1 lutego br. kilkuosobowa grupa działaczy Amnesty
International Polska manifestowała przed siedzibą ambasady Iranu w
Warszawie. Oficjalny powód pikiety? Obrona praw „irańskich aktywistów” i
sprzeciw wobec obowiązującej w Iranie kary śmierci. Ciekawość wzięła
górę i postanowiłam dołączyć do wydarzenia w celu przepytania jego
uczestników.
Od przewodniczącej zgromadzenia usłyszałam, że „w obecnej sytuacji
politycznej w Iranie, setki osób, które walczą o prawa człowieka są
bezprawnie przetrzymywane w więzieniach, tylko i wyłącznie dlatego, że
protestowali, że chcieli dochodzić swoich praw, praw innych aktywistów,
praw dzieci”. Zdaniem przedstawicieli Amnesty International, osobami
prześladowanymi mają być m.in.: blogerzy piszący nie po myśli
tamtejszych polityków, feministki czy mniejszości homoseksualne. –
Uważamy, że każdy ma prawo do tego, żeby wyrażać swoje poglądy i nie
powinno się nikogo za to karać – podkreślali.
Uczestnicy pikiety trzymali fotografie z wizerunkiem kilku „irańskich aktywistów”. Jedno ze zdjęć przedstawiało studentkę Atenę Farghadani. Według Amnesty International została ona skazana na 12 lat więzienia, ponieważ narysowała karykaturę irańskich polityków.
Na moje pytanie, od kiedy – zdaniem aktywistów Amnesty International –
tego typu zjawiska dzieją się w Iranie, usłyszałam, że od czasów
rewolucji islamskiej, a więc od 1979 roku. Dopytałam więc, czy wobec
tego organizowali oni podobne pikiety przed warszawską siedzibą
irańskiej placówki we wcześniejszych latach. W odpowiedzi usłyszałam, że
jest to ich pierwsza manifestacja w tym miejscu. Pikietujące
przedstawicielki Amnesty International przyznały się także, że same w
Iranie nigdy nie były, a do zorganizowania protestu nakłoniła je
przebywająca w Polsce irańska feministka (również obecna na
manifestacji), która – jak twierdzi – z powodu przekonań musiała opuścić
swój kraj.
W związku z tym, że wyznaję zasadę, iż nic nie dzieje się
przypadkowo, pokusiłam się o pewną refleksję. Dwa tygodnie wcześniej USA
i Unia Europejska ostatecznie zdjęły sankcje nałożone na Iran. Decyzja
Zachodu – który oficjalnie uznał, że Iran jest krajem pokojowym –
spowodowała zwrot także w wielu polskojęzycznych mediach. Redaktorzy z
rodzimego podwórka coraz śmielej przedstawiają Iran w pozytywnym
świetle, co do tej pory było zakazane.
Embargiem nie są już objęte informacje, że to właśnie Iran odgrywa
kluczową rolę w zwalczaniu terroryzmu rozprzestrzeniającego się na
Bliskim Wschodzie. Na horyzoncie wyłania się nam obraz państwa
stabilnego i najbezpieczniejszego w Regionie, które obok bogatej kultury
i historii posiada ogromne możliwości do robienia wspólnych interesów, a
jednym z partnerów ma być właśnie Polska. Warto też zwrócić
uwagę na fakt, że w drugiej połowie stycznia br. prezydent Iranu Hasan
Rouhani został oficjalnie przyjęty przez papieża Franciszka.
Zrodziło się więc we mnie pytanie. Czy nagła manifestacja –
która dziwnym zrządzeniem losu miała miejsce tuż po zdjęciu sankcji i
pojawianiu się realnych możliwości współpracy z Polską – nie jest aby
działaniem celowym, mającym oczernić Iran w oczach Polaków? Swoje
myśli wypowiedziałam głośno w kierunku przewodniczącej zgromadzenia. W
odpowiedzi usłyszałam zapewnienie, że Amnesty International jest
organizacją „apolityczną” i „absolutnie nie działającą na niczyje
zlecenie”, a sprawami „irańskich aktywistów” zajmowali się już we
wcześniejszych latach.
Członkowie Amnesty International Polska szczególnie potępili obowiązującą w Iranie karę śmierci.
W rozmowie z nimi zobrazowałam różne hipotetyczne sytuacje, które miały
mi pomóc zrozumieć krytykę takiej kary. Przytoczyłam m.in. przykład
generała, który w czasach wojennej zawieruchy dopuszcza się zdrady
własnego państwa, w wyniku czego śmierć ponosi tysiące niewinnych osób, w
dodatku jego rodaków. Zapytałam aktywistki Amnesty International, czy
nadal uważają, że takiego człowieka należy trzymać przy życiu – w końcu
dopóki żyje, może on stanowić zagrożenie dla kolejnych ludzi. W
odpowiedzi usłyszałam stanowcze NIE dla wyroku śmierci nawet dla takiego
człowieka, ponieważ – jak tłumaczyły – kara śmierci jest
„niehumanitarna”. Ich zdaniem, równie „niehumanitarne” byłoby zgładzenie
bandyty dopuszczającego się morderstw na niewinnych ludziach.
Być może ktoś naiwny dałby się na te wszystkie „argumenty” nabrać,
gdyby nie jedna kluczowa sprawa. Otóż Amnesty International, która – ni
stąd, ni zowąd – postanowiła pogrozić palcem irańskiemu wymiarowi
sprawiedliwości, jest organizacją jawnie i aktywnie wspierającą
najokrutniejszą zbrodnię w historii ludzkości, czyli mordowanie
nienarodzonych dzieci.
By zobrazować ogrom barbarzyństwa tej organizacji wystarczy wspomnieć kilka akcji z ich ostatniej aktywności. *W
ubiegłym roku Amnesty International przeprowadziła kampanię, w której
naciskała na Irlandię, aby ta rozpowszechniła w swoim kraju aborcję.
Kampanie o podobnym wydźwięku zostały przeprowadzone w Meksyku, Chile,
Salvadorze i Argentynie. Tam też Amnesty International forsowała
aborcję. Amnesty wyraziła też swoje stanowisko oficjalnie na forum ONZ w
czerwcu 2015 roku. W swojej interwencji na forum Komitetu Praw
Człowieka wyraziła stanowisko, aby aborcja została uznana za „prawo
człowieka” (warto przypomnieć, że nie ma żadnego dokumentu prawa
międzynarodowego, który przyznawałby aborcji taki status!). Działacze
Amnesty International forsowali także fałszywe zdanie, jakoby „prawo do
życia nie dotyczyło czasu przed urodzeniem” (*źródło: CitizenGO).
Walka o prawa więźniów – pod warunkiem oczywiście, że mówimy o
niewinnych osobach niesłusznie osadzanych, a nie niebezpiecznych
bandytach – jest jak najbardziej szlachetna. Jednak dopóki
„prawami człowieka” zajmuje się taka organizacja, która walczy o prawo
do zabijania najsłabszych, najbardziej bezbronnych i niewinnych istot,
jej aktywiści nie zasługują na to, aby ich roszczenia potraktować
poważnie. Z całą świadomością ewentualnych procesów sądowych
nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że Amnesty International
działa na rzecz dopuszczania i rozpowszechniania największej ze zbrodni,
a zatem jest to organizacja zbrodnicza i nie ma moralnego prawa pouczać
innych.
Oczywiście jak w każdych tego typu organizacjach, tak i w Amnesty
International mogą się znaleźć aktywiści o szczerych i szlachetnych
intencjach, którzy zwyczajnie zostali zmanipulowani. Nośne hasła o
obronie „praw człowieka” przykuwają wielu, szczególnie młodych ludzi,
którzy chcieliby – często bezinteresownie – zrobić coś dobrego dla
innych.
Nie piszę tego artykułu dla Czytelników tygodnika „Myśl Polska”,
których – śmiem przypuszczać – nie trzeba przekonywać. Ten tekst piszę
specjalnie dla Was, aktywistów Amnesty International Polska, ponieważ
wiem, że z racji naszego spotkania przed irańską ambasadą wszyscy go
przeczytacie. Zakładając, że faktycznie chcecie zrobić coś dobrego dla
bliźniego, szczególnie takiego, który niesłusznie został skazany na karę
więzienia, zachęcam Was bardzo gorąco, abyście zainteresowali się
sprawą Kanadyjki Mary Wagner.
Ta młoda katoliczka od wielu lat stara się przekonać matki chcące
zabić swoje nienarodzone dzieci, że nie jest to dla nich właściwa droga.
Robi to niezwykle taktownie i delikatnie – wchodzi na teren klinik
aborcyjnych i wręcza oczekującym na „zabieg” kobietom białe róże,
rozmawia z nimi i odmawia w ich intencji różaniec. Barbarzyńskie
kanadyjskie prawo uznało, że Mary Wagner działając w ten sposób
dopuszcza się przestępstwa, w skutek czego ta dzielna kobieta jest
nieustannie ciągana po sądach i wtrącana do więzienia. Najwyższy czas, aby aktywiści Amnesty International zajęli się właśnie tym przypadkiem.
Wracając do Iranu – w końcu przed placówką tego państwa się
poznaliśmy – być może Wam gdzieś umknęło, więc przypomnę ważną
informację. Na początku 2015 roku papież Franciszek gościł wiceprezydent
Iranu panią Shahindokht Molaverdi (tak, tam również
kobiety pełnią wysokie funkcje), która w gabinecie prezydenta Hasana
Rouhaniego zajmuje się sprawami kobiecymi i rodzinnymi.
Do Watykanu przybyła na czele delegacji kobiet. Rozmowy ze
Stolicą Apostolską dotyczyły tradycyjnych wartości rodziny oraz
wspólnych wysiłków, by przeciwstawić się pogwałcaniu podstawowego prawa
naturalnego człowieka, czyli pladze aborcji, a także sztucznym metodom
prokreacji, takim jak „macice do wynajęcia” oraz osłabieniu u mężczyzn i
kobiet poczucia tożsamości płci.
I co, nadal uważacie, że macie moralne prawo pouczać Iran?
Agnieszka Piwar
Tekst ukazał się w tygodniku Myśl Polska, nr 7-8 (14-21.02.2016)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz