym kontekście zwracam uwagę, że wszystkie kraje członkowskie ONZ – także Polska – podpisały się pod Agendą na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030 zawierającą Cele Zrównoważonego Rozwoju. Cel nr 5 zakłada osiąganie równości płci oraz wzmocnienie pozycji kobiet i dziewcząt. Pod tym celem znajdują się wskaźniki promujące m.in. antykoncepcję i aborcję. Reasumując: chodzi o zapewnienie kobietom i dziewczętom na całym świecie zrównoważonego dostępu do aborcji.
Po co zatem niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, uznające aborcję eugeniczną za sprzeczną z Konstytucją RP? Sądząc po trwającym przez lata wzajemnym podjudzaniu, śmiem przypuszczać, że stało się to w celu przyspieszenia rewolucji w katolickiej (jeszcze) Polsce. Żeby była jasność: stanowisko TK zdecydowanie popieram. Obawiam się jednak, że o prawie do życia nienarodzonych zdecydują ostatecznie: zakulisowe intrygi globalistów i ich namiestników oraz rozwścieczona ulica. Już wkrótce część z nas będzie zmuszonych działać w stanie wyższej konieczności.
Agnieszka Piwar
Myśl Polska, nr 45-46 (8-15.11.2020)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz