piątek, 25 września 2015

Z błogosławioną misją przez Rosję

1 września 2015 roku w Tobolsku na Syberii postawiono pomnik św. Jana Pawła II, będący darem od polskich motocyklistów. Podczas uroczystości poświęcenia monumentu padają słynne historyczne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. W świątyni na organach rozbrzmiewa polonez Ogińskiego „Pożegnanie Ojczyzny” i Ave Maryja. 
 
Motocykliści z Polski wraz z miejscową ludnością uczestniczą we wspólnej Eucharystii, modlą się, przekazują sobie znak pokoju. Po Mszy świętej śpiewają „Boże coś Polskę”, „Barkę” i hymn Polski. Mury katolickiego kościoła przekracza mer Tobolska, który przychodzi do Polaków z pozdrowieniami i podarkami. Nad bezpieczeństwem uczestników wyprawy czuwają miejscowe służby mundurowe, które dokładają wszelkich starań, aby gościom z Polski na rosyjskiej ziemi niczego nie brakowało. To opis tylko kilku chwil, z jednego tylko miasta. A przecież XV Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński trwał trzy tygodnie i przejechał przez wiele miejscowości. Wszędzie było podobnie.


Przygoda życia 

Zanim wyruszyłam na podbój Syberii w towarzystwie motocyklistów z Rajdu Katyńskiego, wiedziałam, że czeka mnie przygoda życia. Byłam też spokojna, że nie ma co się bać Rosjan, którymi tak bardzo straszą w polskojęzycznych mediach. Po wcześniejszym wysłuchaniu licznych opowieści, którymi uraczył mnie komandor Wiktor Węgrzyn relacjonując przebieg poprzednich rajdów, nie miałam podstaw, by nie wierzyć w jego słowa na temat rosyjskiej gościnności i życzliwości. Jednak to co zobaczyłam tysiące kilometrów stąd, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Tam, na syberyjskiej ziemi dotarło do mnie jak bardzo nasze narody są sobie bliskie. I wreszcie, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem.

Obserwując wydarzenia towarzyszące tegorocznemu Rajdowi Katyńskiemu miało się wrażenie, jakby z samego Kremla wyszło polecenie: ugościć Polaków jak najlepiej! Być może nasza wyprawa – jak sugerowali niektórzy – była wykorzystywana przez rosyjskie władze w celach propagandowych. Nawet jeśli faktycznie tak było, to śmiało należy przyznać, że specjalistów od pijaru tylko Rosjanom pozazdrościć. 

Moja rola polegała na relacjonowaniu przebiegu wyprawy. Z kamerą w ręku filmowałam emocje, łzy wzruszenia, spotkania... Tak jak Rajd Katyński powstał, by odkłamać historię, tak ja pojechałam z jego uczestnikami, by obalić oszczerstwa, jakie w mediach zarzuca się pod adresem tej wspaniałej inicjatywy. Najohydniejszym kłamstwem było nazwanie naszych motocyklistów „sowieciarzami”. Tymczasem moja kamera każdego dnia uwieczniała jak modlą się oni w intencji Ofiar sowieckiego terroru, palą znicze na ich grobach, składają wieńce, oddają hołd.

Już samo wpuszczenie nas na terytorium Federacji Rosyjskiej było wielkim wydarzeniem. Jak można wywnioskować ze słów kapelana XV Rajdu Katyńskiego, ks. Dariusza Stańczyka, nasze swobodne przekroczenie granicy nie było wcale takie oczywiste. Na szczęście odwetu za skandaliczne zachowanie strony polskiej wobec motocyklistów z klubu „Nocne Wilki” ostatecznie nie było.

Na każdym kroku spotykaliśmy się z życzliwością służb mundurowych (zdaje się, że tych tajnych także), prawosławnych duchownych, lokalnych polityków, katolickich parafii, miejscowych motocyklistów, i wreszcie zwykłych Rosjan. Ci ostatni z zaciekawieniem pytali skąd wyruszyliśmy i dokąd zmierzamy. Na wieść o naszych planach dotarcia aż za Ural wyrażali wielkie zdumienie i podziw. Machali do nas na powitanie, przekazywali pozdrowienia, robili sobie z nami zdjęcia. – Czy my jesteśmy jakimiś celebrytami? Przemknęło mi przez myśl... Przy ważniejszych punktach naszej wyprawy pojawiali się rosyjscy dziennikarze. Zainteresowanie w tamtejszych mediach bardzo wyraźne. Zadawało się, że w oczach Rosjan jesteśmy wielką sensacją.

Odkłamać historię, odbudować relacje...

Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński po raz pierwszy wystartował w 2001 roku. Pomysłodawcą i twórcą rajdu jest Wiktor Węgrzyn. Celem inicjatywy jest organizowanie wypraw motocyklowych do miejsc mordu i pochówku patriotów polskich, a także pielęgnowanie tradycji narodowych oraz udzielanie pomocy Polakom na Kresach Wschodnich. Warto zauważyć, że w działalność Rajdu Katyńskiego wpisuje się rozwój kontaktów międzynarodowych, który od lat owocuje poprawianiem więzi z naszymi sąsiadami. Co szczególnie ważne, odbywa się to w oparciu o historyczną prawdę.

Tegoroczny Rajd wystartował 22 sierpnia sprzed Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Uroczyste zakończenie odbyło 13 września przy warszawskim Pomniku Katyńskim. Pokonaliśmy blisko 9 tysięcy kilometrów. Zdecydowana większość trasy przypadła w tym roku przez Rosję. Na Syberię dotarliśmy na początku września. Po drodze w dobrej atmosferze minęliśmy Białoruś. Końcowy etap wyprawy przebiegał przez Łotwę i Litwę. 

Przemierzając szlakiem Zesłańców Syberyjskich nawiedziliśmy liczne mogiły powstańców styczniowych i listopadowych, spotykaliśmy się z potomkami Zesłańców czy modliliśmy w katolickich kościołach wybudowanych przez ich przodków. Nie zabrakło wizyt z darami w sierocińcach, szkołach czy Domach Polskich. Rajd Katyński tradycyjnie odwiedził także miejsca związane ze zbrodniami NKWD: w Rosji – Katyń, Miednoje i Ostaszków, a na Białorusi Kuropaty pod Mińskiem. 

Warto zwrócić uwagę, że uczestnicy naszej wyprawy oddali też hołd represjonowanym i pomordowanym Rosjanom, w tym carskiej rodzinie, której ciała spalono we wsi Ganina Jama pod Jekaterynburgiem. Taki gest wobec samych Rosjan nie byłby możliwy, gdyby nie świadomość historyczna przyjezdnych z Polski. Wiemy bowiem, że zainstalowany w Rosji komunizm to dzieło Zachodu, sfinansowane przez zachodnie banki. Nie możemy nigdy zapominać o tym, że największą ofiarę tej szatańskiej ideologii poniósł właśnie naród rosyjski. Konsekwencje widoczne są do dzisiaj. Z ubolewaniem można było zauważyć jak Rosjanie bywają pogubieni we własnej historii. 

Z jednej strony we współczesnej Rosji powstają takie produkcje filmowe jak „Admirał” – na cześć dowódcy Białej Armii Aleksandra Kołczaka, który poświęcił życie walcząc przeciwko bolszewikom. Z drugiej, niektórzy bolszewicy wciąż zdają się być w oczach wielu Rosjan narodowymi bohaterami. I tak, ci sami Rosjanie palą znicze na mogiłach zarówno Ofiar sowieckich zbrodni, jak i na grobach katów. Podsumowaniem tej schizofrenii jest sytuacja, w której Rosjanie czczą dziś zamordowaną carską rodzinę, wyniesioną przez Cerkiew prawosławną do rangi świętych męczenników, przy jednoczesnej akceptacji licznie widocznej bolszewickiej symboliki, z czerwoną gwiazdą i pomnikami Lenina na czele. 

Polacy i Rosjanie…

I tu wkraczają Polacy z Rajdu Katyńskiego. Nad grobami, przy memoriałach, w kościołach czy cerkwiach bezkompromisowo rozbrzmiewa prawda historyczna potępiająca czerwonych zbrodniarzy. Rosjanie się przyglądają, przysłuchują. Nikogo na siłę nie próbujemy przekonywać, nawracać czy prostować. Po prostu robimy swoje. Wobec samych Rosjan jesteśmy delikatni. Oni z coraz większym zainteresowaniem nas obserwują. U niektórych można dostrzec błysk w oczach, kiedy widzą swobodę z jaką Polacy się zachowują i rozmawiają. Na całej trasie rajdu, by rozładować napięcie związane z trudem podróży i zmęczenie, w stosownych momentach często żartujemy, padają wesołe komentarze. Mistrzem humoru okazał się być nasz kapelan ks. Dariusz, którego nic nie mogło potrzymać przed podbiciem rosyjskich serc. I znowu błysk w ich oczach... 

Na to wszystko absolutna swoboda w wykonywaniu praktyk religijnych. I to spojrzenie Rosjanek, które zobaczyły kilkudziesięciu twardzieli godnie uczestniczących we Mszy świętej, modlących się za dusze swoich przodków, śpiewających pieśni religijne i patriotyczne...

A co my możemy dostać od Rosjan? Przede wszystkim to co utraciliśmy, kiedy zachłysnęliśmy się Zachodem! Któregoś dnia jednemu z naszych rajdowców popsuł się motocykl. Udało się znaleźć warsztat, w którym podjęto trud zreperowania maszyny. Po skończonej robocie polski motocyklista pyta Rosjanina ile się należy za naprawę. Ten nie chciał przyjąć ani rubla i dodał od siebie w prezencie przybory do pielęgnacji jednośladu na polskich blachach. Polak dopytuje o należność, bo chce zapłacić. Rosjanin nie przyjmuje pieniędzy. Jako zapłatę chce ewentualnie znaczek z logiem Rajdu Katyńskiego i wspólną fotografię z polskim motocyklistą. Takich momentów doświadczyliśmy bardzo wiele. 

Wystarczy wspomnieć liczne poczęstunki gorącą herbatą i sytym posiłkiem, czy darmowe noclegi w wygodnych warunkach dla wszystkich uczestników rajdu. Doświadczając ze strony Rosjan ich bezinteresownej gościnności, obok radości i wzruszenia pojawił się nieprzemijający żal, że Polacy tę wspaniałą cechę utracili. Na wzór zachodniej modły coraz częściej przeliczamy drugiego człowieka na gotówkę. Tymczasem w Rosji wyczuwałam autentyczną radość wynikającą z możliwości kontaktu z drugim człowiekiem. Takiego uśmiechu na twarzy nie da się udawać. 

Agnieszka Piwar
fot. autorka
Reportaż ukazał się w tygodniku "Myśl Polska", nr 39-40 (27.09-4.10.2015)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz