Wywiad z Ałłą Iwanową, Minister ds. Kontaktów Międzynarodowych i Międzyregionalnych w Obwodzie Kaliningradzkim.
Przybywając do Obwodu Kaliningradzkiego, rosyjskiej enklawy w
Europie Środkowej, interesuje mnie jak funkcjonuje jednostka
administracyjna Federacji Rosyjskiej odcięta od macierzy i granicząca ze
strefą Schengen. Na początek chciałam zapytać o mały ruch graniczny, o
którym w ostatnich latach stało się głośno z powodu... jego zamknięcia.
- Mały ruch graniczny był projektem, który wyszedł z inicjatywy
ministrów spraw zagranicznych Rosji, Polski i Litwy – Siergieja Ławrowa,
Radosława Sikorskiego i Vygaudasa Uszackasa. Wstępna umowa z Rosją po
stronie litewskiej została szybciej przygotowana niż po stronie
polskiej. Później po zmianie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Litwy
strona litewska wycofała się. Jako strony pozostały tylko Federacja
Rosyjska i Rzeczpospolita Polska, co pozytywnie wpłynęło na kształt tego
małego ruchu granicznego, bo były dodawane małe, ale za to bardzo ważne
i bardzo znaczące zmiany.
Na przykład jakie?
- Jeśli chodzi o regulacje ze strefy Schengen, to strefa małego ruchu
granicznego może obejmować od 30 do 50 kilometrów. Natomiast w opcji
rosyjsko-polskiej zostało to rozszerzone na cały Obwód Kaliningradzki i
na duże części województw warmińsko-mazurskiego i pomorskiego. Żeby coś
takiego przyjąć Federacja Rosyjska musiała dojść do porozumienia tylko
władzami centralnymi. Natomiast Polska, żeby zaakceptować te zmiany,
musiała ubiegać się o ich akceptację we wszystkich krajach strefy
Schengen i Unii Europejskiej. W końcu umowa o małym ruchu granicznym
została podpisana 14 grudnia 2011 roku, a weszła w życie 27 lipca 2012
roku. Były prowadzone statystyki. W 2015 roku już przeszło 4 miliony
razy przekroczono granicę z obu stron – z czego 1,3 mln razy granica
została przekroczona przez obywateli Federacji Rosyjskiej i 3 miliony
przez obywateli Polski. Wprowadzenie małego ruchu granicznego znacznie
ułatwiło otrzymanie dokumentu niezbędnego do przekroczenia granicy.
Niepotrzebne było już zaproszenie i ubezpieczenie. Dodatkowo, ten czas, w
którym można było przebywać po przekroczeniu granicy był dość długi. To
wszystko sprzyjało odwiedzaniu się nawzajem. I kiedy w 2014 roku odbyło
się spotkanie ministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji, było
powiedziane, że mały ruch graniczny zadowalał obie strony.
Jakie były główne korzyści z tego ruchu, poza zmniejszeniem utrudnień związanych z formalnościami?
- Wszyscy dziennikarze pytają o jakieś pozytywne skutki gospodarcze.
Natomiast od początku mały ruch graniczny nie stawiał sobie celów
gospodarczych. Głównym celem tego ruchu było ułatwienie ludziom wyjazdów
do sąsiedniego kraju. Oczywiście polscy ekonomiści robili też
wyliczenia pozytywnych skutków gospodarczych po stronie polskiej. Przede
wszystkim patrzono na nowe sklepy, które były budowane przy strefie
przygranicznej. Również Gdańsk bardzo się rozwijał. Mieszkańcy
Kaliningradu jeździli na weekend odpocząć do Polski – to były tysiące
ludzi. Nasz resort nie tyle zajmuje się gospodarką, co bardziej
współpracą kulturową. A więc o wiele łatwiej było organizować wizyty
uczniów ze szkół, czy zespołów kulturalnych. Już nie trzeba było
wyrabiać wizy każdemu dziecku, gdyż wystarczył ten dokument, o którym
mówiłam. Dokument był ważny od 3 do 5 lat. A zatem osoby, które dostały
pozwolenie na mały ruch przygraniczny w 2012 roku, już w roku 2014
wyrabiały sobie to pozwolenie na okres pięcioletni.
Co się stało po zamknięciu tego małego ruchu granicznego?
- Po tym jak w 2016 roku Polska wycofała się z małego ruchu granicznego,
ilość przekroczeń granicy drastycznie spadła. Wszyscy oczekiwali, że
zostanie on przywrócony. W tym oficjalnym dokumencie wystosowanym przez
stronę polską było napisane, że mały ruch graniczny został wstrzymany w
związku z wizytą papieża w Polsce [Światowe Dni Młodzieży – red.] i
szczytem NATO w Warszawie. Ludzie oczekiwali tej szczęśliwej chwili, w
której mały ruch graniczny zostanie przywrócony, ale się nie doczekali.
Napływało dużo listów do naszego resortu oraz do Ministerstwa Kultury i
Turystyki. Zwykli obywatele pytali – kiedy mały ruch graniczny zostanie
przywrócony? I kiedy już wszyscy się zorientowali, że raczej nie
zostanie przywrócony, to wówczas Rosjanie powrócili do trybu sprzed 2012
roku, czyli zaczęli składać dokumenty na wizy Schengen.
I wtedy ponownie ożywił się ruch na przejściach granicznych?
- Być może jeszcze ta ilość przekroczeń ze strony rosyjskiej nie
osiągnęła tych wskaźników przed wycofaniem się Polski z małego ruchu
granicznego, ale się zbliża.
Czy były jakieś oficjalne rozmowy w sprawie przywrócenia małego ruchu granicznego?
- Władze Federacji Rosyjskiej dostały dokument o wycofaniu się Polski w
sobotę wieczorem i było w nim napisane, że otrzymuje on moc prawną w
poniedziałek. Było to po prostu jednostronne poinformowanie i potem nie
prowadzono już żadnych rozmów na ten temat.
A jaka była reakcja po stronie rosyjskiej na to działanie?
- Federacja Rosyjska w odpowiedzi wystosowała notę, która brzmiała, że
skoro strona polska wycofuje się, to Rosja też się wycofuje w odpowiedzi
na działania Polski. Ale w umowie jest wszystko przewidziane, to znaczy
jeśli umowa jest powstrzymywana na jakiś czas, to jest też zapis o tym,
w jaki sposób da się ją przywrócić do działania.
Czyli w każdej chwili można przywrócić mały ruch graniczny i wystarczy tutaj dobra wola?
- Oczywiście dobra wola jest konieczna, ale niezbędna jest też oficjalna
nota ze strony polskiej, że Polska przywraca mały ruch graniczny.
Jednakże całokształt współpracy między Polską i Obwodem Kaliningradzkim
nie ogranicza się jedynie do małego ruchu granicznego. Współpraca
zaczęła się jeszcze w latach 90., kiedy zostało podpisanych wiele umów o
współpracy regionalnej.
Jak wygląda współpraca w tym zakresie?
- Jest ona dosyć szeroka. Mamy podpisane umowy z woj.
warmińsko-mazurskim, pomorskim, zachodniopomorskim, ale również są
osobne umowy dotyczące m.in. współpracy turystycznej czy polityki
socjalnej. Taką dobrą podstawą do współpracy międzyregionalnej uważamy
programy współpracy przygranicznej, które są finansowane z budżetu Unii
Europejskiej i Federacji Rosyjskiej. Mam tutaj taki wykres, który
pokazuje, że dużo samorządów współpracowało ze swoimi odpowiednikami w
Polsce w celu realizacji takich projektów.
Współpracowało, czyli mówimy o czasie przeszłym?
- Tak, bo akurat te projekty już się skończyły, ale teraz rozpisane są nowe.
Czego one dotyczą?
- Współpracy w dziedzinie historycznej i zachowania dziedzictwa
kulturowego. Selekcja do tego projektu była jeden do trzech. Również
mamy projekty ekologiczne i projekty dostępności transportowej.
Niedawno przyjechała do miasta Gusiew delegacja z Olsztyna, z
Marszałkiem Sejmiku Wojewódzkiego na czele. Przy tej okazji została
podpisana umowa o budowie nowego odcinka drogi w Olsztynie i czterech
dodatkowych ulic w Gusiewie. Projekty te są realizowane po obu stronach
granicy.
Jest jeszcze projekt między Muzeum Bursztynu w Gdańsku i Muzeum Oceanu w
Kaliningradzie, w którym obie strony wspólnie rozpracowują temat
bursztynu. Ponadto, każdy samorząd w Obwodzie Kaliningradzkim ma jakieś
miasto partnerskie w Polsce, jak na przykład Kętrzyn – Prawdinsk,
Swietłyj – Malbork. Mamy także Regaty Trzech Gubernatorów. Jest to
wyścig jachtowy, w którym biorą udział województwa warmińsko-mazurskie i
pomorskie oraz Obwód Kaliningradzki. W trakcie Regat każdy po kolei z
trzech regionów jest gospodarzem tego wydarzenia. Wcześniej istniała
też polsko-rosyjska Rada, składająca się z różnych komisji tematycznych.
W zamyśle tego projektu jest to, że Obwód Kaliningradzki współpracuje z
federalnymi resortami, na przykład MSWiA, oraz regionalnymi
samorządami i organizacjami w Polsce. Format ten chwilowo nie
funkcjonuje, natomiast są nadzieje go przywrócić. Ostatnie spotkanie
miało miejsce w 2016 roku. Brały w nim udział komisje dotyczące
ekologii, pracy przejść granicznych, połączeń transportowych, opieki
społecznej oraz inne, nie mniej istotne.
Wygląda więc na to, że współpraca na szczeblu samorządowym
układa się całkiem nieźle. Wiemy jednak, że prowadzona w ostatnich
latach polityka znacznie ochłodziła relacje między naszymi krajami. Na
ile odbija się to na relacjach międzyregionalnych?
- Oczywiście temperatura wzajemnych relacji między naszymi krajami
wpływa na relacje samorządowe i międzyregionalne. Myślę jednak, że mimo
wszystko warto starać się zachowywać tutaj współpracę międzyregionalną –
jak chociażby w projektach ekologicznych, połączeniach transportowych,
wymianie uczniowskiej i kulturalnej. Przecież sąsiadujemy, wystarczy
spojrzeć na mapę. Dlatego, nawet jeśli między samorządami nie we
wszystkich tych kwestiach panuje zupełna zgoda, to bardzo istotne jest
zachowanie relacji i tej całej tkanki wzajemnych stosunków między
regionami.
Kilka lat temu Unia Europejska nałożyła na Rosję sankcje. Czy
Obwód Kaliningradzki – którzy graniczy z krajami Unii Europejskiej i
drogą lądową jest odcięty do macierzy – odczuwa z powodu tych sankcji
jakieś szczególne utrudnienia?
- Sankcje częściowo utrudniły funkcjonowanie, tak jak wszędzie, ale z
drugiej strony częściowo pozwoliły rozwijać się pewnym dziedzinom. A
zatem w jakimś stopniu dało nam to perspektywy rozwoju. Otóż przed
sankcjami były trwałe więzi gospodarcze z krajami ościennymi, na
przykład większość produktów rolnych sprowadzaliśmy z Polski, jak
chociażby warzywa i owoce. Słynne polskie jabłka być może stały się
tutaj takim symbolem, utrwalonym nawet w memach.
Tymczasem cztery lata obowiązywania sankcji zmusiły Obwód
Kaliningradzki do rewizji polityki gospodarczej. I teraz faktycznie w
niektórych dziedzinach nasz Obwód jest całkowicie samowystarczalny, na
przykład sam produkuje żywność i już nawet sady jabłoniowe dawały w
zeszłym roku pierwsze plony. Wracając do pytania, nie uważam, że sankcje
są najlepszym narzędziem politycznym. Przeżyliśmy je, mimo skutków
negatywnych, na przykład zerwania więzi gospodarczych z krajami
ościennymi. W tej sytuacji trzeba było część produktów sprowadzać z
Ameryki Południowej, których cena w sklepach stała się znacznie droższa,
bo koszty transportu też są o wiele większe.
A czy w Obwodzie Kaliningradzkim funkcjonuje jakiś ośrodek promujący polską kulturę?
- Istnieje polska organizacja kulturalna „Polonia”, która bardzo
aktywnie działa w Czerniachowsku i Kaliningradzie. W dniach 27-28
kwietnia zorganizowano Dni Kultury Polskiej. Na projekt składa się cały
szereg wydarzeń, w tym okrągły stół współpracy projektowej z udziałem
naszego resortu. Przy okazji tej imprezy odbywają się też koncerty, a
mieszkańcy Kaliningradu mają okazję posmakować polskiej kuchni.
To jest impreza cykliczna?
- Na tak dużą skalę robimy to drugi rok z rzędu. Po raz pierwszy miało to miejsce we wrześniu 2018 roku.
A czy są zaplanowane dalsze edycje?
- Z takim pytaniem trzeba się zwrócić do polskiego konsulatu.
Czy mieszkańcy Obwodu Kaliningradzkiego interesują się polską kulturą, nauką języka polskiego, studiowaniem w Polsce?
- Jest zainteresowanie. Ludzie chętnie się uczą języka polskiego, tak
samo jak w Polsce chętnie się uczą języka rosyjskiego. Organizowane jest
nawet wzajemne dyktando. Kiedy w Polsce ma miejsce dyktando rosyjskie, w
tym samym czasie w Kaliningradzie odbywa się dyktando polskie. Również w
Kaliningradzie w Szkole numer 40 jest klasa z językiem polskim jako
przedmiotem wykładowym.
Przewodnik po Kaliningradzie pokazał mi przedwojenną mapę, z
której wynika, że przed wojną była tu ulica Polska. Mieściła się ona w
miejscu, gdzie obecnie jest park w centralnej części miasta ulokowany
między Katedrą Matki Bożej i św. Wojciecha, gdzie jest mauzoleum
Immanuela Kanta i Domem Sowietów (wybudowanym w miejscu zburzonego zamku
królewieckiego). Czy jest może taki pomysł, aby przywrócić ulicę Polską
w tym miejscu, lub chociażby nadać taką nazwę jednemu ze skwerów? Miało
by to z pewnością symboliczny wydźwięk.
- Nie ma takich pomysłów, bo w Kaliningradzie jest już ulica Olsztyńska i
ulica Elbląska. Ulica Olsztyńska została nazwa jeszcze w latach 70.,
czyli w czasach Związku Radzieckiego, bo przedtem była to ulica
Dmitrijewska. Mieszkali tam moi krewni, dlatego bardzo dobrze kojarzę,
że ta nazwa została zmieniona. Nie wiedziałam jednak, że między zamkiem
królewskim a mauzoleum Kanta była ulica Polska. A teraz na tej wyspie,
gdzie został wybudowany stadion piłkarski, powstała dzielnica muzealna. I
być może w tej dzielnicy będą jakieś ulice na cześć kontynentów czy
krajów, bo działają przy tym projekcie ludzie z bogatą wyobraźnią –
powstaje w tym miejscu m.in. szkoła baletowa, duże muzeum i akademia
sztuk pięknych.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Agnieszka Piwar
Tłumaczenie: Eugeniusz Onufryjuk
Myśl Polka, nr 21-22 (19-26.05.2019)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz