Sex shopy, klub ze striptizem, knajpy z wódką – tak wygląda jedna z
głównych ulic Warszawy, Aleja Jana Pawła II. Tymczasem za żelazną
kurtyną, przy ulicy noszącej imię ojca komunizmu Karola Marksa – mieści
się redakcja katolickiej prasy, przechodnie mijają figurki Maryi, a
wierni zrzeszeni w licznych duszpasterstwach spotykają się na wspólnej
modlitewne.
Wybierając się na Białoruś postanowiłam odrzucić wszelkie stereotypy
powielane nad Wisłą. Być może właśnie to – wyzbycie się uprzedzeń –
pomogło mi dostrzec coś niezwykłego, co wielu może przyjąć z
niedowierzaniem. Tam, w Grodnie nad Niemnem przetrwał Kościół katolicki, a wraz z nim Polska, za którą się tęskni.
Nocowałam przy wspomnianej ulicy Marksa, w Domu Zwiastowania
Najświętszej Maryi Panny prowadzonym przez Nazaretanki. W jednej z salek
regularnie odbywają się tam spotkania duszpasterskie, którym przewodzi
polski ksiądz. Przychodzi na nie dużo miejscowej młodzieży. Dzielą się
swoimi troskami, wspólnie próbują im zaradzić. Każdy z nich ma do
wypełnienia jakieś zadania czy obowiązki. Spotkania zawsze rozpoczynają
się i kończą wspólną modlitwą. Żadnej konspiracji, żadnych przeszkód,
żadnych drwin. Zakonnice obok domu prowadzą także poradnię rodzinną.
Dziedziniec posesji zdobi zabytkowa figurka Maryi, która rozświetla
ulicę Marksa. Po drugiej stronie kościół brygidek pw. Zwiastowania NMP.
Przed świątynią Maryja trzymająca Różaniec, a w środku cudowna figura
Matki Bożej Fatimskiej – według miejscowych katolików, dzięki jej
wstawiennictwu zabytkowy kościółek ocalał w czasach radzieckiej
zawieruchy.
Ulica
Marksa jest jedną z głównych w mieście - łączy dworzec kolejowy i
autobusowy z Placem Sowieckim mieszczącym się w samym centrum Grodna.
Przechadzając się ulicą Marksa nie miniemy żadnej knajpy, sex shopu, czy
nocnego klubu. Są natomiast m.in. salony z sukniami ślubnymi, drobne
sklepiki prywatnych kupców, można też kupić dewocjonalia, obrazy z
wizerunkami Świętych, religijne książki oraz katolicką prasę wydawaną
przez Kurię Diecezji Grodzieńskiej, której siedziba znajduje się przy
tej samej ulicy. Na dziedzińcu Kurii kolejna figurka Maryi, tym razem
Niepokalanej, miażdżącej stopami głowę węża - Szatana.
Dochodzimy do placu Sowieckiego. Dominuje na nim bazylika św.
Franciszka Ksawerego, od 1991 r. katedra diecezji grodzieńskiej. Msze
święte w języku polskim. Grodno liczy 380 tys. mieszkańców, około jedną
trzecią stanowią zadeklarowani i aktywni katolicy, większość z nich to
Polacy. W niedzielę świątynia wypełniona po brzegi. Pamiętam, jak przed
paroma miesiącami polski internet obiegła imponująca fotografia,
przedstawiająca procesję Bożego Ciała w Grodnie. Tłum wiernych wyruszył
właśnie spod tej katedry.
Plac
Sowiecki, ulice Marska, czy Lenina – takich nazw jest więcej w całym
kraju. Na Białorusi zobaczymy też pomniki komunistycznych zbrodniarzy.
Ma się jednak wrażenie, że pełnią one funkcję „atrakcji” dla turystów,
którzy mają okazję zrobić sobie zdjęcie przy radzieckiem czołgu, by
następnie pochwalić się upolowanym reliktem na portalu społecznościowym.
Na Białorusi nie prześladuje się katolików, nie drwi z duchownych, a od
czasu upadku ZSRR władza jest otwarta na dialog z Kościołem, co
potwierdził mi posługujący tam polski kapłan. Owszem, bywają problemy
np. z otrzymaniem od państwa gruntu pod budowę nowej świątyni. Duchowny
nie łączy jednak tego z walką z Kościołem, bo tam po prostu jej nie ma.
Jedna z sióstr Nazaretanek podzieliła się ze mną historią, która daje
dużo do myślenia i potwierdza stosunek do duchowieństwa u naszych
wschodnich sąsiadów. Zakonnica opowiedziała mi, że kiedy udaje się w
podróż pociągiem po Białorusi, współpasażerowie chętnie się dosiadają,
zaczynają rozmowę i okazują szacunek. Kiedy zaś przyjeżdża do Polski, na
widok siedzącej w przedziale zakonnicy podróżni odwracają głowę i
przechodzą dalej, byle jak najdalej od niej.
Jeden z polskich księży z Grodna przyznał, że faktycznie jest różnica w
podejściu do duchowieństwa. Jego zdaniem nie wynika to jednak z jakiś
prześladowań Kościoła w Polsce, lecz z braku autorytetu, którego
duchowieństwo w kraju nad Wisłą nie potrafiło sobie wypracować. Na
Białorusi nie tylko okazuje się wielki szacunek do księży i zakonnic,
ale przede wszystkim do Chrystusa. Przyjmowanie Komunii Świętej w
postawie klęczącej jest tego pięknym przykładem.
Jak to możliwe, że tam, za żelazną kurtyną ulicę noszącą imię Karola
Marksa rozświetlają figurki Matki naszego Zbawiciela, a tu – zdawałoby
się w wolnej Polsce – przy placu noszącym imię Zbawiciela stawia się
pomnik na cześć sodomitów w postaci tzw. „tęczy”? Czy to nie dziwne, że w
warszawskiej archikatedrze przy ul. Świętojańskiej w sezonie letnim
dominuje pokaz plażowej mody, a w katedrze grodzieńskiej przy placu
Sowieckim kobiety są przyzwoicie i z godnością odziane?
Wracam do Warszawy, tuż za rogiem ulicy przy której mieści się nasza
redakcja rozciąga się Aleja Jana Pawła II. Wzdłuż niej kwitnie biznes
niszczący polską rodzinę: sex shopy, klub ze striptizem, knajpy z
wódką...
Po 1989 roku zaczęliśmy burzyć radzieckie pomniki, zmieniać nazwy ulic i
placów. Imiona komunistycznych zbrodniarzy zastąpione zostały imionami
naszych świętych patronów, bohaterów, pisarzy, królów. Jak słusznie
zauważyło stowarzyszenie KoLiber, jeszcze nie wszystkie nazwy polskich
ulic oczyściły się z komunistycznych „bohaterów”. Gdzieniegdzie można
się też nadziać na monument upamiętniający radzieckie czasy, czego
pomnik potocznie zwany „czterech śpiących” jest jednym z przykładów.
Członkowie stowarzyszenia ruszyli więc z akcją „Goń z pomnika
bolszewika”. Inicjatywa wspaniała. Pytanie tylko – co nam to da, skoro i
tak odrzuciliśmy Ducha, którego w 1979 roku wzywał Jan Paweł II?
Agnieszka Piwar
Tekst ukazał się na portalu Prawy.pl: http://prawy.pl/z-zagranicy2/6913-porno-przy-alei-jana-pawla-ii-i-figurki-maryi-przy-ulicy-karola-marksa-zdjecia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz