Dlaczego Rosja uważa, że tarcza antyrakietowa stanowi potencjalne zagrożenia dla jej bezpieczeństwa?
Stabilność strategiczna, równowaga wojskowo-polityczna w świecie współczesnym polega na tym, że żadna ze stron posiadających arsenały jądrowe nie może zastosować broni atomowej przeciwko innej stronie nie ulegając przy tym nieuniknionemu zagrożeniu unicestwieniem w wyniku odwetowego ataku. Taki stan rzeczy jest mocnym czynnikiem powstrzymującym i gwarancją odpowiedzialnego zachowania się mocarstw jądrowych. Na tej logice opierała się radziecko-amerykańska umowa z 1972 r. o ograniczeniu systemów obrony przeciwrakietowej: strony dobrowolnie i świadomie rezygnowały z prób zabezpieczenia się przed atakiem odwetowym.
Tej logiki wyrzekła się strona amerykańska w 2001 r., kiedy wystąpiła z Układu z 1972 r. i rozpoczęła tworzenie systemu obrony przeciwrakietowej, który ma na celu zabezpieczenie terytorium USA przed atakiem jądrowym. Póki co, to jeszcze jest niemożliwe, ale cel został postawiony, prace są w toku i jest całkiem prawdopodobne, że w pewnym momencie przywództwo USA dojdzie do wniosku, że ma możliwość zniszczenia środków jądrowych Rosji za pomocą wysoko precyzyjnej broni i następnie wykorzystując system przeciwrakietowy może zneutralizować te rakiety rosyjskie, które po takim uderzeniu zostaną jednak w odpowiedzi wystrzelone w USA.
Można sobie wyobrazić, jak się zmieni zachowanie amerykańskiego przywództwa w takim wypadku, jeszcze silniej wzrosną pokusy narzucania własnej woli reszcie świata, jeśli będzie ono w stanie zastosować pogróżkę „zwycięską wojną jądrową”.
Rosja uważa, że absolutnie musi nie pozwolić na to, żeby u przywództwa USA pojawiały się niebezpieczne złudzenia co do swojej niedosięgłości.
Nie przekonują nas zapewnienia, że amerykański system obrony przeciwrakietowej w Europie niby nie jest skierowany przeciwko Rosji. W tym regionie po prostu nie ma innych rakietowo-jądrowych arsenałów, przeciwko którym byłoby uzasadnione stworzenie takiego systemu. Problem irańskiego programu nuklearnego, na który powoływał się wcześniej prezydent Obama został pomyślnie rozwiązany; powstanie zaś systemu obrony przeciwrakietowej przeciwko hipotetycznym irańskim rakietom bez głowic jądrowych nie ma sensu. Twierdzenia, że amerykański system obrony przeciwrakietowej pod względem swoich parametrów technicznych nie stanowi zagrożenia dla rosyjskich rakiet strategicznych, nasi eksperci wojskowi uważają za całkiem bezpodstawne.
Nareszcie na bazach systemu obrony antyrakietowej w Deveselu (Rumunia) i Redzikowo (Polska) są instalowane wyrzutnie pocisków przeciwrakietowych Mk-41, które mogą być zastosowane i w celu wystrzelenia lądowych pocisków manewrujących, co wprost narusza rosyjsko-amerykański Układ o likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu.
Te zaś kraje, które pomagają USA w realizacji ich programu przeciwrakietowego, biorą na siebie ciężar odpowiedzialności za jego skutki dla całego systemu bezpieczeństwa międzynarodowego.
Jak Rosja ocenia pierwsze miesiące rządów PiS, szczególnie w kontekście stosunków polsko-rosyjskich?
Rosja w żaden sposób nie ocenia działalności rządu PiS, dlatego że jest to wewnętrzna sprawa Polski. Co zaś dotyczy stosunków rosyjsko-polskich, to za rządu PiS nie zaszło jakichkolwiek istotnych zmian, pozostają one w tym złym stanie, do którego je doprowadził poprzedni polski rząd.
Co Pan odpowie tym, którzy oskarżają prezydenta Putina o dążenie do odbudowy jakiejś formy rosyjskiego imperializmu tudzież ZSRR?
Takie zarzuty są częścią wojny informacyjnej, która jest prowadzona przeciwko Rosji, ich cel – zastraszenie ludzi nieistniejącym zagrożeniem rosyjskim, demonizowanie Rosji i Putina. Ci, którzy wysuwają takie zarzuty, sami dobrze wiedzą, że odbudowa ZSRR bądź Imperium Rosyjskiego jest celem całkowicie nierealnym i ani prezydent Putin, ani ktokolwiek inny wśród przywództwa rosyjskiego nie zajmuje się podobnymi chimerami. O „imperializm” jesteśmy oskarżani za każdym razem, kiedy nie zgadzamy się z Zachodem, odmawiamy podporządkowania się jego woli, ogłaszamy swoje własne legitymne racje stanu i twardo ich bronimy.
Czy Polacy powinni obawiać się Rosji?
Brak do tego jakichkolwiek rzeczywistych podstaw.
Jedną z przyczyń wpływających na ochłodzenie relacji między naszymi państwami, jest sprawa związana z rozbiórką radzieckich pomników na terenie Polski. Z doniesień medialnym wiemy, że urzędnicy polskiego MSZ, którzy przeanalizowali umowę z Rosją z lat 90., uznali, iż dotyczy ona tylko miejsc pochówku. W związku z powyższym, sowieckie pomniki, które nie stoją na cmentarzach wojskowych, można zburzyć albo przenieść, bez zgody Rosji. Jak Kreml postrzega takie działania?
Oto tekst Artykułu 17 rosyjsko-polskiego Traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy z 1992 r.: «Cmentarze, miejsca pochówku, pomniki i inne miejsca pamięci, będące przedmiotem czci i pamięci obywateli jednej ze stron, zarówno wojskowe, jak i cywilne, znajdujące się obecnie lub urządzone, na podstawie wzajemnych porozumień, w przyszłości na terytorium drugiej strony będą zachowane i otoczone ochroną prawną, zgodnie z normami i standardami międzynarodowymi oraz zwyczajami narodowymi i religijnymi».
Oto tekst artykułu 1. międzyrządowej Umowy o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji z 1994 r.: «Niniejsza Umowa reguluje współpracę Stron w zakresie rozwiązywania wszelkich spraw związanych z ustalaniem, rejestracją, urządzaniem, zachowaniem i należytym utrzymaniem miejsc pamięci i spoczynku – rosyjskich w Rzeczypospolitej Polskiej i polskich w Federacji Rosyjskiej – żołnierzy i osób cywilnych poległych, pomordowanych i zamęczonych w wyniku wojen i represji, zwanych dalej „miejscami pamięci i spoczynku”.
Gdzie pracownicy polskiego MSZ znaleźli podstawy do tego, aby wyłączyć z pod zakresu zastosowania tych dokumentów pomniki radzieckie, znajdujące się poza nekropoliami wojskowymi? To jest mówiąc łagodnie nierzetelna jednostronna interpretacja dokumentów, podpisanych przez nasze kraje. Przy tym taka interpretacja pojawiła dopiero od dwóch lat – przed tym w ciągu ponad 20 lat polska strona nie miała wątpliwości, iż umowy te mają zastosowanie do wszystkich radzieckich i rosyjskich miejsc spoczynku oraz pomników w Polsce.
W polskiej świadomości historycznej Armia Czerwona nie kojarzy się z wyzwoleniem, lecz z kolejną okupacją. Wiemy, że żołnierze radzieccy mieli swój decydujący udział w pokonaniu nazistowskich zbrodniarzy, jednak powojenne losy Polski - którą postanowieniem konferencji jałtańskiej oddano pod wpływy Kremla - zapisały się w naszej historii na bardzo bolesnej karcie. Czy stanowisko Polski ws. radzieckich pomników jest w Rosji rozpatrywane także przez pryzmat tych naszych doświadczeń?
Jaki związek mają pomniki radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli z powojenną historią? One zostały zbudowane ku czci 600 tys. radzieckich żołnierzy i oficerów, którzy zginęli w walkach o wyzwolenie Polski, w miejscach, gdzie toczyły się krwawe bitwy, gdzie ginęli nasi dziadkowie i pradziadkowie i gdzie oni zostali pierwotnie pochowani. Potem jak wiadomo szczątki przenoszono do cmentarzy, ale pomniki zostawały jako przypomnienia o tych wydarzeniach, jak miejsca, gdzie ludzie się zbierali, aby o nich wspomnieć.
W latach 1944-45 ani czerwonoarmiści, ani Polacy, których oni wyzwalali, nie mieli wątpliwości, iż jest to właśnie wyzwolenie. Gdyby nie zwycięstwo Związku Radzieckiego i nie poświęcenie jego narodów, nie byłoby ani państwa polskiego, ani Polaków na tej ziemi. Nie można zaprzeczać temu faktowi – dlatego próbuje się go zdeprecjonować, wszystko zwalić do jednej kupy razem z wydarzeniami 1939 r., Katyniem, okresem powojennym. To jest po prostu niegodziwe. Nie można porównywać okupacji hitlerowskiej, która kosztowała Polskę 6 mln. żyć jej obywateli, z okresem PRL – polskiego państwa narodowego, które, możliwe, nie było ani demokratycznym, ani w pełni suwerennym, na początkowym etapie własnej historii stosowało represji wobec przeciwników politycznych (skala których jednak nie jest do porównania z terrorem hitlerowskim), ale nigdy Polska Ludowa nie znajdowała się pod okupacją radziecką i przy wszystkich swoich znanych wadach w ciągu 45 lat istnienia osiągnęła znaczące sukcesy w gospodarce, edukacji, służbie zdrowia, kulturze. I oczywiście nie jest to pretekstem do zburzenia pomników tych, dzięki którym Polska zachowała się jako PRL w przeszłości i jako dzisiejsza demokratyczna Rzeczpospolita.
A w „wojnie z pomnikami”, negowaniu wyzwolenia Polski przez Armię Czerwoną widzimy przede wszystkim przejaw wyboru politycznego – chęć, jak oświadczają polscy oficjele, pozbyć się „fałszywego poczucia wdzięczności” wobec Armii Czerwonej, która Polskę uratowała, znieważenie pamięci naszych przodków, którzy polegli na tej ziemi. Jeśli taki wybór rzeczywiście zrobiono, to decyzja, oczywiście, należy do samych Polaków, tylko nie należy myśleć, iż kiedy pomniki zostaną zniszczone lub zgromadzone w jakimś „muzeum okupacji” wszystko się uspokoi i zapomni. Znieważenie pamięci 600 tys. żołnierzy radzieckich, poległych w walkach o Polskę, zawsze będzie ciążyć nad naszymi stosunkami, i my z kolei będziemy o wiele mniej skłonni wysłuchiwać od strony polskiej jej narzekania na krzywdy z przeszłości.
Kiedy byłam w Rosji, zwróciłam szczególną uwagę na pięknie odnowione cerkwie. Z kolei z relacji jednego z katolickich misjonarzy posługujących w Rosji wiem, że w Pana kraju postawiono na politykę prorodzinną opartą na silnej współpracy z Cerkwią Prawosławną. Czy odnowa duchowa i moralna narodu oraz umocnienie rodziny jest dziś jednym z priorytetów rosyjskiego rządu?
W Rosji cerkiew jest oddzielona od państwa, ale państwo uznaje rolę historyczną cerkwi prawosławnej w kształtowaniu się cywilizacji rosyjskiej, przywiązuje dużą wagę do wkładu tradycyjnych dla Rosji religii – prawosławia, islamu, judaizmu, buddyzmu – do zakorzenienia się w społeczeństwie rosyjskim wysokich wartości moralnych, w tym rodzinnych. A wsparcie rodziny i rozwój demograficzny rzeczywiście są ważnymi priorytetami polityki rządu rosyjskiego.
Spotkałam się też z opinią, że w Rosji postawiono na wartość dodatnią przyrostu naturalnego, czemu pomóc mają liczne rządowe programy wspierające między innymi rodziny wielodzietne. Z danych statystycznych wynika jednak, że w Rosji wciąż wielkim problemem jest powszechność w dokonywaniu aborcji. Czy rosyjski rząd planuje wprowadzić jakieś projekty, mające na celu ochronę życia poczętego?
Jeśli ma Pani na myśli zakaz prawny na przeprowadzenie aborcji, to, o ile mi wiadomo, takich planów w Rosji obecnie nie ma. W naszym społeczeństwie dominuje pogląd, iż walczyć z abortami i o wzrost urodzeń należy nie poprzez zakazy, tylko poprzez przekonywanie, wsparcie i zachęcanie rodzin, w których rodzą się dzieci.
Wielu moich rodaków zdumiewa pewien obszar polityki Władimira Putina, który stanowczo potępia różnego rodzaju przejawy demoralizacji społeczeństwa ukrywające się pod płaszczykiem środowisk LTGB, czy innych deprawujących zjawisk, których symbolicznym przykładem jest grupa Pussy Riot. Polskie społeczeństwo, które - z jednej strony, owszem ceni sobie wolność - jest jednocześnie bardzo sceptycznie nastawione na płynące z Zachodu trendy propagujące treści narzucane przez lobby homoseksualne czy inne dewiacje, jak choćby ideologia gender. Czy wobec tego, obrona tradycyjnych wartości i rodziny może dać postawy do porozumienia między Polską i Rosją, które miałoby szansę zaowocować szerszą współpracą właśnie w tym zakresie?
Państwo rosyjskie oraz przytłaczająca większość naszych obywateli rzeczywiście trzymają się tradycyjnych poglądów na moralność społeczną oraz kwestie rodzinne. O możliwościach rosyjsko-polskiej współpracy w tej sferze nic powiedzieć nie mogę, tego tematu z polskimi kolegami nie omawialiśmy.
Jakie jeszcze obszary mogłyby dziś stanowić podwaliny do nawiązania współpracy między naszymi narodami, a w konsekwencji wpłynąć na polepszenie wzajemnych relacji?
Rosja i Polska mogą współpracować w każdej dziedzinie – z naszej strony nie ma do tego przeszkód, ale strona polska w tej chwili nie jest do tego gotowa. Przyjmujemy to do wiadomości i bierzemy pod uwagę podczas kształtowania własnej polityki współpracy międzynarodowej.
Rozmawiała Agnieszka Piwar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz