czwartek, 11 lutego 2016

Amnesty International śmie pouczać Iran

1 lutego br. kilkuosobowa grupa działaczy Amnesty International Polska manifestowała przed siedzibą ambasady Iranu w Warszawie. Oficjalny powód pikiety? Obrona praw „irańskich aktywistów” i sprzeciw wobec obowiązującej w Iranie kary śmierci. Ciekawość wzięła górę i postanowiłam dołączyć do wydarzenia w celu przepytania jego uczestników.

Od przewodniczącej zgromadzenia usłyszałam, że „w obecnej sytuacji politycznej w Iranie, setki osób, które walczą o prawa człowieka są bezprawnie przetrzymywane w więzieniach, tylko i wyłącznie dlatego, że protestowali, że chcieli dochodzić swoich praw, praw innych aktywistów, praw dzieci”. Zdaniem przedstawicieli Amnesty International, osobami prześladowanymi mają być m.in.: blogerzy piszący nie po myśli tamtejszych polityków, feministki czy mniejszości homoseksualne. – Uważamy, że każdy ma prawo do tego, żeby wyrażać swoje poglądy i nie powinno się nikogo za to karać – podkreślali.


Uczestnicy pikiety trzymali fotografie z wizerunkiem kilku „irańskich aktywistów”. Jedno ze zdjęć przedstawiało studentkę Atenę Farghadani. Według Amnesty International została ona skazana na 12 lat więzienia, ponieważ narysowała karykaturę irańskich polityków.
Na moje pytanie, od kiedy – zdaniem aktywistów Amnesty International – tego typu zjawiska dzieją się w Iranie, usłyszałam, że od czasów rewolucji islamskiej, a więc od 1979 roku. Dopytałam więc, czy wobec tego organizowali oni podobne pikiety przed warszawską siedzibą irańskiej placówki we wcześniejszych latach. W odpowiedzi usłyszałam, że jest to ich pierwsza manifestacja w tym miejscu. Pikietujące przedstawicielki Amnesty International przyznały się także, że same w Iranie nigdy nie były, a do zorganizowania protestu nakłoniła je przebywająca w Polsce irańska feministka (również obecna na manifestacji), która – jak twierdzi – z powodu przekonań musiała opuścić swój kraj.
W związku z tym, że wyznaję zasadę, iż nic nie dzieje się przypadkowo, pokusiłam się o pewną refleksję. Dwa tygodnie wcześniej USA i Unia Europejska ostatecznie zdjęły sankcje nałożone na Iran. Decyzja Zachodu – który oficjalnie uznał, że Iran jest krajem pokojowym – spowodowała zwrot także w wielu polskojęzycznych mediach. Redaktorzy z rodzimego podwórka coraz śmielej przedstawiają Iran w pozytywnym świetle, co do tej pory było zakazane.
Embargiem nie są już objęte informacje, że to właśnie Iran odgrywa kluczową rolę w zwalczaniu terroryzmu rozprzestrzeniającego się na Bliskim Wschodzie. Na horyzoncie wyłania się nam obraz państwa stabilnego i najbezpieczniejszego w Regionie, które obok bogatej kultury i historii posiada ogromne możliwości do robienia wspólnych interesów, a jednym z partnerów ma być właśnie Polska. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że w drugiej połowie stycznia br. prezydent Iranu Hasan Rouhani został oficjalnie przyjęty przez papieża Franciszka.
Zrodziło się więc we mnie pytanie. Czy nagła manifestacja – która dziwnym zrządzeniem losu miała miejsce tuż po zdjęciu sankcji i pojawianiu się realnych możliwości współpracy z Polską – nie jest aby działaniem celowym, mającym oczernić Iran w oczach Polaków? Swoje myśli wypowiedziałam głośno w kierunku przewodniczącej zgromadzenia. W odpowiedzi usłyszałam zapewnienie, że Amnesty International jest organizacją „apolityczną” i „absolutnie nie działającą na niczyje zlecenie”, a sprawami „irańskich aktywistów” zajmowali się już we wcześniejszych latach.
Członkowie Amnesty International Polska szczególnie potępili obowiązującą w Iranie karę śmierci. W rozmowie z nimi zobrazowałam różne hipotetyczne sytuacje, które miały mi pomóc zrozumieć krytykę takiej kary. Przytoczyłam m.in. przykład generała, który w czasach wojennej zawieruchy dopuszcza się zdrady własnego państwa, w wyniku czego śmierć ponosi tysiące niewinnych osób, w dodatku jego rodaków. Zapytałam aktywistki Amnesty International, czy nadal uważają, że takiego człowieka należy trzymać przy życiu – w końcu dopóki żyje, może on stanowić zagrożenie dla kolejnych ludzi. W odpowiedzi usłyszałam stanowcze NIE dla wyroku śmierci nawet dla takiego człowieka, ponieważ – jak tłumaczyły – kara śmierci jest „niehumanitarna”. Ich zdaniem, równie „niehumanitarne” byłoby zgładzenie bandyty dopuszczającego się morderstw na niewinnych ludziach.
Być może ktoś naiwny dałby się na te wszystkie „argumenty” nabrać, gdyby nie jedna kluczowa sprawa. Otóż Amnesty International, która – ni stąd, ni zowąd – postanowiła pogrozić palcem irańskiemu wymiarowi sprawiedliwości, jest organizacją jawnie i aktywnie wspierającą najokrutniejszą zbrodnię w historii ludzkości, czyli mordowanie nienarodzonych dzieci.
By zobrazować ogrom barbarzyństwa tej organizacji wystarczy wspomnieć kilka akcji z ich ostatniej aktywności. *W ubiegłym roku Amnesty International przeprowadziła kampanię, w której naciskała na Irlandię, aby ta rozpowszechniła w swoim kraju aborcję. Kampanie o podobnym wydźwięku zostały przeprowadzone w Meksyku, Chile, Salvadorze i Argentynie. Tam też Amnesty International forsowała aborcję. Amnesty wyraziła też swoje stanowisko oficjalnie na forum ONZ w czerwcu 2015 roku. W swojej interwencji na forum Komitetu Praw Człowieka wyraziła stanowisko, aby aborcja została uznana za „prawo człowieka” (warto przypomnieć, że nie ma żadnego dokumentu prawa międzynarodowego, który przyznawałby aborcji taki status!). Działacze Amnesty International forsowali także fałszywe zdanie, jakoby „prawo do życia nie dotyczyło czasu przed urodzeniem” (*źródło: CitizenGO).
Walka o prawa więźniów – pod warunkiem oczywiście, że mówimy o niewinnych osobach niesłusznie osadzanych, a nie niebezpiecznych bandytach – jest jak najbardziej szlachetna. Jednak dopóki „prawami człowieka” zajmuje się taka organizacja, która walczy o prawo do zabijania najsłabszych, najbardziej bezbronnych i niewinnych istot, jej aktywiści nie zasługują na to, aby ich roszczenia potraktować poważnie. Z całą świadomością ewentualnych procesów sądowych nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że Amnesty International działa na rzecz dopuszczania i rozpowszechniania największej ze zbrodni, a zatem jest to organizacja zbrodnicza i nie ma moralnego prawa pouczać innych.
Oczywiście jak w każdych tego typu organizacjach, tak i w Amnesty International mogą się znaleźć aktywiści o szczerych i szlachetnych intencjach, którzy zwyczajnie zostali zmanipulowani. Nośne hasła o obronie „praw człowieka” przykuwają wielu, szczególnie młodych ludzi, którzy chcieliby – często bezinteresownie – zrobić coś dobrego dla innych.
Nie piszę tego artykułu dla Czytelników tygodnika „Myśl Polska”, których – śmiem przypuszczać – nie trzeba przekonywać. Ten tekst piszę specjalnie dla Was, aktywistów Amnesty International Polska, ponieważ wiem, że z racji naszego spotkania przed irańską ambasadą wszyscy go przeczytacie. Zakładając, że faktycznie chcecie zrobić coś dobrego dla bliźniego, szczególnie takiego, który niesłusznie został skazany na karę więzienia, zachęcam Was bardzo gorąco, abyście zainteresowali się sprawą Kanadyjki Mary Wagner.
Ta młoda katoliczka od wielu lat stara się przekonać matki chcące zabić swoje nienarodzone dzieci, że nie jest to dla nich właściwa droga. Robi to niezwykle taktownie i delikatnie – wchodzi na teren klinik aborcyjnych i wręcza oczekującym na „zabieg” kobietom białe róże, rozmawia z nimi i odmawia w ich intencji różaniec. Barbarzyńskie kanadyjskie prawo uznało, że Mary Wagner działając w ten sposób dopuszcza się przestępstwa, w skutek czego ta dzielna kobieta jest nieustannie ciągana po sądach i wtrącana do więzienia. Najwyższy czas, aby aktywiści Amnesty International zajęli się właśnie tym przypadkiem.
Wracając do Iranu – w końcu przed placówką tego państwa się poznaliśmy – być może Wam gdzieś umknęło, więc przypomnę ważną informację. Na początku 2015 roku papież Franciszek gościł wiceprezydent Iranu panią Shahindokht Molaverdi (tak, tam również kobiety pełnią wysokie funkcje), która w gabinecie prezydenta Hasana Rouhaniego zajmuje się sprawami kobiecymi i rodzinnymi.
Do Watykanu przybyła na czele delegacji kobiet. Rozmowy ze Stolicą Apostolską dotyczyły tradycyjnych wartości rodziny oraz wspólnych wysiłków, by przeciwstawić się pogwałcaniu podstawowego prawa naturalnego człowieka, czyli pladze aborcji, a także sztucznym metodom prokreacji, takim jak „macice do wynajęcia” oraz osłabieniu u mężczyzn i kobiet poczucia tożsamości płci.
 

I co, nadal uważacie, że macie moralne prawo pouczać Iran?
Agnieszka Piwar
 
Tekst ukazał się w tygodniku Myśl Polska, nr 7-8 (14-21.02.2016)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz