W przeciągu kilkunastu miesięcy gościliśmy w Polsce dwie ważne
osobistości reprezentujące Iran: wiceszefa irańskiego MSZ Ramina
Mehmanparasta oraz dyrektora Izby Handlu, Przemysłu, Górnictwa
i Rolnictwa Iranu Mohammada Nahavandiana. Podczas pobytu w Warszawie
delegaci z Iranu zapewniali o otwartości na współpracę z naszym
państwem. Czy ze strony polskich władz jest już jakaś odpowiedź na
zadeklarowaną przez Iran gotowość do podjęcia wspólnych działań? Mam
tutaj na myśli przede wszystkim współpracę gospodarczą w dobie
nałożonych przez Zachód sankcji na Iran.
Jeżeli chodzi o państwo polskie, respektujemy reżimy sankcyjne ustalane przez organizacje międzynarodowe, do których należymy – ONZ, UE. Nie naruszając sankcji, staramy się jednak utrzymywać z Iranem dobre stosunki dwustronne. Wynika to z bardzo pozytywnego rysu historycznego między Polakami a Irańczykami – kształtującego się już blisko 600 lat, a którego kulminacją były wydarzenia II wojny światowej, kiedy Irańczycy dali schronienie wielu tysiącom żołnierzy ewakuowanej z terenu ZSRR armii polskiej oraz skupionych wokół niej polskich cywilów, w tym licznych osieroconych polskich dzieci. Poprawne relacje z Iranem państwo polskie stara się utrzymywać na różnych poziomach: ambasadorów, wiceministrów. Jak to wpływa na kwestie gospodarcze? Są one realizowane dzisiaj nie przez państwa, ale przez prywatnych obywateli.
Jak prywatni przedsiębiorcy mogą prowadzić interesy, skoro sankcje objęły także sektor bankowy, w związku z czym uniemożliwiony jest transfer pieniężny między naszymi państwami, co w konsekwencji blokuje przecież także sektor prywatny?
Jest to rzeczywiście problem, chociaż nie jest on nie do przeskoczenia w dobie gospodarki globalnej. Irańczycy sami potrafią omijać go, realizując transfery pieniężne poprzez spółki pośredniczące, zarejestrowane poza granicami Iranu. Starają się w ten sposób podtrzymać handel z krajami, których banki odmawiają bezpośrednich przelewów do Iranu. Jest to dla Irańczyków dodatkowe utrudnienie, które wpisuje się w katalog środków stosowanych przez społeczność międzynarodową, w celu wskazania władzom irańskim, że nie warto iść ścieżką konfrontacji.
Strona irańska wyraźnie zaakcentowała, że jest zainteresowana współpracą z Polską. Przy okazji pobytu w naszym kraju dyrektor Izby Handlu, Przemysłu, Górnictwa i Rolnictwa Iranu powiedział, że jeśli decydenci w Polsce będą mieli na celu rozwój gospodarki, powinni zauważyć te kraje, które posiadają ogromny potencjał. W krąg prężnie rozwijającej się gospodarki światowej wchodzi właśnie Iran.
Podzielam opinię, że spoglądając w dalszą perspektywę, Polska powinna widzieć przyszłość w handlu z Iranem – oczywiście, poza reżimem sankcyjnym. Handel jest obszarem, który powinien być zagospodarowany między Polską a Iranem przynajmniej na miliard dolarów obrotów w skali roku. Takie możliwości między nami dzisiaj istnieją, trzeba tylko wypełnić pewne luki.
Jakie?
Przede wszystkim poznać się nawzajem. Jako grupa polsko-irańska w parlamencie zauważamy, że prawie się nie znamy, co nas oczywiście zdziwiło i zaniepokoiło. Ten obszar Europy, poza Niemcami, Irańczycy znają bardzo słabo. Oczywiście, jeśli go słabo znają, to mogą czuć pewne obawy, co w konsekwencji przekłada się na obniżenie możliwości relacji gospodarczych. Dlatego jestem zdania, że musimy wykazać dużą wolę do tego, żeby prezentować się w Iranie – i odwrotnie. Powinniśmy dać Iranowi możliwość pokazania się w Polsce. Można już zauważyć, że jest duża aktywność ze strony przedstawicieli irańskiego rządu, w tym Ambasady Iranu, aby pielęgnować wzajemne stosunki.
A jak to w praktyce wygląda od strony polskich władz? Czy możemy już zauważyć chęć prezentowania się w Iranie?
Myślę, że dobry klimat zacznie się pomału tworzyć po zmianie irańskiego prezydenta. Dzisiejszy prezydent Hasan Rouhani mówi językiem zachęcania do współpracy. Powinniśmy wykorzystać ten moment. Ten, kto dzisiaj nie wejdzie do Iranu, z punktu widzenia gospodarczego straci określoną szansę. Jako grupa polsko-irańska obserwujemy pewną dwuznaczność sytuacji światowej. Jeśli spojrzeć na obroty krajów, które ten reżim sankcyjny stosują publicznie bardzo mocno – jak USA, Niemcy, Włosi, Hiszpanie a nawet Izrael – to można zauważyć, że obroty między tymi państwami a Iranem istnieją i są dużo większe niż Polski. Tam idą one w setki milionów dolarów, a w przypadku Izraela są realizowane przez prywatne firmy, pomimo różnego rodzaju zarzutów wobec osób, które takie interesy z Iranem prowadzą. A więc widać, że świat stosując sankcje, jednak z Iranem handluje. Polska trochę zatrzymała się w tych relacjach gospodarczych, to znaczy, że za sankcjami nic nie poszło.
Jakoś państwa zachodnie, pomimo sankcji, mogą prowadzić interesy z Iranem i dobrze na tym wychodzić – sam Pan podał przykłady. Powrócę więc do naszych interesów narodowych, gdyż jako Polkę właśnie to mnie najbardziej interesuje. Posłużę się przykładem sąsiadów. Bez względu na embargo unijne w 2012 r. obroty między Iranem a Litwą wzrosły dziesięciokrotnie. Część krajów zachodnich, w tym Niemcy, stworzyły banki omijające reżim sankcyjny. Pan sam wymienił kilka krajów, które owe embargo omijają. Przedstawiciele wspomnianych państw po prostu wiedzą, że nie ma co patrzeć na sankcje, skoro można zrobić korzystne interesy. Czy naprawdę my, Polacy, nie możemy pomyśleć o sobie i jakoś to embargo ominąć?
Jestem za narodowymi interesami w stu procentach, ale też jestem przeciwny namawianiu państwa czy przedsiębiorców do łamania sankcji międzynarodowych, o których przecież wspólnie zdecydowaliśmy, między innymi razem z Niemcami i Litwinami. Czym innym jest natomiast szukanie przez przedsiębiorcę tych wszystkich okazji, które mogą zaistnieć na linii gospodarek polskiej i irańskiej, pomimo obowiązujących sankcji. Pamiętajmy, że sankcje nie są całkowite i obejmują tylko niektóre sfery życia gospodarczego. Należy dążyć do tego, by polski przedsiębiorca potrafił poruszać się w okrojonym i faktycznie bardziej skomplikowanym przez sankcje obszarze współpracy gospodarczej z Iranem, nie naruszając zakazów ustanowionych przez reżim sankcyjny. Pozwoli mu to odnieść korzyść już teraz, ale również wypracować trwałą ścieżkę współpracy z partnerami irańskimi na przyszłość. Bycie obecnym dzisiaj na rynku irańskim oznacza, że nie trzeba będzie podejmować ogromnego wysiłku budowania pozycji rynkowej od zera wówczas, gdy sankcje przestaną obowiązywać. To rozumieją przedsiębiorcy z innych państw, stąd tak wysokie obroty tych krajów z Iranem. Nie oznacza to bynajmniej omijania embarga – przecież nie chodzi ani o handel towarami mogącymi przyczyniać się do rozwoju irańskiego programu nuklearnego, ani żadnymi innymi dobrami wpisanym na listę towarów zakazanych – lecz o sprytne poruszanie się w tej przestrzeni, której sankcje nie obejmują. Polscy przedsiębiorcy powinni już teraz szukać możliwości realizacji interesów w Iranie. Takie wysiłki są zresztą podejmowane w pewnym zakresie, chociażby poprzez wyjazd do Teheranu misji gospodarczej organizowanej przez Krajową Izbę Gospodarczą jeszcze w listopadzie br.
Jeśli chodzi o dziesięciokrotny wzrost obrotów Litwy z Iranem, o którym Pani wspomniała, nie jest on wcale dowodem na duży sukces w stosunkach gospodarczych Litwy z tym krajem. Dynamika wzrostu może być spowodowana jedną znaczącą transakcją, którą udało się zrealizować naszym sąsiadom w 2012 r. i nie musi oznaczać trwałego trendu. Nawet dziesięciokrotny wzrost może być daleki od bycia satysfakcjonującym, jeżeli mówimy o bardzo niskim pułapie tych obrotów w roku poprzednim. Z naszej polskiej perspektywy ważny jest systematyczny wysiłek nad wypracowaniem trwałej tendencji zwyżkowej w obrotach pomiędzy Polską a Iranem, z zachowaniem korzystnych proporcji pomiędzy eksportem a importem. I jeszcze raz powtórzę, że zgadzam się z przedstawicielami strony irańskiej – ten, kto nie wejdzie na przestrzeni roku, dwóch do Iranu, straci w tym zakresie pewną szansę.
Wciąż jednak odnoszę wrażenie, że dla Pana sankcje międzynarodowe stoją wyżej od polskiego interesu. A przecież na Pańskiej oficjalnej stronie internetowej widnieje motto: „Dobro państwa niech będzie najwyższym prawem”. Raz jeszcze powrócę więc do wizyty w Polsce wiceszefa irańskiego MSZ. Ramin Mehmanparast zapewnił, że rozumie, iż każdy kraj będący członkiem UE z natury rzeczy jest zobowiązany do przestrzegania prowadzonej w jej zakresie polityki. Irański dyplomata zachęcał jednak, abyśmy, zamiast poddawać się sankcjom, pomyśleli o interesach narodowych. Przyznam, że jako polskiej patriotce bliższe są mi słowa przedstawiciela irańskiego rządu, traktujące o interesie narodowym niż prowadzona przez Zachód polityka, na której przecież tracimy.
Jako obywatel zgadzam się z panem ministrem, że należy myśleć o interesach narodowych. Niemniej uważam również, w szczególności jako parlamentarzysta, że naszym interesem narodowym jest dbanie wspólnie z pozostałymi członkami Unii Europejskiej o bezpieczeństwo międzynarodowe. Prowadzona przez UE polityka sankcji wobec Iranu dotyczy wszystkich członków Unii w sposób jednakowy. Polska nie jest zatem bardziej poszkodowana z tego tytułu niż inne państwa członkowskie. Powtórzę jeszcze raz, że rzecz sprowadza się dzisiaj do umiejętności wykorzystania przez polskiego przedsiębiorcę możliwości realizacji jego interesów przy jednoczesnym przestrzeganiu reżimu sankcyjnego tak, jak robią to przedsiębiorcy z innych państw członkowskich. Z politycznego punktu widzenia – myślę, że realizacja naszego interesu narodowego w zakresie stosunków z Iranem powinna być prowadzona na dwóch poziomach. Po pierwsze, trzeba wykorzystać czas nowego prezydenta. Przekonywać mocno Iran: jesteście świetnym państwem, który może niewiarygodnie szybko się rozwijać, które może zdominować tamten region, gdyż posiadacie zasoby naturalne, których potrzebuje świat. Dzisiaj jesteście w stanie tę gospodarkę uruchomić, bo macie bardzo młode, dobrze wykształcone i przygotowane do życia pokolenie, które dominuje. Tam potrzeba tylko nowych technologii. I ten kraj wyskoczy niewiarygodnie do przodu. To może być tygrys Bliskiego Wschodu, który w najbliższym czasie zdominuje świat. Musimy zatem wskazywać Irańczykom, że zmiana kursu ich polityki w sferze programu nuklearnego i idące za tym zniesienie sankcji wyjdzie im na dobre. Myślę, że jest także pora na to, aby na dobre sygnały ze strony prezydenta Ruaniego świat również odpowiedział pozytywnie, czyli spojrzał na to, żeby z pewnych rzeczy się wycofać. I wreszcie, cały czas Polacy powinni mieć na końcu głowy myślenie: musimy w Iranie być. Musimy być tam, jak najszybciej i musi być tam nas jak najwięcej, aby prowadzić bardzo dobrą, pozytywną, ale taką ekspansywną politykę gospodarczą, w dobrych relacjach z Iranem i z punku widzenia interesów Polski. Bo tam jest wszystko, czego potrzeba dzisiaj Polsce.
Dziękuję za rozmowę.
Jeżeli chodzi o państwo polskie, respektujemy reżimy sankcyjne ustalane przez organizacje międzynarodowe, do których należymy – ONZ, UE. Nie naruszając sankcji, staramy się jednak utrzymywać z Iranem dobre stosunki dwustronne. Wynika to z bardzo pozytywnego rysu historycznego między Polakami a Irańczykami – kształtującego się już blisko 600 lat, a którego kulminacją były wydarzenia II wojny światowej, kiedy Irańczycy dali schronienie wielu tysiącom żołnierzy ewakuowanej z terenu ZSRR armii polskiej oraz skupionych wokół niej polskich cywilów, w tym licznych osieroconych polskich dzieci. Poprawne relacje z Iranem państwo polskie stara się utrzymywać na różnych poziomach: ambasadorów, wiceministrów. Jak to wpływa na kwestie gospodarcze? Są one realizowane dzisiaj nie przez państwa, ale przez prywatnych obywateli.
Jak prywatni przedsiębiorcy mogą prowadzić interesy, skoro sankcje objęły także sektor bankowy, w związku z czym uniemożliwiony jest transfer pieniężny między naszymi państwami, co w konsekwencji blokuje przecież także sektor prywatny?
Jest to rzeczywiście problem, chociaż nie jest on nie do przeskoczenia w dobie gospodarki globalnej. Irańczycy sami potrafią omijać go, realizując transfery pieniężne poprzez spółki pośredniczące, zarejestrowane poza granicami Iranu. Starają się w ten sposób podtrzymać handel z krajami, których banki odmawiają bezpośrednich przelewów do Iranu. Jest to dla Irańczyków dodatkowe utrudnienie, które wpisuje się w katalog środków stosowanych przez społeczność międzynarodową, w celu wskazania władzom irańskim, że nie warto iść ścieżką konfrontacji.
Strona irańska wyraźnie zaakcentowała, że jest zainteresowana współpracą z Polską. Przy okazji pobytu w naszym kraju dyrektor Izby Handlu, Przemysłu, Górnictwa i Rolnictwa Iranu powiedział, że jeśli decydenci w Polsce będą mieli na celu rozwój gospodarki, powinni zauważyć te kraje, które posiadają ogromny potencjał. W krąg prężnie rozwijającej się gospodarki światowej wchodzi właśnie Iran.
Podzielam opinię, że spoglądając w dalszą perspektywę, Polska powinna widzieć przyszłość w handlu z Iranem – oczywiście, poza reżimem sankcyjnym. Handel jest obszarem, który powinien być zagospodarowany między Polską a Iranem przynajmniej na miliard dolarów obrotów w skali roku. Takie możliwości między nami dzisiaj istnieją, trzeba tylko wypełnić pewne luki.
Jakie?
Przede wszystkim poznać się nawzajem. Jako grupa polsko-irańska w parlamencie zauważamy, że prawie się nie znamy, co nas oczywiście zdziwiło i zaniepokoiło. Ten obszar Europy, poza Niemcami, Irańczycy znają bardzo słabo. Oczywiście, jeśli go słabo znają, to mogą czuć pewne obawy, co w konsekwencji przekłada się na obniżenie możliwości relacji gospodarczych. Dlatego jestem zdania, że musimy wykazać dużą wolę do tego, żeby prezentować się w Iranie – i odwrotnie. Powinniśmy dać Iranowi możliwość pokazania się w Polsce. Można już zauważyć, że jest duża aktywność ze strony przedstawicieli irańskiego rządu, w tym Ambasady Iranu, aby pielęgnować wzajemne stosunki.
A jak to w praktyce wygląda od strony polskich władz? Czy możemy już zauważyć chęć prezentowania się w Iranie?
Myślę, że dobry klimat zacznie się pomału tworzyć po zmianie irańskiego prezydenta. Dzisiejszy prezydent Hasan Rouhani mówi językiem zachęcania do współpracy. Powinniśmy wykorzystać ten moment. Ten, kto dzisiaj nie wejdzie do Iranu, z punktu widzenia gospodarczego straci określoną szansę. Jako grupa polsko-irańska obserwujemy pewną dwuznaczność sytuacji światowej. Jeśli spojrzeć na obroty krajów, które ten reżim sankcyjny stosują publicznie bardzo mocno – jak USA, Niemcy, Włosi, Hiszpanie a nawet Izrael – to można zauważyć, że obroty między tymi państwami a Iranem istnieją i są dużo większe niż Polski. Tam idą one w setki milionów dolarów, a w przypadku Izraela są realizowane przez prywatne firmy, pomimo różnego rodzaju zarzutów wobec osób, które takie interesy z Iranem prowadzą. A więc widać, że świat stosując sankcje, jednak z Iranem handluje. Polska trochę zatrzymała się w tych relacjach gospodarczych, to znaczy, że za sankcjami nic nie poszło.
Jakoś państwa zachodnie, pomimo sankcji, mogą prowadzić interesy z Iranem i dobrze na tym wychodzić – sam Pan podał przykłady. Powrócę więc do naszych interesów narodowych, gdyż jako Polkę właśnie to mnie najbardziej interesuje. Posłużę się przykładem sąsiadów. Bez względu na embargo unijne w 2012 r. obroty między Iranem a Litwą wzrosły dziesięciokrotnie. Część krajów zachodnich, w tym Niemcy, stworzyły banki omijające reżim sankcyjny. Pan sam wymienił kilka krajów, które owe embargo omijają. Przedstawiciele wspomnianych państw po prostu wiedzą, że nie ma co patrzeć na sankcje, skoro można zrobić korzystne interesy. Czy naprawdę my, Polacy, nie możemy pomyśleć o sobie i jakoś to embargo ominąć?
Jestem za narodowymi interesami w stu procentach, ale też jestem przeciwny namawianiu państwa czy przedsiębiorców do łamania sankcji międzynarodowych, o których przecież wspólnie zdecydowaliśmy, między innymi razem z Niemcami i Litwinami. Czym innym jest natomiast szukanie przez przedsiębiorcę tych wszystkich okazji, które mogą zaistnieć na linii gospodarek polskiej i irańskiej, pomimo obowiązujących sankcji. Pamiętajmy, że sankcje nie są całkowite i obejmują tylko niektóre sfery życia gospodarczego. Należy dążyć do tego, by polski przedsiębiorca potrafił poruszać się w okrojonym i faktycznie bardziej skomplikowanym przez sankcje obszarze współpracy gospodarczej z Iranem, nie naruszając zakazów ustanowionych przez reżim sankcyjny. Pozwoli mu to odnieść korzyść już teraz, ale również wypracować trwałą ścieżkę współpracy z partnerami irańskimi na przyszłość. Bycie obecnym dzisiaj na rynku irańskim oznacza, że nie trzeba będzie podejmować ogromnego wysiłku budowania pozycji rynkowej od zera wówczas, gdy sankcje przestaną obowiązywać. To rozumieją przedsiębiorcy z innych państw, stąd tak wysokie obroty tych krajów z Iranem. Nie oznacza to bynajmniej omijania embarga – przecież nie chodzi ani o handel towarami mogącymi przyczyniać się do rozwoju irańskiego programu nuklearnego, ani żadnymi innymi dobrami wpisanym na listę towarów zakazanych – lecz o sprytne poruszanie się w tej przestrzeni, której sankcje nie obejmują. Polscy przedsiębiorcy powinni już teraz szukać możliwości realizacji interesów w Iranie. Takie wysiłki są zresztą podejmowane w pewnym zakresie, chociażby poprzez wyjazd do Teheranu misji gospodarczej organizowanej przez Krajową Izbę Gospodarczą jeszcze w listopadzie br.
Jeśli chodzi o dziesięciokrotny wzrost obrotów Litwy z Iranem, o którym Pani wspomniała, nie jest on wcale dowodem na duży sukces w stosunkach gospodarczych Litwy z tym krajem. Dynamika wzrostu może być spowodowana jedną znaczącą transakcją, którą udało się zrealizować naszym sąsiadom w 2012 r. i nie musi oznaczać trwałego trendu. Nawet dziesięciokrotny wzrost może być daleki od bycia satysfakcjonującym, jeżeli mówimy o bardzo niskim pułapie tych obrotów w roku poprzednim. Z naszej polskiej perspektywy ważny jest systematyczny wysiłek nad wypracowaniem trwałej tendencji zwyżkowej w obrotach pomiędzy Polską a Iranem, z zachowaniem korzystnych proporcji pomiędzy eksportem a importem. I jeszcze raz powtórzę, że zgadzam się z przedstawicielami strony irańskiej – ten, kto nie wejdzie na przestrzeni roku, dwóch do Iranu, straci w tym zakresie pewną szansę.
Wciąż jednak odnoszę wrażenie, że dla Pana sankcje międzynarodowe stoją wyżej od polskiego interesu. A przecież na Pańskiej oficjalnej stronie internetowej widnieje motto: „Dobro państwa niech będzie najwyższym prawem”. Raz jeszcze powrócę więc do wizyty w Polsce wiceszefa irańskiego MSZ. Ramin Mehmanparast zapewnił, że rozumie, iż każdy kraj będący członkiem UE z natury rzeczy jest zobowiązany do przestrzegania prowadzonej w jej zakresie polityki. Irański dyplomata zachęcał jednak, abyśmy, zamiast poddawać się sankcjom, pomyśleli o interesach narodowych. Przyznam, że jako polskiej patriotce bliższe są mi słowa przedstawiciela irańskiego rządu, traktujące o interesie narodowym niż prowadzona przez Zachód polityka, na której przecież tracimy.
Jako obywatel zgadzam się z panem ministrem, że należy myśleć o interesach narodowych. Niemniej uważam również, w szczególności jako parlamentarzysta, że naszym interesem narodowym jest dbanie wspólnie z pozostałymi członkami Unii Europejskiej o bezpieczeństwo międzynarodowe. Prowadzona przez UE polityka sankcji wobec Iranu dotyczy wszystkich członków Unii w sposób jednakowy. Polska nie jest zatem bardziej poszkodowana z tego tytułu niż inne państwa członkowskie. Powtórzę jeszcze raz, że rzecz sprowadza się dzisiaj do umiejętności wykorzystania przez polskiego przedsiębiorcę możliwości realizacji jego interesów przy jednoczesnym przestrzeganiu reżimu sankcyjnego tak, jak robią to przedsiębiorcy z innych państw członkowskich. Z politycznego punktu widzenia – myślę, że realizacja naszego interesu narodowego w zakresie stosunków z Iranem powinna być prowadzona na dwóch poziomach. Po pierwsze, trzeba wykorzystać czas nowego prezydenta. Przekonywać mocno Iran: jesteście świetnym państwem, który może niewiarygodnie szybko się rozwijać, które może zdominować tamten region, gdyż posiadacie zasoby naturalne, których potrzebuje świat. Dzisiaj jesteście w stanie tę gospodarkę uruchomić, bo macie bardzo młode, dobrze wykształcone i przygotowane do życia pokolenie, które dominuje. Tam potrzeba tylko nowych technologii. I ten kraj wyskoczy niewiarygodnie do przodu. To może być tygrys Bliskiego Wschodu, który w najbliższym czasie zdominuje świat. Musimy zatem wskazywać Irańczykom, że zmiana kursu ich polityki w sferze programu nuklearnego i idące za tym zniesienie sankcji wyjdzie im na dobre. Myślę, że jest także pora na to, aby na dobre sygnały ze strony prezydenta Ruaniego świat również odpowiedział pozytywnie, czyli spojrzał na to, żeby z pewnych rzeczy się wycofać. I wreszcie, cały czas Polacy powinni mieć na końcu głowy myślenie: musimy w Iranie być. Musimy być tam, jak najszybciej i musi być tam nas jak najwięcej, aby prowadzić bardzo dobrą, pozytywną, ale taką ekspansywną politykę gospodarczą, w dobrych relacjach z Iranem i z punku widzenia interesów Polski. Bo tam jest wszystko, czego potrzeba dzisiaj Polsce.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Gazeta Finansowa: http://www.gf24.pl/14521/tu-jest-wszystko-czego-potrzeba-dzisiaj-polsce
Wywiad ukazał się także:
Na portalu Onet.pl: http://biznes.onet.pl/tu-jest-wszystko-czego-potrzeba-dzisiaj-polsce,18491,5590998,news-detal
Stronie Senatora Macieja Grubskiego: http://www.grubskimaciej.pl/index.php?strona=prasa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz