Cóż
za chichot historii. Polacy nie poznaliby prawdy o tym, że Żydzi z
pomocą Amerykanów chcą obrabować – a właściwie przejąć –
nasz kraj, gdyby nie wynalazki amerykańskich Żydów. O żydowskim
spisku wiemy bowiem głównie z Internetu, w tym z Facebooka. Twórcą
koncepcji Internetu był amerykański informatyk polsko-żydowskiego
pochodzenia Paul Baran
(1926-2011), a głównym twórcą największego na świecie serwisu
społecznościowego Facebook jest Mark Zuckerberg, przedsiębiorca
urodzony w żydowsko-amerykańskiej rodzinie.
Rzetelnych
informacji na temat żydowskich roszczeń darmo szukać w większości
czasopism, radiu czy telewizji. Media głównego nurtu milczą jak
zaklęte, a jeśli już coś powiedzą (wszak tematu numer jeden
wśród Polaków nie da się ukrywać w nieskończoność), to
jedynie to, że właściwie problem nie istnieje. Czasem rzucą też
obelgami skierowanymi w tych, którzy sprawę ofiarnie nagłaśniają.
Najczęściej spotykanym argumentem przeciwko Polakom, którzy
nagłaśniają problem związany z ustawą 447, jest sugestia jakoby
działali z polecenia Kremla (sic!).
Społeczeństwu
powoli zaczynają się otwierać oczy, wszak mamy szeroki (jeszcze)
dostęp do Internetu. Politycy partii rządzącej w panice (w końcu
jest rok wyborczy) studzą emocje. Wystarczy wspomnieć słowa
premiera Mateusza Morawieckiego, który zapewnia, że „nie będzie
zgody na wypłatę odszkodowań z naszej strony”. Niestety, w
pisowskie banialuki nadal wierzy wielu Polaków, co potwierdziły
ostatnie wybory do Europarlamentu. Tymczasem sytuacja jest bardzo
poważna i przerażająca.
Międzynarodowa
zmowa
Kilka
lat temu zgłosiła się do mnie niemiecka telewizja państwowa ZDF.
Natrafili na moją krytyczną opinię nt. filmu Pawła Pawlikowskiego
„Ida” (2013). Zbliżała się oskarowa gala, a oni potrzebowali
zebrać komentarze z Polski, zarówno pozytywne jak i negatywne.
Początkowo nie chciałam się zgodzić na rozmowę, ale po
zastanowieniu doszłam do wniosku, że być może jest to jedyna
okazja w moim życiu, by powiedzieć do niemieckiej kamery kilka słów
prawdy. Oczywiście miałam świadomość, że i tak wytną
niewygodne dla nich treści.
Do
Warszawy przyjechał młody dziennikarz z Berlina, który z
szarmanckim uśmiechem zapytał dlaczego nie podoba się film „Ida”.
Moja odpowiedź była jednoznaczna. Wyjaśniłam, że film
Pawlikowskiego wpisuje się w retorykę międzynarodowej akcji
zorganizowanej, mającej na celu przypisywanie Polakom
odpowiedzialności za Holokaust. W następnym zdaniu przypomniałam
niemieckiemu dziennikarzowi, że jego telewizja robi dokładnie to
samo. Dla przykładu, w lipcu 2013 roku stacja ZDF nadała materiał
dokumentalny poświęcony niemieckim obozom w Majdanku i Auschwitz,
opatrując je określeniem „polskie obozy zagłady”.
Na rozmowę z
wysłannikiem ZDF przygotowałam się niemal jak na rozprawę przed
trybunałem. Zapoznałam się m.in. ze słynnym nazistowskim filmem
propagandowym „Żyd Süss” z 1940 roku. W filmie tym, reżyser
Veit Harlan przedstawił historię pewnego Żyda, który popełniał
ohydne zbrodnie. Celem obrazu było wykreowanie negatywnego wizerunku
Żydów. Tragiczną konsekwencją tego typu propagandy była
akceptacja wielu zwykłych Niemców, kiedy naziści dokonywali swoich
antysemickich zbrodni podczas II wojny światowej.
Ironia
losu polega na tym, że fabuła „Idy” opiera się na analogicznym
schemacie, z tym że tutaj całe zło przypisuje się Polakom, zaś
ofiarami są Żydzi. Akcja filmu przenosi widzów do czasów II wojny
światowej (którą w rzeczywistości wywołali Niemcy), a w tle
dramatycznej historii pojawia się zagłada Żydów (której w
rzeczywistości dokonali Niemcy). Tymczasem w opowieści
Pawlikowskiego darmo szukać Niemców, gdyż jedynymi
odpowiedzialnymi za okrutny los Żydów byli Polacy. Co więcej,
Polacy nie dość, że mordują Żydów, to jeszcze po dokonaniu
zbrodni przejmują ich majątek.
Celem
tego typu propagandy jest urobienie międzynarodowej opinii
publicznej, tak by świat milczał w obliczu rabowania Polaków,
które ma się dokonać pod przykrywką tzw. restytucji mienia
bezspadkowego. W latach 2014-2015, kiedy film „Ida” święcił
swoje triumfy nie było jeszcze mowy o ustawie 447, a jedynymi
wówczas znanymi osobami alarmującymi o zbliżającym się
zagrożeniu, byli Stanisław Michalkiewicz i Grzegorz Braun. To
właśnie oni od lat ostrzegali Polaków, że Żydzi planują dokonać
zuchwałej kradzieży pod przykrywką rzekomo należnych im
„odszkodowań”. Właśnie dzięki tym ostrzeżeniom, dostrzegłam
wówczas w obrazie Pawlikowskiego drugie dno.
Film
„Ida” początkowo nie został w Polsce nawet zauważony. Zrobiło
się o nim głośno dopiero wtedy, kiedy zaczął zgarniać
międzynarodowe nagrody. Obraz o złych Polakach mordujących i
rabujących Żydów doceniła Amerykańska Nagroda Akademii Filmowej
wręczając Pawlikowskiemu Oskara 2015 w kategorii najlepszy film
nieanglojęzyczny. Inne międzynarodowe trofea to: Europejska Nagroda
Filmowa w kategorii najlepszy film europejski 2014, nominacja do
Złotych Globów w kategorii Najlepszy film zagraniczny, Nagroda „Lux
Prize” przyznawana przez Parlament Europejski, Nagroda Brytyjskiej
Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych dla najlepszego filmu
nieanglojęzycznego, Nagroda Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z San
Francisco w kategorii Najlepszy film zagraniczny, Nagroda
Stowarzyszenia Nowojorskich Krytyków Filmowych w kategorii najlepszy
film zagraniczny, Nagroda Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej
w sekcji Specjalne Prezentacje na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym
w Toronto... To tylko wycinek tego, jaką pulę nagród zgarnął
film szkalujący Polaków.
Mocne
przyspieszenie
Minęło
kilka lat, a najczarniejszy scenariusz – przed którym ostrzegali
Michalkiewicz i Braun – realizuje się na naszych oczach.
Kalendarium wydarzeń jest na tyle szerokie, że nie sposób wypisać
wszystkiego w jednym tekście. Wymienię zatem jedynie kilka z
wymownych momentów ostatnich gorących miesięcy.
W
styczniu 2018 roku, podczas
obchodów
73. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, ambasador Izraela w Polsce Anna
Azari bezczelnie zrugała polski rząd, odnosząc się
do
uchwalonej przez Sejm RP nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci
Narodowej. Zgodnie z ustawą, każdy kto publicznie i wbrew faktom
przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność
lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III
Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i
zbrodnie wojenne – będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia
wolności do lat trzech.
Rozpętała
się międzynarodowa burza, w której Polska na każdym kroku zaczęła
obrywać od izraelskich polityków i dziennikarzy. Wystarczy
wspomnieć, że Jair Lapid – jeden z najważniejszych przywódców
izraelskiej opozycji, członek komisji spraw zagranicznych i minister
finansów Izraela – w wywiadzie dla telewizji Polsat News,
stwierdził, że „Polacy zabili 200 tysięcy Żydów bez udziału
Niemców”.
W
lutym 2018 roku, do szkalowania Polaków dołączył szef fundacji
From the Depths Jonny Daniels – były żołnierz izraelskiej armii,
żydowski lobbysta zbliżony do polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Na portalu społecznościowym napisał: „Musi być jasność, że
byli Żydzi, którzy współpracowali z niemieckimi nazistami w małym
stopniu. Większość z nich robiła to w nadziei, że uratują życie
swoje i najbliższych. Ogromna
większość z tysięcy polskich kolaborantów robiła to z chciwości
i czystej nienawiści”.
W
kwietniu 2018 roku, Amerykański Kongres przegłosował ustawę 447.
Dokument ten przyznaje Departamentowi Stanu USA prawo do wspomagania
organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holocaustu, a
także – co najważniejsze – udzielenia im pomocy poprzez swoje
kanały dyplomatyczne w odzyskaniu żydowskich majątków
bezdziedzicznych.
W
czerwcu 2018 roku – pod wpływem nacisków Izraela – polscy
parlamentarzyści w większości ugięli się i Sejm przyjął zmiany
w nowelizacji ustawy o IPN, zakładające odejście od przepisów
karnych na użycie sformułowania „polskie obozy”.
Po
mordzie od „sojuszników”
Początek
2019 roku. Waszyngton zmusił Warszawę do zorganizowania konferencji
o Bliskim Wschodzie [czytaj: naradzie wojennej przeciwko Iranowi],
którą to ostatecznie polski podatnik musiał jeszcze w całości
sfinansować. Rachunek za przygotowanie imprezy wyniósł: 2
233 491,32 złotych.
W
dniach 13-14 lutego do Warszawy zjechali amerykańscy i izraelscy
politycy naradzać się przeciwko Iranowi. Przy okazji postanowili
oczernić Polskę i zażądali spłaty haraczu. Szef amerykańskiej
dyplomacji Mike Pompeo podczas swojego przemówienia zwrócił się
do polskiego rządu, by ten przyspieszył prace nad ustawą, dzięki
której amerykańscy obywatele żydowskiego pochodzenia będą mogli
otrzymać od Polski odszkodowania za mienie stracone podczas
Holokaustu.
W
międzyczasie Andrea
Mitchell – amerykańska
dziennikarka stacji telewizyjnej NBC
relacjonująca bliskowschodnią konferencję – stwierdziła, że
powstańcy w Getcie Warszawskim w 1943 r. walczyli przeciwko
„polskiemu i nazistowskiemu reżimowi”. Z kolei
premier Izraela Benjamin Netanjahu, podczas wizyty w Muzeum Historii
Żydów Polskich – POLIN, obwieścił że „naród polski
współpracował z nazistowskim reżimem w zabijaniu Żydów w ramach
Holokaustu”.
Kilka
dni później minister spraw zagranicznych Izraela poparł słowa
premiera Netanjahu o Polakach zabijających Żydów. Israel Katz w
telewizyjnym wywiadzie powiedział: „Nie zapomnimy i nie wybaczymy.
Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami”. Ponadto
szef izraelskiej dyplomacji przypomniał słowa
byłego premiera Izraela Icchaka Szamira, który stwierdził, że
„Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem matki”.
Politycy PiS robią w tym czasie dobrą minę do złej gry. Wyborcy partii rządzącej pewnie dalej by spali, gdyby nie cudowne zrządzenie losu, a właściwie zatroskany o Polskę tajemniczy patriota pracujący w resorcie spraw zagranicznych. Otóż w kwietniu 2019 roku, w nieznanych opinii publicznej okolicznościach, do rąk Stanisława Michalkiewicza trafiła notatka dyplomatyczna z tajnych rozmów dot. ustawy 447 JUST. Co znamienne, po ujawnieniu przez Michalkiewicza treści dokumentu nikt nie ośmielił się podważyć jego prawdziwości. Internet zawrzał – prawda zaczęła docierać do Polaków ze wzmożoną siłą.
Ujawniona notatka jest zapisem rozmowy pomiędzy pełnomocnikiem ministra spraw zagranicznych do kontaktu z diasporą żydowską Jackiem Chodorowiczem, a Thomasem Yazdgerdi, reprezentantem Departamentu Stanu USA do spraw holocaustu. Datowana jest na 25 października 2018 roku, a z jej treści wynika, że nie było to pierwsze spotkanie w tej sprawie.
Politycy PiS robią w tym czasie dobrą minę do złej gry. Wyborcy partii rządzącej pewnie dalej by spali, gdyby nie cudowne zrządzenie losu, a właściwie zatroskany o Polskę tajemniczy patriota pracujący w resorcie spraw zagranicznych. Otóż w kwietniu 2019 roku, w nieznanych opinii publicznej okolicznościach, do rąk Stanisława Michalkiewicza trafiła notatka dyplomatyczna z tajnych rozmów dot. ustawy 447 JUST. Co znamienne, po ujawnieniu przez Michalkiewicza treści dokumentu nikt nie ośmielił się podważyć jego prawdziwości. Internet zawrzał – prawda zaczęła docierać do Polaków ze wzmożoną siłą.
Ujawniona notatka jest zapisem rozmowy pomiędzy pełnomocnikiem ministra spraw zagranicznych do kontaktu z diasporą żydowską Jackiem Chodorowiczem, a Thomasem Yazdgerdi, reprezentantem Departamentu Stanu USA do spraw holocaustu. Datowana jest na 25 października 2018 roku, a z jej treści wynika, że nie było to pierwsze spotkanie w tej sprawie.
Podczas
specjalnie zwołanej konferencji w Sejmie, Stanisław Michalkiewicz
tłumaczył, że notatka zawiera „mapę drogową, według której
roszczenia żydowskie mają być realizowane zgodnie z oczekiwaniami
strony żydowskiej i amerykańskiej”. Zdaniem Michalkiewicza chodzi
m.in. o „przeforsowanie takiego ustawodawstwa, które żydowskim
roszczeniom nadałoby pozory legalności”.
Świadomy
zagrożenia Stanisław Michalkiewicz przygotował projekt ustawy,
która ma chronić polską rację stanu. Tym samym dał szansę
rządowi PiS, stwarzając okazję do wybrnięcia z kłopotliwej
sytuacji. Projekt
ustawy składa się z trzech artykułów. Przede wszystkim
zobowiązuje Radę Ministrów do stanowczej deklaracji, że Polska
nie zadośćuczyni żadnym roszczeniom żydowskim odnoszącym się do
własności bezdziedzicznej. «Kto
wbrew postanowieniu ustawy podejmie starania o realizację roszczeń
żydowskich, podlega karze z Art. 129 kk, stanowiącym o zdradzie
dyplomatycznej, i podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10
lat. Ustawa wchodzi w życie z dniem jej ogłoszenia.»
Podczas
gdy Żydzi i Amerykanie plują Polakom w twarz, politycy PiS mówią,
że pada deszcz. Wystarczy wspomnieć słowa byłego
ministra
spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, który komentując
ustawę 447 stwierdził, że „to nas nie dotyczy”, gdyż „zgodnie
z prawem polskim mienie bezspadkowe przechodzi na Skarb Państwa”.
Sęk w tym, że z ujawnionej przez
Michalkiewicza notatki jasno wynika, iż tajne rozmowy prowadzone są
w kierunku, by właśnie to prawo zmienić.
Decydujące
stracie coraz bliżej?
10
maja 2019 roku, przedstawiciele Konfederacji KORWiN Braun Liroy
Narodowcy, podczas konferencji prasowej w Sejmie zaprezentowali
projekt
ustawy autorstwa Michalkiewicza. Nazajutrz to samo środowisko
zorganizowało w Warszawie wielotysięczny marsz. Jego uczestnicy
sprzeciwili się amerykańskiej ustawie 447. Potężna manifestacja –
która spod kancelarii Rady Ministrów dotarła pod budynek ambasady
USA – została niemal całkowicie przemilczana przez media głównego
nurtu. Polacy dowiedzieli się o wydarzeniu głównie dzięki
transmisjom na żywo udostępnionym przez niezależne internetowe
telewizje, takie jak: Media Narodowe, wRealu24 czy eMisja.tv.
Podczas
pisania tego artykułu sytuacja rozwija się bardzo dynamicznie.
Zdaję sobie sprawę, że kiedy tekst wyjdzie z drukarni, nie będzie
już w pełni aktualny. Nie mniej jednak śpieszę jeszcze tylko
odnotować niektóre reakcje jakie mogliśmy zaobserwować w maju
2019 roku.
Ambasador
USA w Polsce Georgette Mosbacher oskarżyła na Twitterze polityków
Konfederacji o kłamstwo i mowę nienawiści.
Izraelski
polityk Jair Lapid znowu o sobie przypomniał, tym razem w wywiadzie
przeprowadzonym przez Nissana Tzura – izraelskiego korespondenta w
Europie. Lapid
powiedział, że „Polacy
współpracowali przy tworzeniu i prowadzeniu obozów zagłady;
Polacy wydawali Żydów Niemcom, a hitlerowcy nie przypadkiem
stworzyli centrum zagłady w Polsce”.
Ambasador
RP w Izraelu Marek Magierowski został zaatakowany fizycznie i
słownie przed budynkiem polskiej placówki dyplomatycznej w Tel
Awiwie.
Posłowie
Kukiz'15 złożyli w Sejmie ustawę anty-447. Zakłada ona zakaz
jakichkolwiek rozmów i podejmowania działań mających na celu
wsparcie dla uzyskania roszczeń bezspadkowych. Projekt zdjęto z
obrad Sejmu pod pretekstem braku „wystarczających dokumentów”,
zaś poseł Robert Winnicki, jeden z liderów Konfederacji został
wyrzucony z mównicy w czasie debaty w Sejmie, gdy mówił o
uległości PiS wobec Żydów.
Siła
Internetu sprawiła, że nie udało się ukryć przed Polakami faktu,
iż następuje na naszych oczach próba bezczelnego rabunku w biały
dzień. Kwoty, które padają są gigantyczne – nawet bilion
złotych. Niestety media głównego nurtu przekłamują temat na
całej linii, a politycy układu postokrągłostołowego bezczelnie
łżą, że nie ma powodów do obaw. W reakcji na burzę wokół
głośnej ustawy 447 Jarosław Kaczyński powiedział, że „niczego
płacić nie będziemy”.
Wielu
wyborców naiwnie uwierzyło, że prezes PiS faktycznie postawił się
swoim mocodawcom, zwanymi dla zmylenia opinii publicznej
sojusznikami, który – de facto – żądają od nas spłaty
haraczu. A przecież ujawniona notatka z tajnych rozmów nie
pozostawia wątpliwości – jest wyraźna dyrektywa, żeby kwestia
restytucji mienia żydowskiego wróciła po jesiennych wyborach
parlamentarnych w Polsce. Do tej pory strona amerykańska liczy na
porozumienie z Żydami na stopie nieformalnej.
Wiosenne
wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że propaganda partii
rządzącej okazała się skuteczna. Tymczasem ta nierówna walka
toczy się o nasze przetrwanie, bo jak przytomnie zauważył
Stanisław Michalkiewicz: ustawa 447 stwarza dla polskiego państwa i
narodu, zagrożenie największe od 1939 roku.
Agnieszka
Piwar
Tekst ukazał się w kwartalniku "Opcja na Prawo", Nr 2/155, czerwiec 2019 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz