poniedziałek, 16 września 2019

Ustawa 447 zrobi z Polski drugą Palestynę?


Cóż za chichot historii. Polacy nie poznaliby prawdy o tym, że Żydzi z pomocą Amerykanów chcą obrabować – a właściwie przejąć – nasz kraj, gdyby nie wynalazki amerykańskich Żydów. O żydowskim spisku wiemy bowiem głównie z Internetu, w tym z Facebooka. Twórcą koncepcji Internetu był amerykański informatyk polsko-żydowskiego pochodzenia Paul Baran (1926-2011), a głównym twórcą największego na świecie serwisu społecznościowego Facebook jest Mark Zuckerberg, przedsiębiorca urodzony w żydowsko-amerykańskiej rodzinie.

Rzetelnych informacji na temat żydowskich roszczeń darmo szukać w większości czasopism, radiu czy telewizji. Media głównego nurtu milczą jak zaklęte, a jeśli już coś powiedzą (wszak tematu numer jeden wśród Polaków nie da się ukrywać w nieskończoność), to jedynie to, że właściwie problem nie istnieje. Czasem rzucą też obelgami skierowanymi w tych, którzy sprawę ofiarnie nagłaśniają. Najczęściej spotykanym argumentem przeciwko Polakom, którzy nagłaśniają problem związany z ustawą 447, jest sugestia jakoby działali z polecenia Kremla (sic!).


Społeczeństwu powoli zaczynają się otwierać oczy, wszak mamy szeroki (jeszcze) dostęp do Internetu. Politycy partii rządzącej w panice (w końcu jest rok wyborczy) studzą emocje. Wystarczy wspomnieć słowa premiera Mateusza Morawieckiego, który zapewnia, że „nie będzie zgody na wypłatę odszkodowań z naszej strony”. Niestety, w pisowskie banialuki nadal wierzy wielu Polaków, co potwierdziły ostatnie wybory do Europarlamentu. Tymczasem sytuacja jest bardzo poważna i przerażająca.

Międzynarodowa zmowa

Kilka lat temu zgłosiła się do mnie niemiecka telewizja państwowa ZDF. Natrafili na moją krytyczną opinię nt. filmu Pawła Pawlikowskiego „Ida” (2013). Zbliżała się oskarowa gala, a oni potrzebowali zebrać komentarze z Polski, zarówno pozytywne jak i negatywne. Początkowo nie chciałam się zgodzić na rozmowę, ale po zastanowieniu doszłam do wniosku, że być może jest to jedyna okazja w moim życiu, by powiedzieć do niemieckiej kamery kilka słów prawdy. Oczywiście miałam świadomość, że i tak wytną niewygodne dla nich treści.

Do Warszawy przyjechał młody dziennikarz z Berlina, który z szarmanckim uśmiechem zapytał dlaczego nie podoba się film „Ida”. Moja odpowiedź była jednoznaczna. Wyjaśniłam, że film Pawlikowskiego wpisuje się w retorykę międzynarodowej akcji zorganizowanej, mającej na celu przypisywanie Polakom odpowiedzialności za Holokaust. W następnym zdaniu przypomniałam niemieckiemu dziennikarzowi, że jego telewizja robi dokładnie to samo. Dla przykładu, w lipcu 2013 roku stacja ZDF nadała materiał dokumentalny poświęcony niemieckim obozom w Majdanku i Auschwitz, opatrując je określeniem „polskie obozy zagłady”.

Na rozmowę z wysłannikiem ZDF przygotowałam się niemal jak na rozprawę przed trybunałem. Zapoznałam się m.in. ze słynnym nazistowskim filmem propagandowym „Żyd Süss” z 1940 roku. W filmie tym, reżyser Veit Harlan przedstawił historię pewnego Żyda, który popełniał ohydne zbrodnie. Celem obrazu było wykreowanie negatywnego wizerunku Żydów. Tragiczną konsekwencją tego typu propagandy była akceptacja wielu zwykłych Niemców, kiedy naziści dokonywali swoich antysemickich zbrodni podczas II wojny światowej.

Ironia losu polega na tym, że fabuła „Idy” opiera się na analogicznym schemacie, z tym że tutaj całe zło przypisuje się Polakom, zaś ofiarami są Żydzi. Akcja filmu przenosi widzów do czasów II wojny światowej (którą w rzeczywistości wywołali Niemcy), a w tle dramatycznej historii pojawia się zagłada Żydów (której w rzeczywistości dokonali Niemcy). Tymczasem w opowieści Pawlikowskiego darmo szukać Niemców, gdyż jedynymi odpowiedzialnymi za okrutny los Żydów byli Polacy. Co więcej, Polacy nie dość, że mordują Żydów, to jeszcze po dokonaniu zbrodni przejmują ich majątek.

Celem tego typu propagandy jest urobienie międzynarodowej opinii publicznej, tak by świat milczał w obliczu rabowania Polaków, które ma się dokonać pod przykrywką tzw. restytucji mienia bezspadkowego. W latach 2014-2015, kiedy film „Ida” święcił swoje triumfy nie było jeszcze mowy o ustawie 447, a jedynymi wówczas znanymi osobami alarmującymi o zbliżającym się zagrożeniu, byli Stanisław Michalkiewicz i Grzegorz Braun. To właśnie oni od lat ostrzegali Polaków, że Żydzi planują dokonać zuchwałej kradzieży pod przykrywką rzekomo należnych im „odszkodowań”. Właśnie dzięki tym ostrzeżeniom, dostrzegłam wówczas w obrazie Pawlikowskiego drugie dno.

Film „Ida” początkowo nie został w Polsce nawet zauważony. Zrobiło się o nim głośno dopiero wtedy, kiedy zaczął zgarniać międzynarodowe nagrody. Obraz o złych Polakach mordujących i rabujących Żydów doceniła Amerykańska Nagroda Akademii Filmowej wręczając Pawlikowskiemu Oskara 2015 w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Inne międzynarodowe trofea to: Europejska Nagroda Filmowa w kategorii najlepszy film europejski 2014, nominacja do Złotych Globów w kategorii Najlepszy film zagraniczny, Nagroda „Lux Prize” przyznawana przez Parlament Europejski, Nagroda Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, Nagroda Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z San Francisco w kategorii Najlepszy film zagraniczny, Nagroda Stowarzyszenia Nowojorskich Krytyków Filmowych w kategorii najlepszy film zagraniczny, Nagroda Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej w sekcji Specjalne Prezentacje na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto... To tylko wycinek tego, jaką pulę nagród zgarnął film szkalujący Polaków.

Mocne przyspieszenie

Minęło kilka lat, a najczarniejszy scenariusz – przed którym ostrzegali Michalkiewicz i Braun – realizuje się na naszych oczach. Kalendarium wydarzeń jest na tyle szerokie, że nie sposób wypisać wszystkiego w jednym tekście. Wymienię zatem jedynie kilka z wymownych momentów ostatnich gorących miesięcy.

W styczniu 2018 roku, podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, ambasador Izraela w Polsce Anna Azari bezczelnie zrugała polski rząd, odnosząc się do uchwalonej przez Sejm RP nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Zgodnie z ustawą, każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne – będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.

Rozpętała się międzynarodowa burza, w której Polska na każdym kroku zaczęła obrywać od izraelskich polityków i dziennikarzy. Wystarczy wspomnieć, że Jair Lapid – jeden z najważniejszych przywódców izraelskiej opozycji, członek komisji spraw zagranicznych i minister finansów Izraela – w wywiadzie dla telewizji Polsat News, stwierdził, że „Polacy zabili 200 tysięcy Żydów bez udziału Niemców”.

W lutym 2018 roku, do szkalowania Polaków dołączył szef fundacji From the Depths Jonny Daniels – były żołnierz izraelskiej armii, żydowski lobbysta zbliżony do polityków Prawa i Sprawiedliwości. Na portalu społecznościowym napisał: „Musi być jasność, że byli Żydzi, którzy współpracowali z niemieckimi nazistami w małym stopniu. Większość z nich robiła to w nadziei, że uratują życie swoje i najbliższych. Ogromna większość z tysięcy polskich kolaborantów robiła to z chciwości i czystej nienawiści”.

W kwietniu 2018 roku, Amerykański Kongres przegłosował ustawę 447. Dokument ten przyznaje Departamentowi Stanu USA prawo do wspomagania organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holocaustu, a także – co najważniejsze – udzielenia im pomocy poprzez swoje kanały dyplomatyczne w odzyskaniu żydowskich majątków bezdziedzicznych.

W czerwcu 2018 roku – pod wpływem nacisków Izraela – polscy parlamentarzyści w większości ugięli się i Sejm przyjął zmiany w nowelizacji ustawy o IPN, zakładające odejście od przepisów karnych na użycie sformułowania „polskie obozy”.

Po mordzie od „sojuszników”

Początek 2019 roku. Waszyngton zmusił Warszawę do zorganizowania konferencji o Bliskim Wschodzie [czytaj: naradzie wojennej przeciwko Iranowi], którą to ostatecznie polski podatnik musiał jeszcze w całości sfinansować. Rachunek za przygotowanie imprezy wyniósł: 2 233 491,32 złotych.

W dniach 13-14 lutego do Warszawy zjechali amerykańscy i izraelscy politycy naradzać się przeciwko Iranowi. Przy okazji postanowili oczernić Polskę i zażądali spłaty haraczu. Szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo podczas swojego przemówienia zwrócił się do polskiego rządu, by ten przyspieszył prace nad ustawą, dzięki której amerykańscy obywatele żydowskiego pochodzenia będą mogli otrzymać od Polski odszkodowania za mienie stracone podczas Holokaustu.
W międzyczasie Andrea Mitchell – amerykańska dziennikarka stacji telewizyjnej NBC relacjonująca bliskowschodnią konferencję – stwierdziła, że powstańcy w Getcie Warszawskim w 1943 r. walczyli przeciwko „polskiemu i nazistowskiemu reżimowi”. Z kolei premier Izraela Benjamin Netanjahu, podczas wizyty w Muzeum Historii Żydów Polskich – POLIN, obwieścił że „naród polski współpracował z nazistowskim reżimem w zabijaniu Żydów w ramach Holokaustu”.

Kilka dni później minister spraw zagranicznych Izraela poparł słowa premiera Netanjahu o Polakach zabijających Żydów. Israel Katz w telewizyjnym wywiadzie powiedział: „Nie zapomnimy i nie wybaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami”. Ponadto szef izraelskiej dyplomacji przypomniał słowa byłego premiera Izraela Icchaka Szamira, który stwierdził, że „Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem matki”.

Politycy PiS
robią w tym czasie dobrą minę do złej gry. Wyborcy partii rządzącej pewnie dalej by spali, gdyby nie cudowne zrządzenie losu, a właściwie zatroskany o Polskę tajemniczy patriota pracujący w resorcie spraw zagranicznych. Otóż w kwietniu 2019 roku, w nieznanych opinii publicznej okolicznościach, do rąk Stanisława Michalkiewicza trafiła notatka dyplomatyczna z tajnych rozmów dot. ustawy 447 JUST. Co znamienne, po ujawnieniu przez Michalkiewicza treści dokumentu nikt nie ośmielił się podważyć jego prawdziwości. Internet zawrzał – prawda zaczęła docierać do Polaków ze wzmożoną siłą.

Ujawniona notatka jest zapisem rozmowy pomiędzy pełnomocnikiem ministra spraw zagranicznych do kontaktu z diasporą żydowską Jackiem Chodorowiczem, a Thomasem Yazdgerdi, reprezentantem Departamentu Stanu USA do spraw holocaustu. Datowana jest na 25 października 2018 roku, a z jej treści wynika, że nie było to pierwsze spotkanie w tej sprawie.

Podczas specjalnie zwołanej konferencji w Sejmie, Stanisław Michalkiewicz tłumaczył, że notatka zawiera „mapę drogową, według której roszczenia żydowskie mają być realizowane zgodnie z oczekiwaniami strony żydowskiej i amerykańskiej”. Zdaniem Michalkiewicza chodzi m.in. o „przeforsowanie takiego ustawodawstwa, które żydowskim roszczeniom nadałoby pozory legalności”.

Świadomy zagrożenia Stanisław Michalkiewicz przygotował projekt ustawy, która ma chronić polską rację stanu. Tym samym dał szansę rządowi PiS, stwarzając okazję do wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji. Projekt ustawy składa się z trzech artykułów. Przede wszystkim zobowiązuje Radę Ministrów do stanowczej deklaracji, że Polska nie zadośćuczyni żadnym roszczeniom żydowskim odnoszącym się do własności bezdziedzicznej. «Kto wbrew postanowieniu ustawy podejmie starania o realizację roszczeń żydowskich, podlega karze z Art. 129 kk, stanowiącym o zdradzie dyplomatycznej, i podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat. Ustawa wchodzi w życie z dniem jej ogłoszenia.»

Podczas gdy Żydzi i Amerykanie plują Polakom w twarz, politycy PiS mówią, że pada deszcz. Wystarczy wspomnieć słowa byłego ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, który komentując ustawę 447 stwierdził, że „to nas nie dotyczy”, gdyż „zgodnie z prawem polskim mienie bezspadkowe przechodzi na Skarb Państwa”. Sęk w tym, że z ujawnionej przez Michalkiewicza notatki jasno wynika, iż tajne rozmowy prowadzone są w kierunku, by właśnie to prawo zmienić.

Decydujące stracie coraz bliżej?

10 maja 2019 roku, przedstawiciele Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy, podczas konferencji prasowej w Sejmie zaprezentowali projekt ustawy autorstwa Michalkiewicza. Nazajutrz to samo środowisko zorganizowało w Warszawie wielotysięczny marsz. Jego uczestnicy sprzeciwili się amerykańskiej ustawie 447. Potężna manifestacja – która spod kancelarii Rady Ministrów dotarła pod budynek ambasady USA – została niemal całkowicie przemilczana przez media głównego nurtu. Polacy dowiedzieli się o wydarzeniu głównie dzięki transmisjom na żywo udostępnionym przez niezależne internetowe telewizje, takie jak: Media Narodowe, wRealu24 czy eMisja.tv.

Podczas pisania tego artykułu sytuacja rozwija się bardzo dynamicznie. Zdaję sobie sprawę, że kiedy tekst wyjdzie z drukarni, nie będzie już w pełni aktualny. Nie mniej jednak śpieszę jeszcze tylko odnotować niektóre reakcje jakie mogliśmy zaobserwować w maju 2019 roku.

Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher oskarżyła na Twitterze polityków Konfederacji o kłamstwo i mowę nienawiści.

Izraelski polityk Jair Lapid znowu o sobie przypomniał, tym razem w wywiadzie przeprowadzonym przez Nissana Tzura – izraelskiego korespondenta w Europie. Lapid powiedział, że „Polacy współpracowali przy tworzeniu i prowadzeniu obozów zagłady; Polacy wydawali Żydów Niemcom, a hitlerowcy nie przypadkiem stworzyli centrum zagłady w Polsce”.

Ambasador RP w Izraelu Marek Magierowski został zaatakowany fizycznie i słownie przed budynkiem polskiej placówki dyplomatycznej w Tel Awiwie.

Posłowie Kukiz'15 złożyli w Sejmie ustawę anty-447. Zakłada ona zakaz jakichkolwiek rozmów i podejmowania działań mających na celu wsparcie dla uzyskania roszczeń bezspadkowych. Projekt zdjęto z obrad Sejmu pod pretekstem braku „wystarczających dokumentów”, zaś poseł Robert Winnicki, jeden z liderów Konfederacji został wyrzucony z mównicy w czasie debaty w Sejmie, gdy mówił o uległości PiS wobec Żydów.

Siła Internetu sprawiła, że nie udało się ukryć przed Polakami faktu, iż następuje na naszych oczach próba bezczelnego rabunku w biały dzień. Kwoty, które padają są gigantyczne – nawet bilion złotych. Niestety media głównego nurtu przekłamują temat na całej linii, a politycy układu postokrągłostołowego bezczelnie łżą, że nie ma powodów do obaw. W reakcji na burzę wokół głośnej ustawy 447 Jarosław Kaczyński powiedział, że „niczego płacić nie będziemy”.

Wielu wyborców naiwnie uwierzyło, że prezes PiS faktycznie postawił się swoim mocodawcom, zwanymi dla zmylenia opinii publicznej sojusznikami, który – de facto – żądają od nas spłaty haraczu. A przecież ujawniona notatka z tajnych rozmów nie pozostawia wątpliwości – jest wyraźna dyrektywa, żeby kwestia restytucji mienia żydowskiego wróciła po jesiennych wyborach parlamentarnych w Polsce. Do tej pory strona amerykańska liczy na porozumienie z Żydami na stopie nieformalnej.

Wiosenne wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że propaganda partii rządzącej okazała się skuteczna. Tymczasem ta nierówna walka toczy się o nasze przetrwanie, bo jak przytomnie zauważył Stanisław Michalkiewicz: ustawa 447 stwarza dla polskiego państwa i narodu, zagrożenie największe od 1939 roku.

Agnieszka Piwar
Tekst ukazał się w kwartalniku "Opcja na Prawo", Nr 2/155, czerwiec 2019 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz